środa, 29 lipca 2015

21.

- Tato! - krzyczałam - tato! Złapałam biedronkę!
 Podbiegłam szybko do wysokiego, jasnowłosego mężczyzny który siedział przy kuchennym stole. Uśmiechnął się promiennie na mój widok. Mój tata ma zaraźliwy śmiech. 
- To świetnie, Melciu. Chodź zjesz coś, cały czas tylko się bawisz.
- Nie! Złap mnie tato! - pisnęłam i zaczęłam uciekać.
 Silne, szerokie ramiona ojca złapały mnie a ja zaczęłam machać krótkimi nóżkami żeby mnie wypuścił. 
- Nie zjem! Nie zjem! - piszczałam.
  I nagle ta sceneria zmieniła się jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Nie byłam już w skromnej kuchni naszego domku tylko w białym, sterylnie czystym pomieszczeniu. Obok mnie stał wózek w którym spał mały Adam. Czekałam niecierpliwe a jakaś pani w białym stroju zerkała na mnie co chwilę. Gdzie ja się znajduje? Gdzie są mamusia i tatuś? 
- Mama! - krzyknęłam.
 Do dziwnego pomieszczenia weszła mama. Była taka sama jak zawsze; z krótkimi, brązowymi włosami i ciemnymi oczami. Tylko po jej policzkach płynęły łzy, nos miała czerwony w ręku ściskała chusteczkę. Nagle ogarnęła mnie panika. O co chodzi? Gdzie jest tata? Kiedy wrócimy do domu? 
- Melciu.. muszę ci coś powiedzieć.. 
- Gdzie jest tata? - spytałam rozglądając się po białym pokoju.
 Mama przytrzymała mnie za rękę. Spojrzała na mnie przerażona i zrozpaczona. 
- Taty już nie ma. 
 Zdziwiłam się. Jak to? Mój tata, taki silny, wysoki i zawsze uśmiechnięty mężczyzna. Młody, zdrowy.. Nieprawda. Mama tylko żartuje a tata zaraz wyskoczy zza białej szafki z lekarstwami i porwie mnie w ramiona. 
- To nieprawda!  - wrzasnęłam - kłamiesz! Kłamiesz! On by mnie nigdy nie zostawił! 
 Pielęgniarka spojrzała na nas zszokowana. Adam obudził się i zaczął płakać. Mama gładziła mnie po głowie i szeptała żeby mnie uspokoić. Odepchnęłam jej dłoń.
- Idę szukać taty! Zostaw mnie! 
 Ubrana na biało kobieta podeszła do nas. Powiedziała spokojnym, rzeczowym tonem:
- Twój tata nie żyje.
 Mój tata nie żyje. Ból zalał moje serce, zaczęłam krzyczeć i płakać jednocześnie. To niemożliwe.

