środa, 1 kwietnia 2015

5.



  Leżałam skulona w kłębek. Dochodziła dziewiąta pora już wstać. Claudia ma przyjechać na obiad. Starałam się przekonać samą siebie, że to w nocy to tylko nic nie znaczący koszmar. Nie ma on nic wspólnego z moimi uczuciami. 
  Poszłam do łazienki żeby wziąć prysznic. Normalnie o tej porze byłabym w szkole. Znowu byłam sama ponieważ mama pojechała na dworzec po kuzynkę a Adam poszedł do szkoły. 
  Jest maj i pogoda dopisuje. Mimo, że nie lubię odsłaniać za bardzo ciała zakładam jasnoniebieską sukienkę na ramiączkach i balerinki. Moje zazwyczaj rozpuszczone włosy splatam w prosty warkocz. Pamiętam jak swojego czasu walczyłam z nimi aby były kręcone. Co rano maltretowałam je lokówką ale poddałam się. Moje włosy są idealnie proste i nic na to nie poradzę. 
  Przyjrzałam się sobie w odbiciu łazienkowego lustra. Zrobiłam głupią minę i zaśmiałam się. Nie było sensu zwracanie uwagi na to ja wyglądam. 
  Zeszłam do małego saloniku i usiadłam na kanapie. Dla zabicia czasu chwyciłam pierwszą lepszą książkę i zaczęłam czytać. Nie mogłam nacieszyć się długo lekturą ponieważ zadzwoniła mi komórka. 
- Halo? - mruknęłam zamykając książkę. 
- Dobrze cię słyszeć, Melanie. 
  Poczułam, że robi mi się słabo. Skąd on do cholery jasnej ma mój numer?! Po co w ogóle do mnie dzwoni?! Nie jestem nikim niezwykłym, w niczym nie mogę mu pomóc. 
- Czego chcesz? - warknęłam.
- Oj. Chyba musimy popracować nad manierami. 
  Ton głosu miał pogodny, chciał się ze mną podroczyć. Co robić? Przecież obiecałam sobie, że kiedy tylko się spotkamy natychmiast mówię o tym Tytanom. Ale z drugiej strony to nie jest spotkanie tylko rozmowa..
- Możesz mi wreszcie wyjaśnić czego ode mnie chcesz? 
- Coś ci się dzisiaj w nocy śniło? 
   Gdybym stała to chyba ugięłyby  się pode mną kolana. Czego on ode mnie chce?! Slade, mów. 
- Nie odpowiada się pytaniem na pytanie. To niekulturalne. - wytknęłam mu. 
- Melcia, czy ty się niczego nie uczysz? Nie robię rzeczy dobrych i kulturalnych. 
  Och, cóż za nowość. 
- Słuchaj, nie mam czasu. Zaraz przyjeżdża do mnie kuzynka i..
- Wiem, mała. Chciałem się tylko upewnić, że nic ci nie jest. Taki talent nie może się zmarnować. - powiedział takim tonem jakby był moim nauczycielem. Jakby właśnie prawił mi kazanie.
- Cholera jaki talent?! - wybuchłam kopiąc stolik do kawy. 
- To niekulturalnie przeklinać a ty na razie jesteś grzeczną dziewczynką. 
   Ja.. 
- Nie łap mnie za słówka!
  Zaśmiał się. 
- Wiesz, jestem trochę zajęty..  
  Przed oczyma stanęła mi wizja jakiś pokrzywdzonych przez niego ludzi. 
- Co robisz?
- Póki co nie udzielam ci takich informacji, ale już niedługo będziemy wiedzieli o sobie wszystko. Tymczasem do zobaczenia, Mel. 
  Dźwięk odkładanej słuchawki. Jeżeli przez niego nie zgłupieję to przysięgam, że coś mu zrobię. Wiem tylko tyle o nim, że jest groźnym przestępcą. Nic poza tym. Wydzwania do mnie, nachodzi  i gada jakieś bzdury. Nic z tego nie rozumiem. Podejrzewam, że Młodzi Tytani wiedzą o co mu chodzi tylko jak zwykle nikt nic nie chce mi powiedzieć! 
- Mel, już jesteśmy! - usłyszałam głos  mamy. 
  Nie byłam w ogóle podobna do mojej mamy. Ona była niska brunetką i miała zielone oczy. Miała szczupłą buzię i ładne pełne usta. Ja miałam buzię okrągłą jak dziecko, wąskie usta i duże oczy. Całkiem inny typ urody. 
 Za moją mamą do domu weszła Claudia. Kurczę już zapomniałam o tym jaka ona jest piękna. I jak w porównaniu do niej beznadziejnie muszę się prezentować. Moja kuzynka jest średniego wzrostu dziewczyną o nienagannej figurze. Typ klepsydry, idealne proporcje. Miała burzę czarnych, gęstych loków. Jej zielonkawe oczy błyszczały wesoło. Pełne usta rozciągnęły się w serdecznym uśmiechu. 
- Mela, jak ja cię dawno nie widziałam! 


