piątek, 29 lipca 2016

40.

Jak to możliwe? Przecież to nie może być prawda. Nie mam nawet osiemnastu lat, a okazuje się, że muszę już być odpowiedzialna, nadszedł czas abym dorosła. Nie mam pracy, domu. Nie mam niczego, mało tego muszę zapewnić byt małej istotce, która wkrótce pojawi się na świecie. Czy można sobie wyobrazić bardziej stresującą sytuację? W oczach stanęły mi łzy, odchrząknęłam aby się nie rozkleić. Wbrew sobie, poczułam jak w głębi mnie kiełkuje małe ziarenko szczęścia i nadziei. Będę miała kogoś, kto będzie mnie kochał bezwarunkowo, na zawsze. Śliczny chłopczyk lub piękna dziewczynka. Oby tylko było podobne do ojca, mam nadzieję, że nie odziedziczy urody po mnie. Zdążę jeszcze ukończyć szkołę średnią, zdam egzaminy, uczyłam się do nich tyle miesięcy. A kiedy maluszek trochę podrośnie pójdę na studia. Jakoś sobie poradzimy.
  Przypomniałam sobie, że przecież nie jestem sama. Niebieskie oczy mojego rozmówcy przyglądały mi się uważnie, szukając oznak strachu, paniki może złości. Bruce musiał zdziwić się jednak, kiedy opanował mnie stoicki spokój. Pełna nadziei postanowiłam walczyć o moją przyszłość. O naszą przyszłość.
- Mogę cię zapewnić o mojej pomocy..
 Przerwałam mu zniecierpliwiona:
- Och, poradzę sobie. Zostanę tutaj przez kilka dni i coś wymyślę.
 Tylko to nie będzie takie proste, dodałam w myślach. Cokolwiek teraz nie uczynię, muszę pamiętać, że jestem odpowiedzialna nie tylko za siebie, ale także za moje dziecko. Nie mogę być teraz egoistką.
- Hej, o czym się tak rozprawia? - zagadnął wesoło Tim, otrzepując kurtkę ze śniegu. Kawałki lodu utkwiły w jego ciemnych włosach, a policzki miał zaczerwienione od zimna.
 Poprawił ciemną torbę, wypełnioną zapewne podręcznikami. Usiadł obok ojca i zabrał mu kawę z łobuzerskim uśmiechem. Upił łyk i przyjrzał nam się uważnie.
- Ej, co się dzieje..
 Postanowiłam, że to ja ogłoszę "radosną nowinę".
- Hmm.. jak to powiedzieć zostaniesz wujkiem - wypaliłam, opuszczając zażenowana wzrok.
  Chłopaka wyraźnie zatkało, jednak po chwili poczułam jak mocno przytula mnie do siebie. Poczułam silne mięśnie, rześki zapach zimy.
- Ale bomba! Gratuluję! Witaj w rodzinie! - pocałował mnie w policzek, a ja zszokowana nawet się nie uśmiechnęłam.
 Bruce wybuchł śmiechem, nie mogąc nadziwić się radosnej reakcji syna. Damian, który widocznie słyszał całe zajście wdrapał się na szafkę kuchenną i otworzył paczkę cukierków. Wsadził kilka w całości do ust.
- Tylko nie myślcie, że będę się nim bawił - burknął.
- A ja owszem. Nauczę młodego grać w nogę! - zaoferował się Tim, przestając mnie wreszcie przytulać.
- Albo ją - zauważyłam.
 Chłopcy wywrócili teatralnie oczami.
- Muszę zadzwonić do Barbary, ciekawe co na to wszytko powie! - oznajmił starszy brat i wyszedł, aby poszukać swojego telefonu.
- Teraz chyba nigdzie się stąd nie ruszysz - uśmiechnął się Bruce.


***


Robin:

