niedziela, 18 października 2015

28.



 Na jednej z lekcji wychowania fizycznego kolega niechcący uderzył mnie piłką w sam środek brzucha. Przez kilkanaście minut zwijałam się z bólu i nie mogłam złapać oddechu. Po wszystkim przyjechała po mnie mama i zabrała do szpitala. Na szczęście to nie było nic poważnego i na drugi dzień mogłam wrócić na zajęcia. Kolega w sposób przesadny przepraszał za wszystko. Wzruszyłam ramionami i udawałam dzielną. 
 Dokładnie tak się czuję. Jakbym dostała rozpędzoną piłką prosto w brzuch. 
- Odsuń się - powtórzył niecierpliwie Slade.
 Jak mam się odsunąć skoro krew przestała dopływać do moich nóg, a w brzuchu utkwiła gigantyczna kula? James był zbyt zachwycony zaistniałą sytuacją żeby zwrócić na mnie uwagę. Z resztą kim ja dla niego jestem? Przyjrzałam się mu uważnie. Miał na sobie to samo, podarte już ubranie i podkrążone oczy. W jaki sposób wymknął się policji? Obezwładnił funkcjonariuszy? Niemożliwe. Brudnoczerwone ściany celi zaczynały zachodzić mi mgłą. Czułam, że zaraz eksploduję. Jason minął szybko Jamesa i Slade'a i złapał mnie za nadgarstek. Siłą odciągnął mnie na bok. 
 Chciałam krzyczeć ale nie mogłam odnaleźć ust.
- James, nagrywaj. Pewna osoba w Gotham musi to zobaczyć. 
 Jason wzdrygnął się z obrzydzeniem. 
 Miałam wrażenie, że Slade zacznie skakać i piszczeć z radości niczym mała dziewczynka ale nie zrobił tego. Naładował spokojnie pistolet i wymierzył w kierunku Robina.
 Nie okazywał strachu. Patrzył w połyskującą czernią broń z kamiennym wyrazem twarzy. Wydawać by się mogło, że jest na coś obrażony. Niebieskie oczy przestały mi przypominać niebo w pogodny dzień. 
- Pamiętasz nasze pierwsze spotkanie? Byłeś taki skupiony.. Za wszelką cenę chciałeś mnie powstrzymać. Uratować Jump City przed takim potworem jak ja. Myślałeś, że ci się uda. A tu proszę. Nikt mnie nie pokona. Nigdy. Mam nadzieję, że to do ciebie wreszcie dotarło. Zniszczyłem twoich żałosnych przyjaciół. 
 Robin zadarł głowę do góry żeby patrzeć Slade'owi prosto w twarz. Był wściekły, nie zgadzał się z tym co jego prześladowca do niego mówi. 
- Nigdy ich nie zniszczysz. Jesteś pierdolonym zerem - warknął. 
 Slade zaśmiał się pogardliwie.
- Ależ mój drogi. Ja już to zrobiłem. Melanie jest tego najlepszym przykładem. 
 Słysząc, że wypowiedział moje imię zadrżałam. Jason odsunął się ode mnie jakbym była czymś obrzydliwym. Nie rozumiem. 
- Ona nigdy nie była moją przyjaciółką. Nie zasługuje na miano Tytana - stwierdził Robin nawet nie obdarzając mnie spojrzeniem - ona nawet nie zasługuje na określenie "człowiek".
 Poczułam się jakbym mnie spoliczkował. Oprócz panicznego strachu o jego życie doszło jeszcze poczucie winy i zażenowanie. 
