Znajdowaliśmy się w wieży Tytanów. Za oszkloną szybą widziałam piękny księżyc. Siedziałam na jednym z pomarańczowych krzeseł. Bestia wyjął z lodówki woreczek z lodem i podał mi.
- Przyłóż sobie do policzka. Jest cały spuchnięty i czerwony.
Kiwnęłam głową. Ręce trzęsły mi się ze strachu. Cały czas odtwarzałam w głowie to co się wydarzyło. Widziałam Slade'a wściekłego, broniącego mnie. Moment w którym mnie uderzył. Nieprzytomny Robin którego za wszelką cenę próbowałam bronić.
Cyborg wszedł do wielkiego pokoju i powiedział:
- Nie ma śladów pościgu. Slade nie próbował nas gonić.
Wiem, że mówi to głównie do mnie. Mimo to nadal się bałam, nadal byłam jego celowniku.
- Melanie, ja nie wiem jak ci dziękować.. To co zrobiłaś było.. - zaczął Robin. Brakło mu słów.
Wszyscy popatrzyli na mnie z podziwem. Na ustach Bestii błąkał się uśmiech. Chyba był ze mnie dumny. Przecież nic nie zrobiłam Slade'owi. Jedyne na co było mnie stać to zasłanianie Robina swoim słabym ciałem.
- Przecież nie zrobiłam nic wielkiego. Nawet go nie uderzyłam - mruknęłam przyciskając woreczek z lodem do policzka. Łagodził ból.
- Stanęłaś w mojej obronie mimo tego, że nie miałaś żadnych szans. Odważyłaś się mimo tego, że byłaś z góry skazana na porażkę. Mało kto zdobyłby się na walkę w której jest przegrany - wyjaśnił mi Robin patrząc na mnie z podziwem.
Świetnie. Mam teraz wielki powód do dumy. Może napiszę o tym w moim CV?
- I co kto miał rację? - spytał Bestia patrząc na lidera.
- Nie wierzę, że to mówię, ale miałeś rację - oznajmiła znudzonym głosem Raven.
Zachwycony uśmiechnął się do dziewczyny. Wywróciła tylko swoimi niebieskimi oczami.
- Jest jedno ale - zaczęła Gwiazdka poprawiając rudawy kosmyk - dlaczego nie pozwoliłaś Bestii rozprawić się z Slade'm? Mielibyśmy go już z głowy.
Wiedziałam, że ktoś w końcu o tym wspomni. Poczułam, że serce znów zaczyna bić mi jak szalone. Jak miałam się z tego wytłumaczyć?
- Przypomniało mi się jak on wtedy mnie uratował..
- Rozumiem. Miałaś wobec niego dług wdzięczności? Nie przejmuj się. Ty też go uratowałaś. Poza tym on nie zrobił tego bezinteresownie.
Chyba pomyśleli, że nie wierzę w ich wersję dla tego Robin przypomniał mi:
- Słyszałaś co o tobie powiedział? "Nie odbierzesz mi mojej własności". Traktuje cię jak przedmiot. Nic dla niego nie znaczysz.
Przytaknęłam. Nie było sensu się spierać. Przecież ma rację.
- No dobra ludzie. Pogadamy jutro teraz czas się trochę przekimać - stwierdził Cyborg i ziewnął.
- Zawiezie mnie ktoś do domu? - spytałam odkładając woreczek.
- Zanocujesz u nas jeśli nie masz nic przeciwko.
Miałam jakieś wyjście?
Znowu nie pójdę do szkoły. Jak tak dalej pójdzie to będę miała poważne problemy.
***
- Oszukałaś mnie! Zdradziłaś! - krzyczał Slade.
- Nie, przysięgam!
Uciekałam ciemnymi korytarzami. Nagle znalazł się tuż przede mną. Nienawidził mnie. Żałował, że mnie uratował.
- Widzisz, jesteśmy do siebie bardzo podobni. Ty też ciągle kłamiesz.
Uderzył mnie. Upadłam.
Obudziłam się z krzykiem. Czy to możliwe żeby przez sen płakać? Po policzkach leciały mi łzy. Ostatnio dużo płaczę. Nigdy nie miałam takich realistycznych koszmarów.
Drzwi do pokoju otwarły się z hukiem. Robin wbiegł ubrany w biały podkoszulek i szare dresy. Mimo to miał założony pas i był gotów użyć broni.
- Co się dzieje?
Zaczęłam pospiesznie wycierać łzy. Nie chciałam żeby uznał mnie za tchórza który beczy z powodu złego snu. Zasnęłam w ubraniach od Slade'a.