***



  Weekend był idealny. Cały piątek siedziałyśmy z Claudią w moim pokoju i rozmawiałyśmy. O szkole, przyjaciołach i chłopakach (no o tym ostatnim głównie ona mówiła).  Mama musiała nas na przymus położyć do łóżek a była już pierwsza w nocy. 
  W sobotę ruszyłyśmy na zakupy a wieczór przesiedziałyśmy razem z Julią w moim ogródku. Julia znała moją kuzynkę bo kiedyś przyjechała do nas na lato i bardzo się polubiły. Dzięki niech będą, że Josh nie przyszedł, mogłyśmy w spokoju poplotkować. 
  W niedzielę grałyśmy z Adamem w gry. Przegrałam wszystkie rundy (jak zwykle) a Claudia śmiała się z mojej miny kiedy młody z łatwością mnie pokonywał. No, przepraszam mam ciekawsze rzeczy do roboty niż ciągłe granie! 
  Kiedy w niedzielę wieczorem nadszedł czas pożegnania uściskałam z całych sił kuzynkę i szepnęłam:
- Następnym razem to ja przyjeżdżam do was. 
  Zaśmiała się. Mama pojechała odwieść ją na dworzec, a ja westchnęłam. Byłam smutna, ponieważ cały czas odpoczywałam a na biurku czekał na mnie stos lekcji. Miałam sporo zaległości ostatnio dużo się dzieje i nie mam głowy do nauki. 
  Weszłam do mojego pokoju i usiadłam przy biurku. Nawet nie zaczęłam a już mi się odechciało. Jeżeli chcę zdać do ostatniej klasy szkoły średniej powinnam chociaż trochę popracować. 
   Nauczyłam się wzorów na matematykę, słówek na hiszpański i napisałam opowiadanie na angielski. To dopiero początek nadrabiania zaległości a  jest już prawie północ! 
  Położyłam głowę na biurku. Uczyć się dalej czy iść już spać? Otwarte na oścież okno skutecznie mnie orzeźwiało. Usłyszałam jak w pokoju obok skrzypnęły sprężyny łóżka. Wszyscy już śpią. 
- No ucz się ucz. - usłyszałam tuż nad moją głową. 
  Mało brakowało a zaczęłabym wrzeszczeć. Przeraża mnie ten człowiek. Siedzi sobie na parapecie mojego okna jak gdyby nigdy nic i uśmiecha się do mnie zadowolony. Za nim błyszczą gwiazdy na tle czarnego nieba. Księżyc oświetlał podwórko. 
- Czego chcesz? - pisnęłam i gwałtownie wstałam. 
  Przeniósł się z parapetu na moje biurko a następnie zwinnie wylądował tuż przede mną. Rozejrzałam się dyskretnie. Telefon leżał na łóżku. Kilka szybkich kroków i zdzwonię. 
- Już czas żebyś się dowiedziała jaki dar posiadasz. 
  Doskoczyłam do łóżka w kilku susach i złapałam telefon. Wybrałam numer "Tytani" i już prawie nacisnęłam zieloną słuchawkę kiedy Slade złapał mnie za nadgarstek. Czy on pakuje codziennie na siłowni? Czemu jest taki silny?
- Puszczaj mnie - warknęłam. 
- Co chcesz zrobić? - szarpnął mną aż mi się w głowie zakręciło. 
  Wyrwał mi telefon. Zobaczył numer i skrzywił się. Rzucił moim telefonem z powrotem na łóżko. 
- Mieliśmy być przyjaciółmi. Co ty wyrabiasz? Robin ci się spodobał?! Przyjaciele są lojalni! 
   Miałam wrażenie, że zaraz mnie uderzy ale nie zrobił tego. Chyba zauważył przerażenie na mojej twarzy. Serce waliło mi niesamowicie szybo a oddech był płytki i niespokojny.  Przez adrenalinę zaczęłam dostrzegać wszystko jakoś wyraźniej.
