czwartek, 25 lutego 2016

35.



 Od zawsze śniły mi się dziwne sytuacje. Mój mózg raczył mnie surrealistycznymi wizjami w których latam, spadam przez kilkanaście minut czy jestem goniona przez watahę zombie. Nie byłam więc zdziwiona kiedy zgubiłam się we własnym mieście szukając młodszego brata, który wcale nie był znowu taki mały żeby się zgubić. Mimo wszystko bardzo się bałam i krzyczałam jego imię biegnąc znanymi dzielnicami, mijając znajome budynki. Cholera jasna, co ja powiem mamie? Przecież miałam go pilnować, a gówniarz znowu zrobił co chciał. Jestem beznadziejną siostrą. Ciągle się bijemy, nie mam cierpliwości aby pomagać mu w zadaniach domowych. Z resztą on i tak nie chce ich odrabiać. Wolimy opychać się pizzą grając w gry wideo. Mama mówi, że jestem "skrajnie nieodpowiedzialna" i powinnam być poważniejsza, ponieważ niedługo będę pełnoletnia. Mamo, czy wiesz co twoja siedemnastoletnia córka robi, kiedy zapada zmrok? Chciałabym ci o tym opowiedzieć, o moim strachu, poczuciu winy i agresji. O tym, że świat wcale nie jest czarno-biały. Nie ma ludzi do końca złych i do końca dobrych. Można powiedzieć, że jesteśmy szarzy. Nie, lepiej brzmi kolorowi. Mienimy się wszystkimi kolorami tęczy, niektórzy świecą jak gwiazdy na czarnym niebie aby nagle zgasnąć, zostawiając otępiającą czerń. Tak było z moim tatą. Był dla mnie całym światem, opiekował się mną  i nagle jego światło zgasło. Zgasło kiedy najbardziej potrzebowałam ogrzać się w jego blasku. Ale nie jestem przecież sierotą. Co ma powiedzieć Robin? Cyborg? Raven? Czy to, że przeżywamy traumy, cierpimy sprawia, że życie zastosuje wobec nas taryfę ulgową? Nie. Życie nie zna takiego pojęcia. Żeby przeżyć trzeba szukać gwiazd uczuć, które ogrzeją serca. Jeżeli przestaniemy tego robić, staniemy się zimni, obojętni jak lód..
- Jak myślicie czy ona nas słyszy? Haaloo.. Mela... 
- Bestia, jesteś tak głupi, że aż śmieszny.. 
- Próbuję nawiązać kontakt, okej? W serialach też tak robią.
 Bestia? Dlaczego słyszę go w moim śnie? A ten drugi głos.. niemożliwe. Przecież to Cyborg! Śnią mi się moi przyjaciele. Tylko dlaczego nawet w mojej głowie się kłócą? Nie mogliby choć raz zachowywać się poważnie? 
- Dajcie spokój, leży już trzeci dzień.. Nigdy nie lubiła dużo spać, co nie Robin? 
 Czułam, że robi mi się gorąco. Dlaczego Cyborg zadaje tak nietaktowne pytania? Przecież straciliśmy go, a ja śpię..
- Jeżeli nie przestaniecie to obydwoje stąd wylecicie - burknął znajomy, znudzony głos.
 Przez kilka minut panowała przykładna cisza. Słyszałam ciche buczenie jakiegoś sprzętu, kroki, otwierane i zamykane ciągle drzwi. Poczułam, że moja głowa jest.. dziwna. Jakaś taka otępiona, jakbym przedawkowała leki przeciwbólowe. 