 Otworzyłam oczy. Znajdowałam się w tym samym, zamkniętym pomieszczeniu z pustą już kroplówką. Płakałam przez sen. Śniło mi się to co było kiedyś. Jaki to ma sens?  Minęło kilka lat od tragicznego wypadku a ja nadal to przeżywam. Nigdy się z tym nie pogodziłam. To wspomnienie jest wyraźniejsze od innych, może dlatego, że nigdy w życiu nie czułam takiego bólu. Musieli mnie związać? Nie mam nawet jak otrzeć łez. Przestań o tym myśleć, weź się w garść. Nie wspominaj jego uśmiechu, silnych ramion.. w taki śmieszny sposób odgarniał jasne włosy z czoła! Pracował jako robotnik fizyczny, zawsze był bardzo silny.. Mama mówiła, że poznali się w szkole średniej. Ona była wzorową uczennicą, taką która startuje w różnych konkursach i zdobywa medale. Na początku nie bardzo się lubili, koledzy ojca dokuczali mamie. Ale po pewnym czasie zaczęli się spotykać..
- Nie rozumiem, po co jesteś mu taka potrzebna. Beczysz jak małe dziecko - oznajmił James.
 Jego zielone oczy połyskiwały groźnie. Ubrany w ciemne dżinsy i skórzaną kurtkę prezentował się prawie jak model. Zauważyłam, że jest uzbrojony. Chce mnie zastrzelić? Wyciągnął butelkę z wodą.
- Nie chcę nic od ciebie - mruknęłam. 
- No to umrzyj z pragnienia - wzruszył ramionami.
- No dobra - warknęłam.
 Odłączył kroplówkę, rozwiązał krępujące mnie liny. Au, bolą mnie ramiona. Wypiłam prawie całą butelkę na raz. Nie wiem od ilu godzin się tutaj znajduje ale dobrze, że pomyślał o tym, żeby mi coś przynieść. 
- Kim jesteś? - spytałam.
- Po co ci to wiedzieć? 
- Nie odpowiada się pytaniem na pytanie - stwierdziłam rzucając w niego pustą butelką.
 Złapał ją zręcznie i cisnął w kąt. 
- Jak taka ładna dziewczyna może aż tak irytować człowieka? 
 Czułam, że robię się czerwona. Taki przystojniak mówi, że jestem ładna? Melanie, to twój wróg! Ale mnie łatwo rozproszyć.
 Wstałam. 
- Chodź. Musisz się z nim spotkać.
 A było tak miło. 
 Wyszliśmy z pustego pomieszczenia. Szliśmy w górę, po schodach. Okazało się, że siedziałam w piwnicy. Znajdowałam się w pięknym domu.
 Ogromny salon z pięknymi, ozdobnymi oknami i białymi ścianami sprawiał wrażanie bardzo nowoczesnego. Po środku stała wielka, czarna kanapa, naprzeciwko niej plazmowy telewizor. Mały szklany stolik zawalony gazetami i duży stół przy którym jadano posiłki. Po prawej stronie znajdowała się wieża stereo ze stosem schludnie ułożonych płyt CD. Obok tego znajdowały się ciemne drzwi.
 Szłam za Jamesem w ich kierunku.
 Przeszliśmy przez równie ładną kuchnię, z drewnianymi blatami, czerwoną kuchenką i dużą lodówką. Za oknem dostrzegłam piękne niebo i drzewa. Gdzie ja jestem?
- Teraz znowu na dół - usłyszałam.
 Otworzył przede mną kolejne drzwi i schodziliśmy po drewnianych schodach. 
 Pomieszczenie w którym się znalazłam było całkiem inne. Pełno było tutaj ekranów, wycinków gazet i komputerów. Broń, stroje, maski. Tutaj nie było żadnych okien.
- Przyprowadziłem ją, panie!
 Panie? Przygryzłam wargę żeby się nie roześmiać. Jeśli Slade każe mi się tak do siebie zwracać to chyba wybuchnę ze śmiechu.
 Ale kiedy znowu go zobaczyłam dobry humor zniknął tak szybko jak się pojawił.
- Melanie, chyba zdajesz sobie sprawę z zaistniałej sytuacji, prawda? - spytał.
- Nie jestem głupia, Slade - wycedziłam starając się nie patrzeć na tę zakrytą maską twarz.
 James wywrócił teatralnie oczami. Slade włączył jeden z ekranów, na którym dostrzegłam coś w rodzaju wielu czerwonych tuneli. Oprócz czerwonych dysków krążyło w nich coś jeszcze. Coś dziwnego.
- Mam dostęp do twojego organizmu. W twoim ciele krążą już hmm.. nazwijmy to urządzenia. Jeśli nie będziesz mnie słuchała nacisnę ten przycisk - wskazał na guzik na swoim nadgarstku - i zniszczę cię. Od środka.
 Poczułam, że robi mi się słabo. Czerwone dyski zaczęły poruszać się szybciej. 
- A co jeżeli nie zależy mi na własnym życiu? Zabij mnie teraz, nie będę cię słuchała - powiedziałam przeklinając w duchu moją lekkomyślność i prawdomówność. 
 Włączył kolejny ekran na którym pokazała się mapa Jump City. Pominął centrum, skierował się w kierunku obrzeży. Przybliżył, na mały, skromny domek. Mój dom.
- Na to też jestem przygotowany. Jeśli  nie będziesz mi posłuszna, zabiję nie tylko ciebie ale i wszystkich których kochasz - wskazał na drugi przycisk - twój dom wyleci w powietrze razem z jego mieszkańcami.
 Zacisnęłam dłonie w pięści. Miałam ochotę z nim walczyć, zniszczyć go. Ale nie mogę nic zrobić. Analizowałam to pod każdym kątem, starała się znaleźć jakieś wyjście, ale to na nic. Muszę go słuchać. Muszę stać się przestępcą.
- Zrobię co każesz - szepnęłam.
 James uśmiechnął się zadowolony. Spodziewał się takiej odpowiedzi.