- Uspokój się - rozkazał mi i zaczął ciągnąć w kierunku okna.
- Wiesz, wolę drzwi. Nie umiem latać - sarkazm w moim głosie sprawił, że odzyskał dobry humor. 
- W porządku. Tylko bez takich numerów więcej. 
  Zeszliśmy po cichutku po schodach. Nie mam pojęcia w jakim celu chce mnie wyciągnąć na dwór ale chyba nie chce mi zrobić nic złego. To bez sensu najpierw mnie ratować a poźniej atakować.  
  Kiedy zamknęłam frontowe drzwi odważyłam się spytać:
- Po co wychodzimy? 
  Nie odpowiedział tylko złapał mnie za przedramię i pociągnął w kierunku czarnego auta. Mimo, że była noc dostrzegłam, że jest drogie. Pewnie kradzione, pomyślałam. 
  Usiadłam w miękkim fotelu i zapięłam się pasem. Nie było sensu protestować i tak zrobi co zechce. Jest silniejszy, szybszy i pewnie mądrzejszy. Może zdążyłabym uciec? Dobra, kogo ja oszukuję biegam tak wolno, że chyba żółw by mnie dogonił.
- Zapnij pas - powiedziałam. Robię to odruchowo.
 Zaśmiał się tylko i włączył radio. Leciała jakaś romantyczna ballada więc wbiłam wzrok w moje roztrzęsione kolana. W co ja się głupia wpakowałam? Jechał tak szybko, że widok za oknem zmienił się w rozmazaną ścianę kolorów. 
- Zwolnij może, co? 
- Może byś łaskawie mi nie rozkazywała? Nie lubię gdy ktoś mówi mi co mam robić. 
- Za to sam lubisz wydawać rozkazy - burknęłam odwracając twarz niczym naburmuszona księżniczka. 
- Malanie, gdybyś wiedziała do kogo mówisz to zemdlałabyś ze strachu. 
- No to mam nadzieję, że umiesz udzielać pierwszej pomocy. - odparłam sarkastycznie.  
   Zatrzymał się. Odpięłam pas i jak najszybciej wyszłam na zewnątrz. 
  Nie mam pojęcia gdzie się znajdowaliśmy. Byliśmy w lesie, w około rosły drzewa, było kilka dużych kamieni a dalej zauważyłam niewielkie jeziorko. Pewnie w dzień było tu bardzo ładnie ale teraz pod osłoną nocy było przerażająco. Może to efekt mojej wybujałej wyobraźni ale miałam wrażenie, że coś zaraz wyskoczy zza najbliższego drzewa.  
- Nie bój się - powiedział mój towarzysz. 
  Ta, łatwo mu mówić.
- Dobra, czy teraz możesz mi wyjaśnić po co mnie tutaj przywiozłeś? 
- Nadal się nie domyślasz? Musisz wreszcie zdać sobie sprawę z tego jaką bronią dysponujesz.



4 komentarze:

  1. Super rozdział ^^,ach ten Slade... Czekam na nexta :3

    OdpowiedzUsuń
  2. Dam, dam dam.... Jest super. A Slade... :3
    Już czekam na kolejny <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja nie mogę.;ooo Tak się wkręciłam że...uhh..czytam, czytam, czytam i tu BUM..koniec...dlaczeeegooo?! Ja chcę więcej!!! Jaram się jak wariatka.;o Jestem szalenie ciekawa tego co będzie dalej i po czyjej stronie stanie Mel, sama nie wiem która ja bym wybrała...drużynę pana seks bomby..[ummm...no wiesz o kogo mi chodzi, hahahaha. XD] czy Slade'a...ten drugi koleżka mnie wkurza ale z drugiej strony lubię takie zadziorne i czarne charaktery. XD Piszaj dalej bo nie wytrzymie, no. XDD Kocham! :* <33

    OdpowiedzUsuń