niedziela, 15 listopada 2015

29.



 Nie pamiętam jakim cudem razem z Bestią znaleźliśmy się pod moim domem ale kiedy tylko dostrzegłam niewielki, biały dom z czerwonym dachem zaczęłam oddychać dwa razy szybciej. Biegłam ile sił w nogach czując, że moje serce zaraz odmówi posłuszeństwa. 
 Niemal wbiegłam w drzwi frontowe. Zamknięte.
- Cholera! - wrzasnęłam i zaczęłam tłuc pięścią w drewno.
 Jeśli Slade odzyskał przytomność? Jeśli Jason albo James uruchomią bombę zamiast niego? Co wtedy? 
 Bestia stał tuż za mną ze zmarszczonym czołem. Przestałam dobijać się jak wariatka do drzwi i odwróciłam się w jego stronę. W jego oczach dostrzegłam strach i determinację. 
- Wejdę tam - oznajmił.
- Nie! No co ty.. nie możesz tak ryzykować.. - głos mi się załamał.
 Ale nim się obejrzałam zielony pająk przebiegł mi między nogami i przez szparę w drzwiach dostał się do środka. 
 Raven i Robin zaraz tu będą. Ze względu na brak czasu musieliśmy się rozdzielić, Bestia nie udźwignął by naszej trójki. Mimo że ogromne, zielone ptaszysko szybujące wraz z nastoletnią dziewczyną musiało wyglądać dziwacznie, mój przyjaciel nie zawahał się mi pomóc. A teraz ryzykuje życie dla moich bliskich. Czym ja sobie zasłużyłam na taką przyjaźń? 
 Zacisnęłam z całej siły pięści aby opanować drżenie całego ciała. Ile to jeszcze potrwa?! 
 Po kilku sekundach które wydawały mi się trwać wiecznie usłyszałam dźwięk przekręcanego w drzwiach klucza. Adam i Bestia wyszli prędko z domu nawet nie zamykając drzwi. Szybkim marszem przemierzyliśmy podwórko i znaleźliśmy się w bezpiecznej odległości.
- Melanie, co się.. 
 Pytanie chłopca zagłuszył huk eksplozji. Odwróciłam się do tyłu i to co zobaczyłam sprawiło, że zamarłam z przerażenia. Resztki białych ścian lizane były przez języki ognia, wszędzie walały się strzępy mebli. Wybuch był tak głośny, że do tej pory dzwoniło mi w uszach.
 Adam jest obok mnie. A co z mamą?
 Pobiegłam z powrotem w kierunku domu wrzeszcząc ile sił w płucach imię matki. Umarła. Przeze mnie. Zabiłam ją.
 Ktoś szarpnął mnie za ramię mniej więcej w połowie zielonego trawnika. Wyrywałam się krzycząc tak głośno, jak nigdy wcześniej.
- Jej tam nie ma! Rozumiesz! Nie ma jej w środku! 
 Nie było jej w domu. 
- Ja.. ja.. - zaczęłam ale się rozpłakałam.
 Szlochałam z radości wpatrując się w ruiny mojego byłego domu. Najbliższe mi osoby żyją. I nic więcej nie ma dla mnie znaczenia. Bestia puścił mnie nie obawiając się, że rzucę się w ogień. 
 Usłyszałam ciche kroki tuż za nami.
- Mały - wychrypiałam - nie mów mamie, że tu byłam. Powiedz, że wróciłeś do domu i zastałeś to - wskazałam na płomienie.
- Ale dlaczego? - spytał zszokowany - o co tu chodzi?
 Nie mogę im powiedzieć. Muszę zniknąć z ich życia, żeby byli bezpieczni. Stanowię zagrożenie dla każdego kto ze mną przebywa. Pewnego dnia przyjdę do mamy i wymyślę jakieś sprytne kłamstwo którym zatuszuje rzeczywistość. Ale nie teraz. Nie jestem jeszcze gotowa.
 Popatrzyłam w te duże, dziecięce brązowe oczy. Dokładnie takiego samego koloru jak moje. Kucnęłam aby nie patrzeć na Adama z góry.
- Nie mogę ci powiedzieć, naprawdę. Ale kocham was najbardziej na świecie i lepiej będzie jeżeli nie będzie znali całej prawdy. 
  Chłopiec kiwnął głową przybierając poważny wyraz twarzy. Zawsze można było na nim polegać. Najwspanialszy brat jakiego mogłabym mieć.
 Przytuliłam go z całej siły. Poczułam jak wzdycha ciężko, jakby był czymś zmartwiony.
- Kocham cię - szepnęłam.
- Ja ciebie też - odpowiedział
 Korzystając z okazji skupiłam się na płomieniach i rozkazałam im zgasnąć. Kiedy Adam wyplątał się z moich objęć wytrzeszczył oczy w zdumieniu. Ściany wyglądały jakby pożar zniszczył je kilka godzin temu. 
- Czy to mi się śni? - wymamrotał.
 Bestia uśmiechnął się smutno.
- Tak, mały. To tylko zwykły koszmar.