- Odszczekaj to - warknął James trzymający telefon z włączoną kamerką.
- Zostaw go to już trup - mruknął obojętnie Jason. 
 Slade ich zignorował.
 Podszedł jak najbliżej Robina i docisnął pistolet do jego głowy. Jeden mały ruch i pocisk przeszyje chłopakowi czaszkę. 
 Nie zastanawiając się zbytnio nad tym co robię powiedziałam spokojnym głosem:
- Czekaj. Ja chcę to zrobić. 
 Czterem mężczyznom dosłownie opadły szczęki. James wydawał się być ze mnie dumny a Jason jakby nie wierzył w to co usłyszał. 
- Jestem wzruszony. Robisz się coraz bardziej podobna do mnie - powiedział rozbawiony Slade.
 Chcąc jak najlepiej odegrać swoją rolę oznajmiłam:
- Uczyłam się od najlepszych. 
 Slade pokręcił z niedowierzaniem głową i wręczył mi broń.
 Poczułam ciepło, wiedziałam, że jeśli pociągnę za spust mogę zabić. Podeszłam do Robina bardzo powoli, patrząc w jego niebieskie oczy. Mimo mojej opanowanej miny chciałam żeby odczytał moje intencje. Raczej na próżno. Był wściekły, patrzył na mnie z niedowierzaniem.
- Pożegnaj się z życiem, Richardzie.
 Dostawiłam broń do jego czoła. Oddech mi przyspieszył, serce zagłuszało.
- Policzę do trzech i cię zabiję. 
 Jason i James wpatrywali się we mnie w niemym szoku. W końcu robię to czego ode mnie oczekują. 
- Raz.
 Tak jest głośno i wyraźnie. Slade stoi tuż za mną. 
- Dwa.
 Słabiej, ciszej. James przeklął. 
- Trzy! - wrzasnęłam i odwróciłam się jak najszybciej potrafiłam.
 Strzeliłam prosto w nogę Slade'a. Mężczyzna upadł a z jego trysnęła krew. 
 Uklękłam przy nim i wyrwałam pęk kluczy. 
 Położyłam pistolet na ziemi i drżącymi dłońmi uwolniłam Robina. Jego mina wyrażała szok i zdezorientowanie. 
- Już dobrze. Uciekamy, przeżyjesz - wydusiłam z siebie w końcu.
 Pomogłam mu wstać. 
 Jason klęknął przy leżącym Slade'a i zaczął robić opatrunek na jego nodze. Krew zabarwiła materiał na ciemny brąz. Nie wiem czy mój były szef stracił przytomność czy ból nie pozwala mu mówić w każdym razie chwilowo jest nieobecny. 
- Nie tak szybko - warknął James tarasując przejście.
 Robin zasłonił mnie własnym ciałem przed atakiem mojego przyjaciela. 
 Przebiegłam obok nieruchomego ciała Slade'a i ratującego go Jasona i podniosłam z ziemi broń. Wycelowałam w Jamesa i wrzasnęłam:
- Zostaw go, słyszysz?! 
 Przestał walczyć i spojrzał na mnie tak jak w restauracji. Kiedy widzieliśmy się po raz pierwszy. Jak na nic nie znaczącą, słabą i bezwartościową dziewczynę. Zapomniał o naszym uczuciu, wspólnych chwilach. Teraz zaślepiła go moja zdrada.
- Nie zastrzelisz mnie - stwierdził.
- A założymy się?! - warknęłam zaciskając palec na spuście.
 Pozwoliłam Robinowi pierwszemu opuścić celę i wybiegłam tuż za nim. Oglądając się przez ramię dostrzegłam utraconą bezpowrotnie miłość.