- Założę się, że jak się obudzi to powie coś w stylu "Przepraszam was, ale jakoś tak miałam nadzieję, że ten debil James jednak jest dobry. Wiecie, nie zwalczymy zła stając się źli..
- Zamknij się, Bestia - powiedziały trzy głosy na raz.
- Właśnie, zamknij się - wychrypiałam niewyraźnie starając się otworzyć oczy. 
 Dłuższą chwilę zajęło moim oczom skupienie się na otaczającej mnie rzeczywistości. Niestety, nie raz znajdowałam się w tym miejscu. W szpitalu, na sterylnie czystym łóżku, w otoczeniu mdłych ścian i mebli pozbawionych  przedmiotów. W mojej prawej ręce dostrzegłam kroplówkę przez którą sączył się jasny płyn. Stłumiłam odruch wymiotny na jej widok i skupiłam się na twarzach otaczającej mnie czwórki.
- Ty żyjesz! - pisnął Bestia rzucając się na mnie - Myślałem, że już się nie obudzisz! Z kim jadłbym chipsy oglądając piąty sezon "Kłamczuchów"?! Z kim chodziłbym na zakupy?! Kto tępiłby ze mną Cyborga..
- Ej! Wypraszam sobie! - oburzył się Cyborg. 
 Próbując delikatnie odepchnąć duszącego mnie Bestię przyjrzałam się przyjacielowi. Był dokładnie taki sam jak dawniej: jego usta rozciągały się w szerokim uśmiechu, silne ramiona oparł wygodnie o szafkę nocną i wydawał się być niczym nie zmartwiony. Powrócił cały i zdrowy.
 Raven stojąca tuż za chłopakiem uśmiechnęła się blado. Wreszcie nie wyglądała na chorą albo zmartwioną: nie miała podkrążonych oczu ani ziemistej cery. Ubrała się w czarne dżinsy i granatowy sweter podkreślający kolor jej oczu. Nie wyglądała wcale na wiedźmę albo córkę demona. Nikt nie ma prawa jej tak nazywać.
- Dobrze, że jesteś - powiedziała cicho.
 Uśmiechnęłam się szeroko zapominając o obleśniej rurce wczepionej w moją rękę. Najbliżej okna siedział Robin ubrany w ciemne dżinsy i koszulę w kratę. Jego niebieskie oczy wydawały się błyszczeć. On nic nie mówił. Z resztą nie musiał.
- Jak wrócimy do domu kupujemy chipsy te grubo krojone, wiesz, solone..
- .. obejrzymy jakiś meczyk! - podekscytował się Cyborg.
- Nie ma bata! - wrzasnął Bestia - oglądamy nasz serial!
 Raven uniosła znacząco do góry brew.
- A kiedy obejrzę mój film dokumentalny o mrocznej poezji? 
 Bestia rozpoczął wykład o tym, że mecz piłki nożnej jest zwykłym marnowaniem energii elektrycznej a wykłady o poezji to strata czasu. 
- Chyba kupimy drugi telewizor - wymamrotałam kiedy moi koledzy zaczęli używać wulgaryzmów.
 Do pokoju weszła  pielęgniarka, wyraźnie zirytowana.
- Będą panowie zmuszeni opuścić szpital jeśli natychmiast się nie uspokoją!
- Przepraszamy - wymamrotali zażenowani.
 Mimo ogromnej radości i faktu, że wcale nie jestem zmęczona, moje powieki znowu zaczęły mi nieznośnie ciążyć. Zamrugałam kilkakrotnie ale już słyszałam wszystko coraz ciszej.
- Kurczę.. chyba zasnę.. - wymamrotałam.
 Usłyszałam śmiechy i znowu pogrążyłam się w ciemności.