- To tylko zły sen, przepraszam jeśli cię przestraszyłam - wymamrotałam.
- Nie, nie przestraszyłaś - uśmiechnął się.
Odwróciłam twarz w kierunku ściany. W porównaniu do niego byłam taka brzydka i nijaka, że nie chciałam żeby na mnie patrzył a szczególnie z rana kiedy jestem nieumalowana. Gdybym wyglądała jak Gwiazdka lub Raven na pewno nie musiałabym się tym martwić.
- Nie bój się. Nic ci tu nie grozi - powiedział cicho Robin. Chyba pomyślał, że mnie przestraszył.
Nie byłam w stanie mu odpowiedzieć.
Przysiadł się obok mnie.
- Hej, nie płacz. O co chodzi?
- Ja.. nie chcę żebyście się przeze mnie kłócili. - wypaliłam nadal przyglądając się ścianie.
- Nikt się przez ciebie nie kłóci. Chodź nie becz - pociągnął mnie za rękę.
Wstałam. Zaprowadził mnie do kuchni. Usiadłam na krześle.
- Na co masz ochotę? - spytał otwierając lodówkę.
Zaburczało mi brzuchu. Zaczerwieniłam się a on się zaśmiał.
Wyciągnął ser, masło, szynkę i pomidory.
- Mogę to zrobić jeśli e.. jesteś zmęczony - zaproponowałam.
- W końcu to ja tu jestem gospodarzem no nie?
Obserwowałam jak jego umięśniona sylwetka krząta się po kuchni. Byłam taka głodna, że nie miałam ochoty podziwiać jego urody. Dobra, nie. Mogłabym się na niego gapić cały czas.
Słońce już wzeszło. Zapowiadał się pogodny dzień.
- Może opowiesz coś o sobie? Cały czas milczysz a Bestia twierdzi, że świetnie się z tobą rozmawia - powiedział stawiając przede mną talerz apetycznie wyglądających kanapek. Miałam ochotę rzucić się na nie wszystkie ale powstrzymałam się.
- Co tu opowiadać? Spójrz na mnie, zanudziłabym cię na śmierć - mruknęłam.
- Patrzę - uśmiechnął się siadając na przeciwko.
Zakręciło mi się w głowie. Nie wiem czy to z głodu, z nadmiaru emocji czy przez urodę Robina. Może przez to wszystko razem wzięte?
- Może pierw coś zjesz. Wyglądasz jakbyś miała zaraz zemdleć - podsunął mi talerz.
Zaczęliśmy jeść, a Robin opowiedział mi szczegółowo co się wczoraj wydarzyło.
Otóż na początku nie rozumiał co mówiłam. Ale po namyśleniu się wszystko zrozumiał. Bestia prawie dostał zawału a Cyborg robił co mógł żeby złamać systemy obronne w kryjówce Slade'a. Musieli pokonać roboty przy wejściu. Resztę znam.
- Jeszcze raz ci dziękuję za to co dla mnie zrobiłaś.
Wypiłam resztę herbaty.
- Nie ma sprawy. Ty byś zrobił to samo.
- Z tą różnicą, że ja bym miał jakieś szansę na wygraną. I nie stałbym zasłaniając cię własnym ciałem i prosząc grzecznie o spokój.
Zaczęliśmy się śmiać. Dobra, cofam wszystko co o nim myślałam. Bardzo go lubię.
***
Nie mogę się z tym pogodzić. Nie powinno tak być. W tej chwili powinnam być w szkole, śmiać się z Julią i wyzywać Josha. Uczyłabym się i razem z koleżankami byłybyśmy przerażone niezapowiedzianym sprawdzianem z matematyki. Wracając do domu nie bałabym się własnego cienia. Zjadłabym coś, odrobiła lekcje. Cały wieczór oglądałabym głupawe seriale albo czytała książki. Wyszłabym gdzieś z Julią (bez Josha..) albo porozmawiałabym z Claudią. Tak powinien wyglądać mój dzień.
A co ja robię? Siedzę na kanapie w salonie Tytanów. Ściana przede mną jest wielką szybą i mam okazję podziwiać piękny widok. Słyszałam jak Robin sprząta po śniadaniu. Wkładał talerze do zmywarki. Dochodziła dziesiąta, ciekawe kiedy reszta drużyny się obudzi.