- Od dzisiaj każdy twój krok będzie monitorowany. Nie możesz robić niczego bez mojej wiedzy, nie możesz nigdzie wychodzić, nie możesz z nikim się kontaktować. Zapominasz o szkole, pracy i tym podobnych. Dostaniesz pokój na górze. Codziennie będziesz ćwiczyła z Jamesem, będziesz jadła tylko to co ci pozwolę, będziesz ubierała się w to co ci dam. Nie wolno ci opuszczać tego domu bez mojego rozkazu. Będziesz wykonywać każde moje polecenie bez wahania, będziesz zwracała się do mnie z szacunkiem.
 Nieświadomie otworzyłam usta zszokowana tym co on mówi. Czyli mam żyć jak jego robot? Tak w ogóle skąd on ma taki ładny dom? Oddychaj, Melanie, oddychaj.
- Czyli mam być twoją własnością? 
- Tak jakby - odparł chłodno - zwracaj się do mnie "mistrzu" lub "panie".
- Dobrze, panie - włożyłam w te dwa słowa tyle jadu na ile było mnie stać.
 Włączył kolejny ekran który wskazywał siedzibę Młodych Tytanów. Robi to specjalnie żeby było mi przykro, tak? Litera T połyskiwała w słońcu, woda szumiała cicho. Obraz się zmienił i wskazał piątkę bohaterów w starej fabryce w której niedawno byłam. Bestia rozglądał się zmartwiony, Gwiazdka unosiła się nad ziemią i przygryzała nerwowo wargę. Cyborg stał obok Raven z której miny jak zwykle nie dało się nic wyczytać. Robin wyciągnął lokalizator i powiedział:
- Melanie. Melanie, zgłoś się. Odezwij się.
- To na nic, Robin.Wzywamy ją już od godziny - mruknęła Raven.
 Bestia opuścił głowę. Był zrozpaczony.
- To moja wina. Mogłem z nią zostać, mogłem z nią porozmawiać. Wiadomo co z nią teraz się dzieje? 
 Gwiazdka położyła mu rękę na ramieniu.
- Nic jej nie będzie. Dobrze, wiesz, że Slade nie chciał jej śmierci.
 Robin schował lokalizator. Raven zmarszczyła czoło.
- Jej brat żyje i ma się dobrze. Sprawdziliśmy to. Są tylko dwie opcje: albo już jest martwa albo.. albo trzyma ze Slade'em. 
 Bestia krzyknął na nią oburzony:
- Co ty opowiadasz?! Ona i Slade?! Nigdy.. Melanie jest dobra, jest Tytanem.. jest naszym przyjacielem.
- Stary, też nie chcę w to wierzyć, ale nie pamiętasz jak to było z Terrą? 
 Na dźwięk tego słowa Bestia skrzywił się jeszcze bardziej.
- Od początku jej nie lubiłam - stwierdziła Gwiazdka - dlaczego nie chciała nas od razu powiadomić o tym, że Slade u niej był? Dlaczego była taka milcząca i małomówna? Dlaczego jakoś z nikim specjalnie się nie zaprzyjaźniła oprócz Bestii? Często wychodziła, nie wiadomo gdzie. Może być zdrajcą.
- Ale nie musi - warknął Bestia. 
 Robin przerwał ich dyskusję:
- Słuchajcie, później się tego dowiemy. Na razie wracamy do wieży i zobaczymy co dalej.
 Ekran zgasł a ja znowu powróciłam myślami do tego dziwnego miejsca w którym się znajdowałam. James był zdziwiony tym co zobaczył natomiast Slade oznajmił:
- Zniszczysz Młodych Tytanów raz na zawsze. 
 Pokręciłam przecząco głową. Nie mogę tego zrobić.
- Mam ci pokazać jak działa ładunek wybuchowy? 
- Nie! - krzyknęłam przerażona myśląc o rodzinie.
- Więc pytam po raz ostatni: czy zniszczysz Młodych Tytanów?
- Zniszczę - odpowiedziałam dziwnie opanowanym głosem.
- Najbardziej zależy mi na Robinie. Chce widzieć jak błaga cię o litość, jak go torturujesz.
 Zdziwiłam się. 
- Co masz taką minę? Nie wiesz, że twój idealny Robin był kiedyś moim uczniem? 
 To zszokowało mnie tak bardzo, że zapomniałam o wszystkim innym. Robin uczniem złoczyńcy? Robin pracujący dla przestępcy? Nie, to niemożliwe. On jest dobry, sprawiedliwy.
- Przecież Robin jest uczniem Batmana.. - szepnęłam.
 Slade pokręcił z politowaniem głową. 
- Jak ty mało o nim wiesz. Nie jesteś ślepa, powinnaś zauważyć jaki jest do mnie podobny.
 Przesadził. Co to za stek niedorzecznych kłamstw!
- Kłamiesz! Robin jest dobry, on pomaga ludziom! - wrzasnęłam.
 Slade podszedł do mnie i uderzył w policzek. Miałam wrażenie, że płonie mi lewa strona twarzy.
- Nie wolno ci podnosić na mnie głosu. Przeproś.
- Przepraszam - podniosłam głowę udając, że wcale mnie nie boli.
 Złapał mnie za ramię i szarpnął.
- Przepraszam, co?
- Przepraszam, panie - dodałam niechętnie. 
 Puścił mnie i wrócił do monitorów. James wyprowadził mnie z pomieszczenia. Szliśmy w milczeniu, chłopak przyglądał mi się zdenerwowany i zmartwiony jednocześnie. 
 Tym razem otworzył przede mną drzwi do małego, jasnego pokoju z łóżkiem i małą szafą. Moja nowa sypialnia.
- Policzek ci puchnie - powiedział.
- Trudno - mruknęłam.
 Wyjrzałam przez małe okno. Widok rozciągał się na wzgórza z drzewami. Żadnych domów czy sklepów.
- Jak ty się tu znalazłeś? - spytałam - Czy on też grozi, że zabije ludzi którzy cię kochają?
 Zielone oczy Jamesa zaszkliły się. Poczułam, że zadałam nieodpowiednie pytanie.
- Nie ma już ludzi którzy mnie kochali. Właściwie nikt mnie nigdy nie kochał.