***

James:
- Czy ty nie potrafisz zabijać? - kpiła sobie ze mnie  Jinx, siedząc na blacie w kuchni.
 Zacisnąłem zęby i wyciągnąłem z lodówki kolejne piwo. Nie dam się sprowokować. Chciałem ją zabić, uderzyłem z całej siły. Nie wyszło mi po prostu. Co ja na to poradzę? 
- Zabijałem setki razy więcej niż ty - zapewniłem ją spokojnie rozsiadając się na krześle.
- Mhm.. I to, że po raz kolejny nie zabiłeś twojej eks-big-love to zwykły przypadek? 
- Dokładnie tak. 
 Otworzyłem głośno puszkę, upiłem łyk. Co znowu zrobiłem nie tak? Jakim cudem Melanie przeżyła? Cwaniara, zawsze wiedziała jak się ustawić. Nawet kiedy uderzyłem ją pustym pistoletem w tył głowy.. Powinna umrzeć. Padła na asfalt, nie oddychała. To przez to, że jej "luby" sprawnie udzielił jej pomocy. No i jeszcze ta czarodziejka, która uruchomiła robota. Zielony ją osłaniał. Kurczę, oni są naprawdę zgrani. Tak jakby wcale nie potrzebowali niczyich rozkazów żeby działać. Byli jak organizm, rozumieli się bez słów. Może tego im zazdroszczę. 
- A co z tą rudą miss świata? Wiadomo? - spytała po kilkunastu minutach ciszy dziewczyna.
 Zgniotłem pustą puszkę i rzuciłem do zlewu nawet nie wstając z miejsca. 
- Z tego co słyszałem jej siostra miała dopilnować, aby więcej się tutaj nie pojawiła, tak mówił Slade.
 Jinx pokiwała głową wzruszając chudymi ramionami.
- Ale nie wiadomo czy to zrobiła. Ruda jest silna.
- Aha - przytaknąłem wspominając słynącą z urody Tytankę.
 Moje wyobrażenia na temat piękności przerwał odgłos czyichś ciężkich kroków. Obróciłem się szybko i dostrzegłem stojącego w progu Jasona. Zaciskał nerwowo pięści zezując gdzieś w bok. Kurczę, pierwszy raz widzę, że czegoś się boi. 
- Co jest? Czyżby twoja drużyna przegrała mecz? - spytała Jinx uśmiechając się szyderczo.
 Zaśmiałem się i dodałem:
- Albo jakaś cycata lalka dała ci znowu kosza? 
 Jason przełknął nerwowo ślinę i powiedział zdecydowanie zbyt cicho:
- Mój ojciec przyjedzie do Jump City.


***


- ŻE CO?! BRUCE WAYNE TU PRZYJEDZIE?! - piszczał Bestia biegając po salonie w samych kalesonach.
- Melanie, zamknij oczy - nakazał Robin a ja posłusznie zacisnęłam powieki, czekając aż mój przyjaciel znajdzie spodnie. 
 Zajęło mu to dłuższą chwilę ponieważ cały nasz salon i aneks kuchenny wyglądały tak jakby nie sprzątano w nich przez miesiąc. Raven pojechała z Cyborgiem na zakupy ponieważ lodówka była przeraźliwie pusta. Po całym salonie walały się brudne naczynia, gazety, dokumenty, płyty, gry, ubrania Bestii i jakaś niebieska, damska odzież (nie wnikam skąd ona się tutaj wzięła). 
- To ja może powkładam naczynia do zmywarki - zaproponowałam obserwując z przerażeniem jak bose stopy Bestii depczą księgę Raven.
- Świetny pomysł. Ja pozbieram śmieci.
 Bestia wreszcie nie odstraszał nas swoją nagością, więc postanowił dla odmiany zepsuć nam humor swoim lenistwem. Rozsiadł się wygodnie na kanapie i włączył telewizję.
- Ruszaj swoją zieloną dupę w troki i sprzątaj swoje ubrania - warknął Robin rzucając w niego pustą butelką po soku.
 Przez następne pół godziny kłócili się o to, co kto ma sprzątać. Ja w tym czasie doprowadziłam do normalnego wyglądu kuchnię a z salonu znikły wszystkie naczynia. Szorowałam właśnie zlew kiedy Cyborg i Raven wtaszczyli wszystkie siatki z zakupami. Cyborg otworzył paczkę krakersów i zaczął głośno chrupać.
- Nie wiem jak wy, ale ja mam tremę, przed spotkaniem z tak zacną personą - wyznał wpychając do ust ostatni smakołyk. 
 Raven pochowała do szafek wszystkie produkty i warknęła na Bestię, który rzucił jej książki w kąt. 
- A  co my ugotujemy na obiad?! - wrzasnął nagle Bestia kiedy dziewczyna zdzieliła go po głowie pięścią. 
Oparłam się o blat biorąc głęboki oddech. Stresowałam się bardziej niż inni. Boję się, że ojciec Robina mnie nie polubi. Jeżeli powie, że jestem nieodpowiednią dziewczyną dla jego syna? Albo jeżeli uzna moją "pracę" u Slade'a za zdradę? Jak mam mu to wyjaśnić? Czy może lepiej milczeć? Tyle pytań cisnęło mi się na usta ale uśmiechnęłam się i powiedziałam:
- Robimy spaghetti, a na deser upiekę ciasteczka. 
- O tak! - uśmiechnął się rozmarzony Cyborg.