Od kilku dni Melanie nie dała znaku życia. Zacząłem się już poważnie niepokoić, wydzwaniałem do niej po kilkanaście razy dziennie, niestety bezskutecznie. Chciałem pojechać jej poszukać, sprawdzić możliwe miejsca jej pobytu. Cyborg i Bestia również się o nią martwili, zastanawiali się gdzie ona się podziewa. Raven zdecydowanie sprzeciwiła się podejmowaniu "akcji poszukiwawczej"  i uparcie powtarzała, że Melanie nic nie grozi, jeżeli będzie chciała to wróci i sama wszystko nam wytłumaczy. Kiedy spytałem o powód jej ucieczki, Raven zamilkła. Sam nie wiem czy zna prawdę i nie chce mi jej wyjawić czy po prostu kłamie. To wszystko nie mieściło mi się w głowie. Dlaczego Mel nie chce powiedzieć co ją trapi swoim przyjaciołom? Już na pewno powinna wszystko mi wytłumaczyć. Przecież ją kocham, chcę dla niej jak najlepiej. Cholera, nigdy nie miałem szczęścia do dziewczyn. A teraz to w ogóle jestem w beznadziejnej sytuacji. 
     Oczywiście, ogromnie się cieszę, że Star jest cała i zdrowa. Kiedy wróciła i rzuciła mi się w ramiona, nie mogłem nie śmiać się głośno, zadowolony, że znowu jest w drużynie. Potrzebujemy jej jako przyjaciółki i jako Tytanki, jest częścią nas. Jednak nie mogę oprzeć się wrażeniu, że to co kiedyś do niej czułem to tylko wspomnienie, iluzja. Teraz jest dla zwykłą przyjaciółką, bliską osobą z którą mogę szczerze porozmawiać. Problemem jest jak ja mam jej to powiedzieć? Zraniłem w życiu już tyle drogich mi osób, nie chcę aby Gwiazdka dołączyła do ich grona. Póki co nie dałem nic po sobie poznać i uśmiechałem się jak głupi do sera, kiedy Cyborg oszalały z radości przypalił tosty, które zamierzał zaserwować z musztardą (ulubiony posiłek Gwiazdki), Bestia jednak był przygnębiony z powodu Mel. To dziwne, że ta dwójka tak bardzo się dogaduje. Nie obrażając intelektu Gara, nie pasują do siebie z uwielbiającą czytać, spokojną Melanie. Przecież ona, gdyby mogła cały czas spędzałaby z książkami, zachwycałaby się historią kina i gotowałaby dla wszystkich przysmaki, czego oczywiście nie można powiedzieć o Bestii. Podobno przeciwieństwa się przyciągają. Raven zdawała się w ogóle nie brać udziału w zbiorowym świętowaniu powrotu przyjaciółki. Oczywiście, kiedy ją zobaczyła, uśmiechnęła się i mocno ją uściskała, co samo w sobie jest jak na nią dużym wyczynem. Teraz jednak ukryła się w swoim pokoju, mamrocząc zaklęcia. Nie mam zamiaru jej zdenerwować, więc nie będę się wtrącał się czym się zajmuje. 
  Siedziałem w swoim pokoju, przeglądając najnowsze wydanie gazety z bieżącymi informacjami. Szukałem jakichś poszlak na temat Jinx. To, że pomaga Slade'owi i jego bandzie nie daje mi spokoju. Coś mi tu nie pasuje. Przecież ona go nie potrzebuje, jest wystarczająco silna aby poradzić sobie sama, na tyle inteligentna aby sama planować i dokonywać zbrodni. W jakim celu w ostatnim czasie razem okradli fabrykę broni, którą według źródeł Cyborga już posiadają? Czyżby planowali jakąś szeroką akcję zbrojną? Ale do tego nie potrzebowaliby akurat tego rodzaju broni, przecież Slade ma swoich usługach nowoczesne roboty. Tak jakby od nowa budował swoją armię, co jest w naszej ocenie całkowicie zbędne. Jeszcze do tego mój brat, James i Jinx. Cholera, nic się tutaj nie trzyma kupy. 
  Moje rozważania przerwał natarczywy dźwięk dzwoniącego telefonu. Podszedłem do drewnianego stolika i zerknąłem na wyświetlacz. Ale niespodzianka! To Barbara! W mojej głowie pojawiły się setki wspomnień związanych z dziewczyną, z którą spędzałem mnóstwo czasu jako dzieciak. 
- Cześć, Barb - przywitałem się.
- Hej - odpowiedziała mi poważnie.
 O nie. Coś się tam musiało u nich stać któremuś z moich braci albo tacie..   Często myślę o Gotham, miejscu tak dla mnie bliskim, ważnym. Starając się trzymać nerwy na wodzy spytałem:
- Coś się stało? 
 Chwilowa cisza. 
- Uznałam, że powinieneś o tym wiedzieć. W końcu sprawa dotyczy bezpośrednio ciebie - oznajmiła zdenerwowana. 
- Więc mów o co chodzi - ponagliłem ją zniecierpliwiony. 
- Chodzi o twoją dziewczynę. 
- Skąd wiesz o Melanie? 
- Bo jest teraz w Gotham.
 Po co ona tam pojechała?
- .. i co z nią? - wydusiłem w końcu.
 Barbara spokojnym tonem wyjaśniła mi całą sytuację. Nie byłem w stanie odpowiedzieć, ponieważ telefon wypadł mi z dłoni i uderzył z całej siły w podłogę. 


----------------------------------------------------------------
Cześć wszystkim!
Niedawno wróciłam z Anglii, teraz dopiero "wzięłam się" za napisanie jakiegoś krótkiego rozdziału. Mogę zdradzić, że szykuję małą niespodziankę, w opowiadaniu wydarzy się coś smutnego, może wzruszającego :D
Dajcie znać jak się Wam podoba!