Nie wiedziałam jak zacząć. Wszyscy patrzyli na mnie uważnie. Bestia korzystając z nieuwagi kolegi wyciągnął tofu. Raven wreszcie zaszczyciła mnie swoją uwagą.
- Ja wczoraj w nocy byłam u siebie w domu i Slade on.. Ja.. Przysięgam, chciałam do was zadzwonić, ale wyrwał mi telefon, bałam się.
Zauważyłam jak Robin skrzywił się. Nienawidził Slade'a podobnie jak wszyscy w tym pomieszczeniu. Z resztą nic dziwnego tylko ze mną jest coś nie tak.
- I tyle? Przyszedł i poszedł? - spytał Cyborg.
Bałam się im o tym mówić. To co stało się w tym lesie.. Ja dalej nie mogę tego zrozumieć.
- On.. On pokazał mi, że.. mam moc..
Zapadła grobowa cisza. Słyszałam ciche buczenie lodówki. Czy Tytani są w szoku? Czy wiedzieli o wszystkim?
- Mówiłem - krzyknął Robin uderzając pięścią w stół - że coś od niej chce!
Raven popatrzyła na niego i pokiwała głową. Widocznie była tego samego zdania. Pozostali byli zszokowani. Widocznie nie potrafili sobie wyobrazić, że ktoś taki jak ja może dysponować jakimiś strasznymi umiejętnościami. Gwiazdka wstała.
- I co? Masz powiedzieć wszystko - zażądała piękna dziewczyna patrząc na mnie niechętnie.
- Proponował abym się do niego przyłączyła. Powiedział, że razem będziemy niepokonani.
Widocznie wszyscy stracili apetyt bo nikt nic nie jadł.
- Musimy się naradzić - powiedział Robin przeczesując włosy palcami.
Wstałam. Nie chciałam być w miejscu w którym nie jestem mile widziana.
- A ty dokąd?
- Muszę iść do szkoły - powiedziałam chociaż minęły już dwie pierwsze lekcje i nie miałam zamiaru tam iść.
- Cyborg, zawieź ją i wracaj jak najszybciej. - rozkazał lider.
Ruszyłam za chłopakiem w stronę wyjścia. Szłam tymi przeklętymi korytarzami czując się okropnie. Zdałam sobie sprawę, że nic w moim życiu nie będzie takie same. Z dniem w którym spotkałam Slade'a wszystko się zmieniło.
Wsiadając do niebieskiego auta zerknęłam na Cyborga. Bałam się, że jest wściekły, ale nie. Wydawał się być zmartwiony.
Przyjrzałam się budynkowi w którym mieszkała piątka młodych ludzi. Jaka to piękna budowla! Wielka wieża w kształcie litery T położona na małej wyspie. Wokoło była woda. Przejeżdżaliśmy właśnie mostem.
- Czym się martwisz? - spytał mnie mój towarzysz.
- Że.. Gwiazdka jest chyba na mnie zła.
Cyborg pokręcił z niedowierzaniem głową.
- Groźny przestępca ma cię na swoim celowniku a ty martwisz drobnostkami.
- Czy moglibyśmy pojechać do mojego domu?
- Oj, nie znałem cię od tej strony. Wagarować..
Droga do mojego domu zajęła nam sporo czasu. Nie chciało mi śledzić uważnie trasy. Jedyne na co miałam teraz ochotę to położyć się i nie myśleć o tym co się wydarzyło.
Kiedy byliśmy już na miejscu Cyborg powiedział:
- Nie masz się czego bać. Obronimy cię.
Pokiwałam głową. Nie o siebie się bałam.
***
Czy to możliwe żeby w ciągu kilku dni moje życie stanęło do góry nogami? Nie byłam już tą samą beztroską Melanie którymi jedynymi problemami są sprawdziany i lekcje do odrobienia. Nie byłam tak jak moje koleżanki pogodną dziewczyną mającą przed sobą spokojne wakacje, miłość czy przyjaźń. Bałam się. Czego konkretnie? Mogę przez nieuwagę zrobić komuś krzywdę. Martwiłam się o mamę i Adama. Jak zareagują na moje dziwne zachowanie? Już teraz zaczynają coś podejrzewać. Nie mogłam się na niczym skupić, ciągle o wszystkim zapominałam, snułam się po domu jak blada zjawa. Nie pamiętam kiedy ostatnio się uśmiechnęłam.