Pomyślałam o mamie i bracie. Jak ja im to wszystko wyjaśnię? Te ciągłe zniknięcia, nieobecności w szkole, moje dziwne zachowanie? Czy już niedługo zniknę z ich życia raz na zawsze? Sprawię im przez to tyle bólu.. Najważniejszym osobom w moim życiu. A co z Claudią i Julią? Je także muszę stracić? Znowu zebrało mi się na płacz.
Dostrzegłam kątem oka jak Robin się przysiadł.
- Czemu jesteś taka smutna?
Westchnęłam. Nie miałam pojęcia jak mu to wytłumaczyć.
- Czuję się trochę zagubiona. Boję się o moich bliskich - powiedziałam cicho.
- Nie masz się czego bać. Nic im się nie stanie - zapewnił mnie.
- Wiem, jesteście w stanie ich obronić. Boję się, że będę musiała zniknąć, zostawić wszystko.. Rodzinę, dom, przyjaciół i szkołę.. - głos mi się załamał.
- Nie martw się. Będzie dobrze.
Usłyszeliśmy dźwięk otwieranych się drzwi.
- O, witam, witam - powiedział Cyborg i skierował swoje kroki w kierunku lodówki.
Za nim do pokoju weszła Raven. Jej piękne oczy z tą samą obojętną miną jak zwykle przyjrzały mi się. Po chwili przysiadła się do nas.
- Czuję, że czymś się martwisz.
Nie wiem czy to pytanie czy stwierdzenie bo zadała je tym swoim znużonym tonem. Jej piękna twarz była nieprzenikniona, pozbawiona emocji. W tym swoim niebieskim płaszczu wyglądała bardzo tajemniczo.
- Chodzi o rodzinę - wyjaśnił Robin.
Raven przyjrzała mi się uważnie. Chyba chciała mnie jakoś pocieszyć, ale nie wiedziała jak więc tylko poklepała mnie przyjacielsko po ramieniu. Bestia miał rację. Jest dobrą osobą tylko nie okazuje uczuć.
- Je ktoś coś? - zapytał Cyborg.
- Kawę - mruknęła Raven.
Miałam okazję przyjrzeć się jej uważnie z bliska. Jej oczy były takie piękne! Duże, niebieskie.. Włosy też miała ładne. Była strasznie blada, chyba nawet jaśniejsza ode mnie. Ciekawe jakby wyglądała gdyby się uśmiechnęła.
- Kawka jest - zaśpiewał Cyborg krzątając się po kuchni.
- Co to za tajna narada bez naszego udziału? - spytał Bestia.
Ruszył w kierunku kuchni natomiast Gwiazdka podeszła do kanapy. Miała na sobie minispódniczkę i top. Jej rudawe włosy lśniły w świetle poranka. Zielone oczy patrzyły na mnie z niechęcią.
- Spodobały ci się ciuchy od Slade'a?
- Nie.. Ja nie miałam innych na zmianę - wymamrotałam przerażona.
- Och, to pewnie Robin ci jakieś pożyczy - powiedziała krzywiąc się.
O co jej chodzi? Przecież taki ktoś jak Robin w życiu nie chciałby być z kimś takim jak ja! Niech spojrzy na siebie, jest idealna. Łzy które do tej pory powstrzymywałam pod wpływem smutku wypłynęły.
Robin popatrzył na mnie. Zdenerwował się i wstał.
- Nie wiem o co ci chodzi, Gwiazdko! Nie widzisz w jakim ona jest stanie? Mogłabyś sobie darować te uwagi! - krzyknął i wyszedł wściekły.
Raven z tą samą niewzruszoną miną znowu poklepała mnie po ramieniu. Wstała i poszła po swoją kawę. Cyborg nie wiedział jak się zachować i zaczął w pośpiechu jeść śniadanie. Bestia dosiadł się do mnie i mruknął:
- Nie przejmuj się.
Gwiazdka zasmuciła się.
- Przepraszam, nie chciałam ci aż tak dokuczyć. Proszę nie płacz - powiedziała.
- Nie ma sprawy - szepnęłam.
Bestia mnie objął. Pod wpływem jego ciepłego ramienia moje troski uleciały gdzieś w dal. Przez chwilę był tylko on, mój przyjaciel. Mam wrażenia, że jako jedyny z całej piątki naprawdę mnie lubi.
------------------------------------------------------------
Witajcie moi drodzy!
Jak to szybko czas leci :o Już 10 notka a mi się wydaję że dopiero co założyłam tego bloga. Jak wam się podoba? Dziękuję za wszystkie komentarze <3
Pozdrowionka :*