-----------------------------------------------------------
Przepraszam za długą nieobecność, ale nie miałam czasu pisać (wiem, dziwnie to brzmi w wakacje). 
Mało coś ostatnio komentarzy :( Nie wiem, czy wy też nie macie czasu czy nie podoba Wam się już opowiadanie? 
Chcę Was jeszcze o czymś ważnym poinformować. 
Wyjeżdżam na kolonię wrócę 11 sierpnia!  
Obiecuję, że jak wrócę od razu dodam nowy rozdział!
Jak  wakacje Wam mijają? :) 
Pozdrawiam wszystkich i do napisania :*

niedziela, 12 lipca 2015

20.



 Nie potrafiłam zapanować nad emocjami. Oddech miałam płytki i szybki, obraz zaczynał mi się rozmazywać. Zaczęłam panikować. On go ma. Może coś mu zrobić, może już mu się coś dzieje. Przeze mnie, to wszystko moja wina. Czułam, że nogi zaczynają mi się trząść, powinnam usiąść. Zacisnęłam dłonie w pięści i zaczęłam  liczyć oddechy. Kiedy doszłam do setki Robin powiedział:
- Sama nie dasz rady. Pójdziemy z tobą i uratujemy twojego brata.
 Kiwnęłam głową ale nie chciałam tego słuchać. Wyszłam z salonu i ruszyłam ciągiem  korytarzy w kierunku swojego pokoju.
 Kopnęłam z całej siły leżącą na podłodze torbę aż zabolało. Nie zarykuję, idę tam sama. Mojemu bratu nie może stać się krzywda. Slade postawił mi ultimatum; albo zabije mnie albo mojego brata. 
 Pójdę tam sama, dopilnuję żeby Adam był bezpieczny. A później niech się dzieje co chce. Byle szybko, nie chcę długo cierpieć. Przypomniało mi się jak Slade uratował mnie tamtego wieczoru. Jaki był sens opóźniania mojej śmierci? 
 Położyłam się i przykryłam kołdrą. Nie chcę beczeć skoro  zostało mi kilkanaście godzin życia.

***

 Nie zdołałam zmrużyć oka, wstałam kiedy słońce wyłoniło się zza horyzontu. 
 Z kamienną miną zaczęłam wykonywać  zwyczajne czynności jakby to był normalny dzień. Wzięłam prysznic, uczesałam się, ubrałam i zjadłam śniadanie. Zrobiło mi się smutno, bo oszukałam przyjaciół. Kiedy się obudzą mnie już nie będzie. Teraz myślą, że Tytani razem stawią czoło Slade'owi. Ale ja od teraz postanowiłam działać sama. Z resztą czy to ważne? "Jesteś martwa". Co to za różnica co o mnie pomyślą jak za parę godzin umrę. 
 Chciałam po kryjomu uchylić drzwi do pokoju Bestii i popatrzeć na niego ten ostatni raz. Zapamiętać przyjaciela. Ale nie jestem w stanie, jeszcze się rozpłacze. Mama, Claudia, Julia, Raven - z nimi też nie zdążyłam się pożegnać. One nie zrozumieją dlaczego mnie już nie ma. Tyle bólu sprawię.. Nie mam wyboru.
 Wyszłam z bezpiecznej, cichej wieży. Na moście przyjrzałam się jej uważnie.
 Ogromna, szklana konstrukcja w kształcie litery T kontrastowała ze świeżym niebem i nieśmiało wychylonym słońcem. Woda szumiała cicho. Piękny widok, miałam ogromne szczęście mieszkać w takim miejscu.
 Powoli ruszyłam na miejsce mojej egzekucji.