  Podczas kiedy Robin i Cyborg pojechali patrolować miasto, Raven i Bestia zaszyli się w gdzieś razem ja zajęłam się  gotowaniem. Mieszałam w wielkim kotle z makaronem, doprawiałam sos, starłam żółty ser. W międzyczasie zagniotłam ciasto i wycięłam okrągłe kształty. Kiedy spaghetti było już ciepłe i gotowe do podania, a ciasteczka wstawiłam do piekarnia poszłam do swojego pokoju przebrać się w coś ładnego. 
 Zerknęłam na moje nieużywane łóżko. Każdą noc spędzam w innej sypialni, mogłabym przenieść tam swoje rzeczy. Wybrałam dżinsową spódniczkę i błękitny sweter z dekoltem w serek. Związałam włosy w kucyk i założyłam kolczyki. Umalowałam rzęsy i wróciłam do kuchni aby sprawdzić mój wypiek. 
- Uff, nie spaliłyście się - mruknęłam obserwując rosnące, rumiane ciasto. 
 Podśpiewywałam sobie pod nosem nakrywając do stołu. Poukładałam  talerze i odwróciłam się po szklanki, kiedy usłyszałam głos otwieranych automatycznie drzwi. Pomyślałam, że to Bestia wpadł aby się ze mną podroczyć więc krzyknęłam:
- Spadaj, bo jeść i tak nie dostaniesz!
- Nie zamierzam nic wyjadać - odpowiedział poważny głos a mnie zamurowało.
 Odwróciłam się w kierunku drzwi. Na progu stał wysoki, ciemnowłosy mężczyzna o niebieskich oczach. Widać, że jest bardzo umięśniony i wysportowany. Ubrany w elegancką koszulę i dżinsy, niezwykle przystojny. Otworzyłam usta, chcąc coś powiedzieć ale nic mądrego nie przychodziło mi do głowy. 

-----------------------------------------------------
Witajcie!
Od kilku dni leżę w domu i staram wyleczyć grypę.. Rozdział pisałam o 4 nad ranem, więc jeżeli coś jest z nim nie tak to napiszcie w komentarzach śmiało ;3
Pozdrawiam <3

wtorek, 9 lutego 2016

34.

- Powiedz, jak bardzo mnie kochasz, mała - mruczał Robin trzymając moją koszulkę wysoko uniesioną, tak abym nie mogła jej dosięgnąć.
 Siedzieliśmy na łóżku w jego pokoju, ja próbując uczyć się historii a on rozpraszając moją uwagę. Ze złością rzuciłam w niego zeszytem od angielskiego. 
- Jesteś głupi jak but! - krzyknęłam odsuwając się - przez ciebie nic się nie nauczę! 
  Uśmiechnął się rozbawiony i objął mnie ramieniem. Chciałam go odepchnąć ale nie miałam na tyle siły. Westchnęłam więc zniecierpliwiona i zamknęłam podręcznik. Pocałował mnie w policzek.
- Uwielbiam cię denerwować.
- Zobaczymy czy będziesz taki mądry, kiedy zaczną ci się palić gacie - mruknęłam.
- Zawsze, kiedy cię widzę palą mi się gacie - wyznał.
- Jesteś niemożliwy - jęknęłam. 
 Usłyszeliśmy kroki na korytarzu więc odskoczyliśmy od siebie jak oparzeni. Ponieważ siedziałam na krawędzi łóżka, spadłam z głośnym hukiem na podłogę. Skrzywiłam się czując jak plecy pulsują mi boleśnie. Zatroskany Robin nachylił się żeby sprawdzić czy nic mi nie jest i zaraz wybuchł śmiechem na widok mojej miny.
- Bardzo.. ś-śmieszne - wymamrotałam i w tym samym momencie w drzwiach pokoju stanęła Raven. 
 Na widok mnie leżącej na podłodze, Robina siedzącego na łóżku i spoglądającego na mnie z góry zrzedła jej nieco mina. 
- Co wy wyprawiacie? - spytała znudzona. 
- My tylko.. ee.. - spróbowałam niezdarnie wstać. 
 Kiedy wreszcie doprowadziłam się do porządku a Robin przestał cieszyć się jak głupi Raven odetchnęła głęboko. Miała fioletowe cienie pod oczami i była jeszcze bledsza niż zwykle. Wyglądała na bardzo zmęczoną,
- To dzisiaj. Dzisiaj jesteśmy umówieni z Gizmo - wyjaśniła.