Slade. Co noc śniły mi się koszmary. Bałam się, że znajdzie jakiś sposób żeby zmusić mnie do służby u niego. Obawiałam się jak na moje zniknięcie mogą zareagować moi przyjaciele i rodzina? Co ze szkołą, co z moją przyszłością? Czy już niedługo będę musiała zmienić moje życie już na zawsze?
Te pytania nie dawały mi spokoju. Jestem w pracy, powinnam się skupić jednak nie mogłam przestać nerwowo stukać palcami o blat. Nie myśl o żadnej mocy, o wodzie o niczym..
Usłyszałam krzyki na ulicy. Coś się stało, coś bardzo złego. Wybiegłam na zewnątrz.
Sąsiedni budynek palił się. Czerwone płomienie, duszący dym. Ludzie panikowali, widziałam przerażenie w ich oczach. Przepchałam się przez tłum na sam przód.
Jakaś kobieta w wieku mojej mamy szlochała.
- Tam jest moje dziecko.
Nie wiele myśląc wbiegłam do budynku. Zasłoniłam usta rękawem bluzy. Dobra, teraz moja moc ma mnie słuchać. Czując się jak skończona idiotka wyobraziłam sobie jak płomienie ognia unikają mojego ciała, rozstępują się. Zamknęłam oczy, zaczęłam machać ręką. Rozchylając powieki zauważyłam, że jakimś cudem to działa. Ja nie mogę!
Dobra, nieważne. Pobiegłam kilkanaście metrów krztusząc się dymem.
Moim oczom ukazał się przerażający widok. Chłopczyk stał na wysokiej komodzie która była cała w ogniu. Mały zanosił się płaczem. To jakiś cud, że przeżył, pomyślałam.
Oczy łzawiły mi niemiłosiernie. Podchodząc to komody zauważyłam, że nie czuję żaru ognia. Czy to możliwe, że żywioł jest mi posłuszny? Zdjęłam bluzę zostając tym sposobem w samym czerwonym podkoszulku. Wzięłam dziecko na ręce,zasłoniłam mu nos i usta bluzą.
Odwróciłam się. Wstrzymałam oddech. Ledwo co widziałam przez te łzawiące oczy. Mrugnęłam kilkakrotnie. Wyobraziłam sobie ustępujące płomienie. Nic się nie działo. Nagle poczułam żar na plecach. Szybciej, szybciej! Oderwałam jedną rękę od ciała chłopca i zaczęłam machać, zamknęłam oczy, błagałam.
No ja nie mogę udało się! Nie mam pojęcia od czego to zależy. Przyciskając do siebie przerażone dziecko pobiegłam ile sił w nogach w kierunku wyjścia. Dyszałam mając wrażenie, że zaraz wypluję płuca. Niech wezwą karetkę!
Znalazłam się wreszcie na świeżym powietrzu. Nie miałam siły więc uklękłam wypuszczając chłopczyka. Pobiegł do mamy.
Uśmiechnęłam się mimo niesamowitego bólu gardła, duszności i łez płynących po policzkach. Jak przez rozmazaną szybę zauważyłam płaczącą z radości matkę tulącą dziecko.
Jedyne co pamiętam dalej to chłód asfaltu pod moimi policzkami.
Bardzo sympatycznie piszesz :D . Jesteś sympatyczną osobą i sympatycznie się to czyta :3
OdpowiedzUsuńMam problem. Albowiem jest krótkie. Ale fajne. Czekam na next. <3 Pozdrowionka
OdpowiedzUsuńEm
Wow ,jaka akcja ^^ czekam na naxta :3
OdpowiedzUsuń