***

 Mijałam budzące się do życia budynki Jump City. Kina, kawiarnie, sklepy. Ludzie nie zwracali uwagi na otaczające ich otoczenie. Spieszyli się do szkoły, pracy. Nerwowo czekali na przystanku autobusowym, naciskali klaksony w korkach. Ich życie to chaos i pośpiech. Pomyśleć, że wczoraj zachowywałam się tak samo, moimi zmartwieniami były błahostki. Jakie znaczenie ma teraz jedynka ze sprawdzianu czy sprzeczka z koleżanką? Żadne. 
 Trzęsłam się ze strachu kiedy znalazłam się w Trzynastej Alei. Stare bloki i zadziwiająca cisza jak na tę część miasta. Moim celem jest stara fabryka. Nic tam już nie ma, budynek stoi nieużywany od kilku lat. Czułam jak z każdym krokiem moje serce stara się wyskoczyć z piersi. Zaczęło mi się kręcić w głowie. Tchórz. Idź szybciej, tam czeka na ciebie twój brat.
 Szare ściany i powybijane szyby fabryki były zadziwiająco normalne. Nie wiem czego się spodziewałam. Slade'a stojącego na dachu i machającego mi na powitanie?
 Pchnęłam stare drzwi.
 W środku było dużo kurzu, starych mebli. W rogu pajęczyna.
 Cisza aż w uszach piszczy. Gdzie on jest? A jeśli.. Jeżeli się spóźniłam? Poczułam jak zawartość żołądka podchodzi mi do gardła. Zacisnęłam dłonie w pięści i krzyknęłam:
- Gdzie jesteś? Jestem sama - pod koniec ostatniego słowa zadrżał mi głos.
 Coś się poruszyło. Frontowymi drzwiami wszedł uśmiechnięty James. Zamknął drzwi na klucz. 
- Jak miło cię znowu widzieć, Melka. Coś blado wyglądasz. 
 Miałam ochotę chwycić łom i cisnąć w jego przystojną twarz. Stałam jednak bez ruchu.
- Nie baw się ofiarą, James.
 Przygryzłam z całej siły dolną wargę. Slade stał na środku pomieszczenia z założonymi rękoma. Patrzyli na mnie jak na okaz w muzeum.
- Gdzie on jest? - spytałam.
- Kto? - zdziwił się Slade.
 Wściekłość sprawiła, że zaczęłam wrzeszczeć.
- Mój brat! A kto inny?!
 James wybuchł śmiechem. Świetnie się bawił.
- Twój brat? Pewnie u siebie w domu - odparł.
 I nagle łuski spadły mi z oczu. Adama nigdy tu nie było. Slade mnie oszukał. Chciał tylko żebym przyszła tu sama, bez Tytanów. Teraz nadszedł ten czas. Liczę na łaskawość.
- Proszę, zrób to szybko - szepnęłam.
- Co ma ci zrobić? - spytał James robiąc kilka kroków w moją stronę
 Odruchowo zaczęłam się cofać.
- Zabić. 
 Slade pokręcił z niedowierzaniem głową.
- Mam do ciebie słabość, nie dzisiaj. James, zrób to. Teraz.
 W tej chwili chłopak uderzył mnie czymś mocnym w głowę. Miałam wrażenie, że czaszka pękła mi na pół. Przed oczami zatańczyły mi gwiazdy, upadłam na brudną podłogę.
 Ostatnie co zapamiętałam to dłoń Jamesa sprawdzająca mój puls.


***


 Czy trafiłam do nieba? Nigdy nie byłam zbyt dobrym człowiekiem. Szczególnie po śmierci ojca sprawiałam problemy wychowawcze. Byłam wybuchowa, impulsywna i lekkomyślna. Łatwo było mnie sprowokować, byle uwaga i wpadałam w szał. Mama, moja kochana mama zawsze chciała dla mnie jak najlepiej, a ja tak często ją raniłam. Nie byłam dobrą córką. Mój brat tak podobny do matki jest wrażliwy i dobry. Lepszy ode mnie. Często się kłóciliśmy, często mu dokuczałam. Nie byłam dobrą siostrą. Miałam przyjaciół. Ale często się z nimi kłóciłam, zdarzało mi się nie dotrzymać słowa. Nie potrafiłam mówić o moich uczuciach, byłam skryta i nieprzestępna. Dziwne, że chcieli ze mną przebywać skoro siedziałam w swojej skorupie, aspołeczna. Nie byłam dobrą przyjaciółką.
 Czy było coś co robiłam dobrze? 
 Potrafię tylko zadawać ból tym którzy mnie kochają.
 Nie jestem w niebie. Gdybym była nie bolała by mnie głowa, nie byłoby mi zimno i nie słyszałabym cichego kapanie jakiegoś płynu. Co się dzieje?
- Obudzisz się wreszcie? Nie dostałaś tak mocno.
 Powieki miałam dziwnie ciężkie. Przez chwilę wszystko było zamazane ale teraz obraz nabierał ostrości. Przede mną stał James. Wysoki, umięśniony i przystojny chłopak. Teraz zaważyłam, że na ramieniu ma tatuaż, napis. 
 Znajdowałam się w jakimś podziemnym pomieszczeniu. Ściany były z brudnych cegieł podobnie jak podłoga. Za ramieniem Jamesa widziałam duże, stare drzwi. 
 Byłam związana a do mojego ramienia podłączona była kroplówka.
- Co to jest? - spytałam ze wstrętem.
 Wyszczerzył zęby w uśmiechu.
- Mistrz chce cię mieć.. pod kontrolą.
 Poczułam odrazę do tego chłopaka. Znęca się nad innymi, czyni zło a zbrodniarza nazywa swoim mistrzem? Kim on do cholery jasnej jest?!
- A ty co?! Jesteś jego synem?! - wrzasnęłam szarpiąc się w linach.
- Hmm.. Może ci coś o sobie opowiem jak poznamy się lepiej. Radziłbym ci się nie ruszać i nic nie robić. Slade ma kontrolę nad twoim ciałem.. 
 Patrzyłam jak wychodzi i walczyłam z cisnącymi się do oczu łzami. 