***

  Słońce chyliło się już ku zachodowi. Jak zwykle nie przygotowałam się do szkoły, nie posprzątałam w kuchni i nie jadłam nic od śniadania. Czas wydaje mi się przeciekać między palcami, a kiedy jesteśmy z Robinem sami zapominam o całym świecie. Możemy godzinami się przekomarzać, żartować i śmiać się jak głupi. Ale koniec z tym, nakazałam sobie twardo. Od dzisiaj uczę się przynajmniej dwie godziny dziennie i regularnie sprzątam. 
- Jak ja nie znoszę tego kurdupla - wymamrotała Raven przepuszczając mnie w drzwiach przed mieszkaniem Gizma. 
 Wywróciłam teatralnie oczami. W tym momencie myślałam tylko o Cyborgu. 
- O, co to się stało? Wiedźma i blondyna same? - zakpił chłopięcy głosik gdzieś z drugiego pokoju. 
 Raven policzyła cicho do dziesięciu a ja krzyknęłam głośno:
- Powiedz co mamy zrobić! 
 Gizmo pojawił się tuż przede mną, niosąc srebrny prostokącik. Chłopiec był tak malutki, że musiałam schylić się aby nie patrzeć na niego z góry. Był poirytowany i wyraźnie niezadowolony z obecności mojej przyjaciółki. Nie rozumiem dlaczego Robin uparł się żeby Raven mi towarzyszyła, równie dobrze mogłabym przyjść tutaj sama. Ale przecież on jest naszym liderem i musimy wykonywać jego polecenia. Poczułam, że się rumienię.
- Więc słuchaj, laleczko. Musicie unieszkodliwić blaszaka i podłączyć do jego sytemu to urządzenie - wskazał na prostokącik - dzięki temu będę mógł usunąć wirusa, który nim steruje.
 Pokiwałam głową biorąc od niego sprzęt. Uśmiechnęłam się wdzięcznie a on tylko się skrzywił.
- Może nie zauważyłeś, mały odkrywco, ale my nie mamy pojęcia gdzie on teraz jest - warknęła stojąca tuż za mną Raven.
- Tępaki, zaraz wam pokażę..
 Gizmo zaprowadził nas do sąsiedniego pokoju. Panował tam okropny bałagan, wszędzie walały się kartonowe pudełka, płyty CD i kable. Nad niewielkim, drewnianym stolikiem wsiał duży, plazmowy telewizor. Chłopiec włączył komputer i zaczął nienaturalnie szybko przyciskać klawisze klawiatury. Nauczyciel informatyki byłby zachwycony, pomyślałam. 
- Ta czerwona kropka to wasz kumpel.
 Poczułam, że krew odpływa mi z twarzy. Cyborg znajdował się obok siedziby Slade'a.