***

 Wieża była dokładnie taka sama jak w moich wspomnieniach. Wielka, robiąca wrażenie konstrukcja w kształcie ogromnej litery T. Znajdująca się na niemal na plaży kładła piękny cień na morską toń. Z jej dachu można było podziwiać zachodzące słońce, barwiące niebo i obłoki na pudrowy róż. 
 Wnętrze siedziby Tytanów również robiło wrażenie. Nowoczesne umeblowanie, mnóstwo szkła i krętych korytarzy  sprawiało, że czułam się jak w jednym z tych słynnych drapaczy chmur. Jednak mimo nie kwestionowanej urody i wdzięku coś napawało mnie niepokojem. Wszystkie meble i urządzenia domowe sprawiały wrażenie jakby nikt ich nie używał. Na stole nie było nawet jednego talerza czy kubka, blaty lśniły czystością. Poduszki na kanapie były ułożone w idealnym rządku, na stolikach nie znajdowała się żadna książka, gazeta lub gra wideo. Nawet kuchenka sprawiała wrażenie nie używanej.
 Robin szybko opatrzył swoją poranioną twarz i zbytnio nie przejmował się swoim stanem zdrowia w przeciwieństwie do zmartwionej Raven która kilkakrotnie namawiała go na wizytę w pomieszczeniu szpitalnym. Bestia przysiadł na blacie i wypytywał się we mnie zaniepokojony. Kiedy Robin wyrzucił do kosza pobrudzone krwią ściereczki również utkwił we mnie wzrok. 
- O co chodzi? - wykrztusiłam zdezorientowana. 
- Wiesz gdzie jest Cyborg albo Gwiazdka? - wyszeptała Raven skrywając emocje pod maską obojętności.
 Westchnęłam zawstydzona. Znajdowałam się w siedzibie wroga, miała dostęp do informacji a nie mam zielonego pojęcia co stało się z moimi przyjaciółmi. 
- Niestety, nie wiem.. Cyborg został.. wyłączony? Wiem, że James grzebał coś w tej części jego, która jest robotem.. - wyjąkałam przerażona myślą co się może z nim dziać.
 Raven i Robin jak zwykle opanowani nie okazywali strachu jednak Bestia nie wytrzymał i wybuchnął:
- Co z nim?! Musimy go ratować! 
 Robin przywołał go do porządku:
- Gdyby to było takie proste już dawno bym to zrobił. Musimy ustalić plan..
- Mam w dupie twoje plany, Robin! Mój kumpel może nie żyć a ty będziesz pierdolił o planowaniu! 
 Raven podeszła do chłopaka i położyła mu dłoń na ramieniu. Po policzkach ciekły jej łzy. Wszyscy wybałuszyliśmy oczy zszokowani. 
- Wszystkim nam zależy żeby był z nami - wyszeptała. 
 Kiwnęłam głową starając się jakoś uspokoić nerwy przyjaciela. Ale ma rację. Trzeba działać, jak najszybciej. Nie wiemy co dokładnie się z nim stało, nie mamy pojęcia o miejscu jego pobytu..
- A co z Gwiazdką? - spytał Robin pozornie obojętnym tonem. 
 Wbiłam wzrok w czubki własnych butów nie chcąc dostrzec bólu w jego oczach. Wiedziałam, że to moja wina. Przeze mnie stracił ukochaną dziewczynę, miłość swojego życia. Miałam czelność udawać, że żywię od niego jakieś głębsze uczucia. Zraniłam go bardziej niż Slade a on potrafił mi wybaczyć. 
- Kometa okłamała ją, że na ich planecie wybuchła wojna.. Gwiazdka poleciała, żeby pomóc ludziom.. - urwałam. 
 Możemy tylko domniemywać co się z nią stało. Opcji jest nieskończenie wiele. Kometa mogła pozbawić ją życia, zranić. Może ranna Gwiazdka ukrywa się i nabiera sił? A może pokonała złą siostrę i jej bezpieczna na swojej ojczystej planecie? Jeśli tak to czy zamierza do nas powrócić?  Czy jest jakiś sposób aby się z nią skontaktować? 
- Melanie.. Przecież w tobie nadal są te czujniki.. - zdał sobie sprawę Bestia i zakrył usta dłonią. 
 No tak. Przecież w moich żyłach nadal płyną mechaniczne urządzenia przy pomocy których Slade może mnie torturować lub zabić. Ale dlaczego tego nie robi? Zniszczył przecież mój dom. 
- Musimy się ich pozbyć z twojej krwi - szepnęła Raven. 
- Dlaczego Slade mnie nie zabił? - spytałam zdziwiona.
- Chyba nie masz mu tego za złe? - Bestia zrobił urażoną minę. 
 Raven uśmiechnęła się blado. Robin przyjrzał się uważnie medalionowi który otrzymałam od Jamesa. Oczywiście, nie wiedział, że ten prezent jest od niego.
- James mu na to nie pozwoli - oznajmił.  
 Raven i Bestia wymienili zdziwione spojrzenia. No tak, skąd oni mogli wiedzieć o  tym skomplikowanym uczuciu. Ale czy ja kocham Jamesa? Owszem, czułam się przy nim dobrze. Był moją odskocznią od chorego świata w jakim przyszło mi funkcjonować. Ale czy to miłość? Sama nie wiem.
- Jeśli Slade będzie chciał mnie zabić to nikt go nie zatrzyma.. - zaczęłam chcąc ukryć fakt, że James może coś do mnie czuć. 
 Robin pokręcił przecząco głową.
- Mylisz się. James służy Slade'owi z własnej woli. Nic go przy nim nie trzyma. Jeśli zechce może od niego odejść, a Slade nie chce stracić tak dobrego pracownika. Więc póki Slade'owi zależeć będzie na słudze, będziesz żyła.
 Brzmi to logicznie. Może to prawda? To jest prawda, wariatko. James musiał błagać Slade'a żeby  nie zniszczył nieposłusznej zdrajczyni. Jak mu to się w ogóle udało pozostaje zagadką.
- Co nie zmienia faktu, że trzeba będzie wyczyścić cię z tego świństwa - stwierdził Bestia.