------------------------------------------------------------------------
Oto i jest 20! 
Jejku jak ten czas leci.. Pamiętam jak dodałam pierwszy rozdział w ten sam dzień w którym byłam na zawodach sportowych i biegałam xD Myślałam o Młodych Tytanach, Batmanie i tak dalej :D I wpadł mi do głowy genialny (haha wiem, że nie :D) pomysł aby stworzyć swoją karykaturę i umieścić ją w Jump City.. 
Dzięki wszystkim czytelnikom a w szczególności tym którzy komentują!
O "przyjacielu" Slade'a i jego mrocznej przeszłości dowiecie się więcej już wkrótce kiedy on i Mela będą pracować dla.. (ale ja mam długi jęzor xD)
Co do Jinx, jeszcze nieźle namiesza podobnie jak ukocha.. tzn. Red X Caxi Iris :D
Krótko mówiąc dużo jeszcze przed nami, kochani!
Słonecznego, niedzielnego popołudnia :* 

poniedziałek, 6 lipca 2015

19.


 Kiedy na drugi dzień Tytani Wschodu opuścili naszą wieżę Cyborg i Bestia byli w takim stanie, że nie wychodzili ze swoich sypialni. Podobnie jak ja po pamiętnej szkolnej imprezie. Nie potrafiłam skupić się na zabawie i co chwilę wracałam do groźby którą otrzymałam. W głowie kołatała mi jedna myśl która jak natrętna mucha nie dawała mi spokoju. Kto to jest? Po co daje takie dziwne sygnały? Czy nie lepiej zaatakować z zaskoczenia? 
 Wodnik, wyraźnie zainteresowany znajomością ze mną musiał zadowolić się moim numerem telefonu. Pewnie myślał już, że jestem nienormalna ponieważ co chwila przygryzałam nerwowo wargę, marszczyłam czoło i rozmyślałam nad zagadką. Nigdy nie usłyszałam tylu komplementów jak przez tę noc. Dobrze wiem, jak wyglądam. Jestem wysoką blondynką, z brązowymi oczyma. Daleko mi do chudziutkiej modelki. Mam okrągłe biodra, płaski brzuch i mały biust. Naprawdę nie wiem czym się zachwycać. Ale po sygnałach które odebrałam od ciemnowłosego pływaka chyba jest inaczej. 
 Razem z Raven doprowadzałyśmy duży salon do porządku. Układałam brudne szklanki w zmywarce, ona po cichutku przemierzała salon wrzucając puste opakowania po jedzeniu i butelki do czarnego worka na śmieci. Jak zawsze milczała ale miałam wrażenie, że ona też się nad czymś zastanawia. 
- Czy da się kochać kogoś jeżeli nienawidzi się samego siebie? - spytała cicho. 
 Zerknęłam na jej niską postać. Nie jestem pewna czy to pytanie retoryczne ale postanawiam odpowiedzieć.
- Hmm.. wydaję mi się, że tak. Czasem miłość to coś, dzięki czemu zaczynamy siebie akceptować. Miłość jest najpotężniejszym uczuciem - powiedziałam poważnie.
 Wyrzuciła worek do kosza na śmieci. Niebieskie spojrzenie jej oczu pełne było bólu i poczucia winy.
- A jeśli.. ktoś nie zasługuje na miłość? Jeżeli osoba która ją kocha nie jest jej warta? 
 Przygryzłam dolną wargę. 
- Miłość.. jest cierpliwa. I potrafi wiele wybaczyć - zauważyłam. 
 Zamknęłam drzwiczki zmywarki. Dziewczyna przypatrywała mi się zamyślona. 
- O.. cześć, dziewczynki. A.. ale mi się pić chce! - Bestia ziewnął. 
 Jego rozczochrane włosy tworzyły zieloną aureolę wokół głowy. Ubrany w szary dres i biały podkoszulek ziewnął głośno. Wyciągnął z lodówki wodę i zaczął pić łapczywie. 
 Odwróciłam się w kierunku wielkiej szyby. Słońce wyglądało nieśmiało zza białego obłoku. Niebo miało odcień błękitu. Taki sam kolor mają oczy Robina. Do licha ciężkiego, zastanawiam się nad kolorem podczas kiedy ktoś szczegółowo planuje moje morderstwo! Nie wiem dlaczego, ale mam wrażenie, że ten ktoś nie działa w pojedynkę. Grupa osób z przywódcą który wpadł na ten pomysł. Tylko dlaczego ja? Nie jestem aż tak bardzo groźna. Owszem, bardo się poprawiłam. Codziennie ćwiczę, walczę i zaczynają mi się wyrabiać mięśnie. Nad mocą też pracuję. Ale są osoby które robią tak od lat, są wyćwiczone i nie jednemu przestępcy zalazły za skórę. Więc dlaczego akurat ja? 
 Powietrze przeszyła czerwona łuna a dźwięk wyjącej syreny zagłuszył ciche słowa Raven. Zacisnęłam dłonie w pięści. Przynajmniej będę miała się na kim wyżyć.