***

- NIE POJEDZIESZ! - wrzasnął Robin tak głośno, że Raven wytrzeszczyła zdumiona oczy
 Zapięłam bluzę o wiele szybciej niż normalnie.
- Właśnie, że pojadę! To mój przyjaciel! - krzyknęłam zadzierając głowę, żeby spojrzeć mu prosto w oczy.
- Nie. To rozkaz - powiedział wściekły.
 Uniosłam do góry brew. Twierdził, że nie mogę zbliżać się do Jamesa po tym co ostatnio się stało. Ale chyba nie uważał, że będę sobie smacznie spała w wież kiedy moi przyjaciele będą narażać własne życie? 
- Wiesz gdzie możesz sobie wsadzić te swoje rozkazy? - spytałam spokojnie.
- Ty mała, podła.. - zacisnął dłonie w pięści ale Raven postanowiła zainterweniować:
- Robin, jeżeli chce to niech idzie. Przecież nie jest bezbronna.
 Jego mina wskazywała, że jest dokładnie odwrotnie ale już się nie odzywał. Zamiast tego zatrzasnął drzwiczki samochodu Cyborga z taką siłą,  że szyby niepokojąco zadrżały. Usiadłam z tyłu i odwróciłam się w kierunku szyby. Będę ignorować jego idiotyczne spojrzenia. Raven usiadła na siedzeniu obok kierowcy i włączyła radio. Podawali właśnie lokalne wiadomości.
- ... policja prosi o zachowanie ostrożności..
- Czemu ty mnie nigdy nie słuchasz? 
- ... w związku z licznymi..
 Zacisnęłam usta i skupiłam się na rozmytym obrazem za oknem. Drzewa zdawały się zlewać w jeden żywopłot.
- Ale widocznie masz w dupie to, że się o ciebie martwię i że mi na tobie zależy - dokończył dociskając pedał gazu
 Raven zamurowało.
- Mi też na tobie zależy, kurwa - warknęłam.
 Mimo złości uśmiechnął się rozbawiony. 
- Ee.. chyba już powinniśmy zwolnić, co? - spytała Raven przerywając naszą dziwną wymianę zdań. 
 Zatrzymaliśmy się na poboczu. Kilka minut biegliśmy truchtem rozglądając się dookoła. Wytężałam wzrok mając nadzieję dostrzec gdzieś mojego przyjaciela. Nic z tego, jest zbyt ciemno, mało tutaj latarni.
- Mamy wejść do domu Slade'a? To są chyba jakieś jaja.. - mruknęłam.
  Nagle po drugiej stronie ulicy ktoś wybuchł głośnym śmiechem. Zmrużyłam oczy i dostrzegłam dwie wysokie postacie. Jak mogliśmy ich nie zauważyć?
- Melanie myśli tylko o jajach - skomentował Czerwony X.
- Biorąc pod uwagę to z kim się teraz spotyka.. cóż.. bez komentarza.. - zadrwił James.
 Robin wyciągnął z kieszeni mały dysk, Raven uniosła się kilka centymetrów nad ziemią mamrocząc zaklęcia. Czerwony X wskazał na coś tuż za naszymi plecami. Odwróciłam się i zobaczyłam Cyborga. Mierzył do mnie ze swojej broni. Odruchowo posłałam w jego kierunku ogromy głaz, który uderzył go na tyle mocno, że chłopak upadł nieprzytomny.
- Co ja zrobiłam.. - jęknęłam przerażona podbiegając do niego.
 Ale Raven i Robin walczyli z naszymi przeciwnikami. 
 Dotknęłam ramienia nieprzytomnego przyjaciela. Usta miał lekko otwarte, oddychał powoli. Czyli żyje! Pogrzebałam chwilę w kieszeni, wyciągnęłam z niej sprzęt, który wręczył mi Gizmo. Musiałam nieźle się wysilić aby przewrócić Cyborga na brzuch. Znalazłam przycisk na plecach i umieściłam srebrne pudełeczko modląc się żeby zadziałało.
- Eee.. Gizmo, możesz już działać - szepnęłam czując się jak skończona idiotka. 
 Nie wiem czy zrozumiał, ale usłyszałam potworny dźwięk. Chrzęst łamanej kości. To Robin złamał Jamesowi kość w ręce. Wstałam tak szybko aż zakręciło mi się w głowie. James leżał na drodze, bezbronny a Robin celował do niego  z broni. Przecież nie może mu nic zrobić. On nie jest taki. Szłam jak w transie, nie panując nad tym co robię. Położyłam dłoń na ramieniu Robina.
- Nie - nakazałam mu.
 Podeszłam do Jamesa i przyjrzałam się jego wykrzywionej pod dziwnym kątem ręce. Popatrzyliśmy sobie prosto w oczy. Zielone, piękne oczy. Co ja robię?
 Odwróciłam się w kierunku wściekłego Robina i powiedziałam:
- Wszystko dobrze, on.. 
 W tym samym momencie poczułam dotkliwy ból z tyłu głowy i straciłam przytomność.