***

 Powinnam chyba spać spokojnie w moim starym łóżku, prawda? Wreszcie jestem wolna. Kiedy tylko zamknęłam oczy pojawiał się przed nimi Slade. Chce mnie wysadzić od środka. Widziałam jak moje ciało rozpada się na tysiące kawałków, jak krew leje się strumieniami. Moja mama i brat stoją nad moją trumną, taką samą w jakiej kilka lat temu leżał mój tata. 
 Nagle sceneria się zmienia. James wie, że jestem zdrajcą, że nigdy nie chciałam walczyć po jego stronie. Tak naprawdę, od początku grałam i udawałam. Byłam podwójną agentką, kimś podłym i wyrachowanym. Ale mimo to on do końca mnie chroni. Wie, że nigdy do niego nie wrócę, ale nie pozwoli mi umrzeć. Nasz związek nie ma sensu. Ogień nie może zapłonąć w wodzie. Jasność zniczy ciemność. Największy skwar może zostać ochłodzony przez zimno. Jesteśmy z dwóch różnych światów, ze światów które walczą ze sobą i próbują się zniszczyć. Jakim cudem moglibyśmy się w sobie zakochać? Ale te zielone oczy wpatrujące się we mnie, te ciepłe ramiona obejmujące moje zdrętwiałe z przerażenia ciało. I zazdrość na jego twarzy kiedy X prawił mi komplementy. 
 A co z moimi bliskimi? Gdzie teraz są? Może u pojechali do babci... Nie mają mebli, ubrań, rzeczy.. Pozbawiłam ich wszystkiego. Jestem potworem.
 I znowu stoją nad moją trumną. 
 Obudziłam się z wrzaskiem. Nadal panowały egipskie ciemności. Zamknęłam oczy na kilka minut. 
  Westchnęłam i założyłam na koszulę nocną bluzę. I tak nie zasnę.
  Na wielkim dachu dostrzegłam wysoką postać wpatrzoną w księżyc w pełni, którego słabe światło pięknie podkreślało męski rysy twarzy i błękit oczu. Nie tylko ja mam problemy ze snem.
 Podeszłam bliżej i zadrżałam. Staliśmy ramię w ramię wpatrując się lśniący bielą okręg.
- Czy ty też masz czasem wątpliwości, czy naprawdę jesteś dobra? Czy nie walcząc ze złoczyńcami sama stajesz się jedną z nich? 
 Westchnęłam zasmucona.
- Myślę o tym przez cały czas - mój głos był zachrypnięty - ale wiesz co? 
 Popatrzył na mnie zaciekawiony.
- Życie jest walką. Możesz być na kolanach, ale dopóki walczysz z podniesionym czołem jesteś zwycięzcą. Kiedy odpuścisz, to jest przegrana.



---------------------------------------
Wiem jestem okropna :(
Ale nie wyrabiam się z tym wszystkim.. Jak ja mogłam narzekać na gimnazjum?! 
Dostałam ostatnią pierwszą jedynkę xD Jest ona uwaga, uwaga... z matematyki! Zdziwieni? Bo ja wcale xD
Świetnie idzie mi póki co tylko z języka polskiego, wypracowania, lektury, literatura, gramatyka i do tego jeszcze gazetka szkolna <3 :D
Natomiast reszta przedmiotów raczej średnio no a matm wiadomo.. 
Może ktoś mi korków udzieli haha :D
Dziękuję bardzo za waszą cierpliwość i wyrozumiałość. 
Kochana Zuzia świetnie napisała "szkoła ci mózg ukradła", jak zawsze piszesz świetnie i szczere komentarze! :D
Jak tylko będę miała trochę czasu biorę się za Wasze blogi!
Życzę siły i energii bo jutro poniedziałek, musimy przetrwać do piątku, misiaczki :3