***


 Niebieskie auto zatrzymało się z piskiem opon. Staliśmy przed restauracją która znajdowała się na spokojnych obrzeżach miasta. Taki zajazd to którego wpadali przejeżdżający ludzie. Żółte ściany schludnego budynku, piękny ogródek i kilka samochodów przed nim stojących sprawiły, że poczułam się głupio. Po co ktoś miałby atakować zwyczajny lokal? 
 Wbiegliśmy do środka gdzie panował chaos. Przerażeni klienci pochowali się pod stoliki, dzieci płakały. Po środku pomieszczenia stał wysoki, przystojny mężczyzna trzymający w dłoni pistolet. Broń połyskiwała groźnie. Napastnik uśmiechał się bezczelnie celując w przerażoną kelnerkę. Miał krótkie brązowe włosy i zielone oczy. Ubrany w czarne dżinsy i skórzaną kurtkę kopnął stojący najbliżej niego stolik. 
 Patrząc na niego poczułam jak gorąco rozlewa się w moim brzuchu. Zaczęłam dygotać z wściekłości. Muszę go powstrzymać. Chcę coś mu zrobić. 
 Nie zważając na Tytanów pobiegłam w jego kierunku. Zanim zdążyłam cokolwiek zrobić uderzył mnie pistoletem w twarz. Piekący ból rozlał mi się po nosie, łzy stanęły w oczach. Przez chwilę nic nie widziałam a po chwili usłyszałam chichot. 
- I to niby jest ta groźna blondynka o której ciągle nawijał? Nic szczególnego - pisnęła niska dziewczyna która pojawiła się obok chłopaka.
 Miała budowę dziecka. Chuda, brak wcięcia w talii. Ubrana w granatową sukienkę nie mogła mieć nawet metr sześćdziesiąt wzrostu. Miała dzikie, niespokojne oczy. Bałam się w nie spojrzeć, kojarzyły mi się z dzikim zwierzęciem. Jej rzadkie, różowe włosy opadały na ramiona. Uśmiechała się szeroko.
- Jinx - warknął Cyborg.
- O! - pisnęła - Tytani! Jak miło was widzieć! 
 Zamachnęła się i posłała wiązkę różowych promieni w kierunku Gwiazdki. Dziewczyna pisnęła i upadła boleśnie na podłogę. 
 Cyborg i Raven szybko wyprowadzili ludzi na zewnątrz. Bestia i Robin walczyli z Jinx która co chwilę wybuchała śmiechem i wykrzykiwała uwagi na nasz temat. Ja i Gwiazdka zajęłyśmy się przystojnym mężczyzną.
- Ty - wskazał na mnie - nie umiesz latać. Zastrzelę cię jak kaczkę.
 Poczułam jak coś wywraca mi się w żołądku. Starając się zachować kamienny wyraz twarzy starałam się kopnąć go tak aby nie mógł trzymać pistoletu. Kiedy uderzył mnie w brzuch, straciłam oddech i osunęłam się na podłogę.
- Nie! - krzyknęła Jinx nie zwracając uwagi na walkę - On chce ją żywą! 
- Nie mówił nic o tym, że nie mogę jej trochę poturbować.
 Zaczęłam się podnosić ignorując ból który przeszywał mi brzuch. Zacisnęłam dłonie w pięści.
- Kto? - spytałam patrząc w zielone oczy przeciwnika.
 Chłopak strzelił w kierunku Gwiazdki która zgrabnie uniknęła pocisku szybując pod sufit.
- Czy to ważne? Jesteś martwa - uśmiechnął się zadowolony.
 Zaczęłam go okładać pięściami ale odepchnął mnie od siebie. Upadłam na posadzkę zahaczając ramieniem o krzesło. Zapiekło. Przymknęłam oczy.
- Dobra, James! Koniec, wynosimy się stąd! - usłyszałam pisk Jinx.
 Coś wybuchło. Zasłoniłam usta rękawem bluzki. Przez chwilę nie widziałam niczego oprócz ciemnego dymu. 
- Macie pozdrowienia od Czerwonego X'a! - krzyknął chłopak.
 Po chwili Bestia podał mi rękę i pomógł wstać. 
- Nic z tego nie rozumiem - powiedział. 
 Witaj w klubie.


***


 Siedzieliśmy w salonie milcząc. Każdy z nas myślał zapewne o tym samym; co miał na celu ten atak, kim jest ten chłopak. Ja miałam pustkę w głowie. Chyba jestem szczególnie tępa skoro nic konkretnego nie przychodzi mi na myśl. Kto jeśli nie Slade? Czyżby ten Czerwony X chciał mnie zabić? Dlaczego? Nawet go nie spotkałam. 
 Przerwałam Robinowi którego wcale nie słuchałam.
- Nie działa w pojedynkę. Ten ktoś kto chce mnie zabić wysłał ich dzisiaj - powiedziałam.
- Po co? - spytała zdziwiona Gwiazdka.
- Bo.. Nie wiem. Ale niech on mnie zaatakuje. Jak najszybciej, bo jeszcze komuś się coś stanie. Zrujnuje pół miasta.
 Bestia zacisnął mocno dłonie na oparciu kanapy.
- Przestań tak mówić. 
- Byłaś kiedyś w Gotham? - spytał cicho Robin.
 Zaprzeczyłam. Urodziłam się w Jump City i rzadko je opuszczałam. Rodzina taty jest z Anglii, raz byłam w Londynie. 
- Chcesz odwiedzić ojca? - spytała Raven.
- Nie.. coś przyszło mi na myśl. Ale nieważne - wstał.
 Wpatrywałam się w słońce. Dlaczego się nie boję? Powinnam być sparaliżowana strachem a czuję jedynie wyrzuty sumienia, że przeze mnie komuś może stać się krzywda. 
 Zaczerpnęłam głośno powietrza. Dzisiaj jest dwunasty lipca. 
 Nagle włączył się ogromny ekran. Ale nie pojawił się na nim żaden program czy reklama. Spokojny, uśmiechnięty Slade patrzył się prosto na mnie.
- Zawiodłem się na tobie, Melanie. 
 Moi przyjaciele zaczęli wykrzykiwać przekleństwa i wyzwiska pod adresem przestępcy. 
- Cicho! - krzyknęłam i wstałam z kanapy. Wszyscy zamilkli - wiesz, mam to gdzieś. Nie obchodzisz mnie. 
 Zaśmiał się. To jest śmiech jakiegoś psychopaty, nie ma w nim rozbawienia. 
- Tak mi przykro.. Ale swojego brata nie masz gdzieś, prawda?
 Poczułam jak cała krew odpływa mi  twarzy. Tytani stali sparaliżowani wpatrując się w ekran. 
- ZOSTAW GO! - wrzasnęłam - jeśli coś mu zrobisz to cię zabiję, słyszysz? 
- To ty mnie posłuchaj. Przyjdziesz jutro do starej fabryki na trzynastej alei. O trzynastej. Jeżeli tego nie zrobisz.. no cóż, będziesz jedynaczką.
 Zacisnęłam z całej siły zęby aż zabolało. Serce biło mi tak mocno, że mam wrażenie jakby wszyscy w pokoju je słyszą.
- A i zapomniałbym. Masz być sama. Bo jeśli się zorientuję, że Tytani ci towarzyszą to on umrze wcześniej. Widzisz, Robinie? Znalazłem nowego praktykanta. Do zobaczenia, Melanie.


---------------------------------------------------------------------------------------- 
Witajcie w ten upalny dzień!
Jeśli tak dalej pójdzie to się zagotujemy xD 
Czytając komentarze starałam się choć trochę do nich odnieść. O Czerwonym X'e będzie dużo potem. Zuziu, Slade jeszcze wspomni o swoim byłym praktykancie :D
Piszcze jeszcze jakieś pomysły, sugestie ogólnie na co macie ochotę! Dla mnie najważniejsze jest żeby Wam się podobało :D
Postaram się dodać rozdział w tym tygodniu.

Pochwalę się Wam, że dostałam się do liceum! Jeeej :D Profil biologiczno-chemiczny xD
A Wy do jakiej szkoły idziecie od września? Są tu jacyś licealiści? :D
Wszystkich pozdrawiam i korzystajmy z wakacji!