***


 Wybiegliśmy z wielkiego domu. Wszędzie znajdowało się mnóstwo drzew a przed nami ciemna droga. Musiały to być jakieś obrzeża miasta skoro nie ma tu żadnego mieszkania oprócz tego. Jest jednak pewien problem. Nie mamy czym się stąd wydostać. 
- Co teraz, Robin? - wysapałam wykończona emocjami i ucieczką.
Chłopak nacisnął jeden z przycisków na swoim pasie. 
- Zaraz powinni się pojawić przyjaciele. 
 Kiwnęłam głową zagryzając z całej siły wargę. Lada moment, kiedy tylko Slade dojdzie do siebie zabije mnie. Ale najpierw.. 
- Musimy się dostać do mojego domu, jak najszybciej! - krzyknęłam przerażona - Nie mam czasu na wyjaśnienia.. 
 Panika która mnie ogarnęła sprawiła, że przestałam racjonalnie myśleć. Widziałam tylko mój stojący w płomieniach dom. Mama i mój brat którzy nie zdołali uciec.. Wolę żeby Slade mnie zabił, ale czy jego obchodzi czego sobie życzę? Ma mnie gdzieś tak samo jak Jamesa który jest na tyle tępy, że tego nie dostrzega.
- Nie mogę uwierzyć, że to zrobiłaś... 
 Robin patrzył na mnie jakby widział mnie po raz pierwszy w życiu. Na jego pięknej twarzy widziałam tak ogromny szok, że mimo tragizmu sytuacji zachciało mi się śmiać. Nie wierzył we mnie nawet przez sekundę. Nie dopuszczał do siebie myśli, że jestem dobra, że wcale nie jestem zdrajcą. Nie mam mu tego za złe. Chwilami sama mam wątpliwości po której stoję stronie. Melanie dobra i Melanie zła przeżywa prawdziwy dramat tocząc ciągłą walkę. Wyrzuty sumienia i poczucie winy kontra chwilowe przebłyski odwagi. 
- Posłuchaj, później pogadamy ja naprawdę muszę.. 
 Wielki, zielony ptak który pojawił się dosłownie tuż przed nami sprawił, że zaczęłam dosłownie piszczeć z radości. Dosłownie chwilę później znalazłam się w ramionach Bestii który podobnie jak ja miał minę jak dziecko które dostało lizaka. On we mnie wierzył, mimo, że ja sama w siebie zwątpiłam. Również teraz nie ma wątpliwości co do moich intencji.
- Melka, wiedziałem, wiedziałem.. - usłyszałam kiedy wreszcie mnie puścił.
- Garfieldzie Loganie jak ja się za tobą stęskniłam! - pisnęłam na co on wybuchnął śmiechem.
 Raven i Robin patrzyli na nas mając zamiar umieścić nas w zakładzie psychiatrycznym. Dobra, nie nie jest może tak źle. Robin tylko kiwnął głową do dziewczyny a ona przestała zadawać pytania. Rozumieją się bez słów.
- Do mnie do domu, Bestio! - pisnęłam bliska łez i zdeterminowana żeby uratować rodzinę.


---------------------------------------------------
Witajcie  moi drodzy!
Chcę bardzo podziękować wszystkim za komentarze pod ostatnim postem, bardzo motywujecie do pisania :* 
Nie wiem jak u Was ale u mnie nauki jest w ciul ;( Na dodatek w ten weekend prawie nic nie robiłam bo wyjechałam do Rzeszowa do rodziny xD 
Przepraszam za zaległości na Waszych blogach, ale często jest tak że czytam notki na telefonie i zapomnę skomentować ;/
Miłego tygodnia wszystkim! 

piątek, 9 października 2015

27.


- Ty żyjesz - powiedział zszokowany Robin.
 Zapomniał o mnie, walce i o tym, że znalazł się w pułapce. Był w takim stanie, że przestał się bronić. Wpatrywał się z niedowierzaniem w stojącego na przeciw niego młodego mężczyznę niczym w jakieś nadprzyrodzone zjawisko. Kim on jest, że wywołał u Robina takie uczucia? 
 Slade przestał mnie obejmować i zachwycony podszedł do X'a. Położył mu dłoń na ramieniu i zwrócił się do naszego przeciwnika:
- Widzisz, nawet własny brat się od ciebie odwrócił.
To on ma rodzeństwo?! Po raz kolejny uświadomiłam sobie jak niewiele wiem o liderze Młodych Tytanów. Bo niby co? Ma na imię Richard Grayson, wychował go Batman. Nic poza tym. Nie mam pojęcia czym się interesuje, jaki jest jego ulubiony kolor, jakie ma plany na przyszłość... 
 Robin zignorował  wypowiedź Slade'a. Pierwszy raz widzę go w takim stanie: nie jest wściekły. Jest zrozpaczony, zawiedziony. Nie ma co mu się dziwić w końcu ktoś bliski okazał się być przestępcą. Osoba którą kochamy potrafi skrzywdzić sto razy mocniej niż największy wróg. Co bym zrobiła wiedząc, że Adam mnie oszukał? Współpracował z moim największym wrogiem? Czy miłość potrafi wszystko wybaczyć? 
- Czy on wie..? - spytał cicho.
 X wybuchł śmiechem.
- Masz na myśli wspaniałego ojca? A co cię to obchodzi, co? 
 Przez chwilę Jason i Robin patrzyli na siebie. Miałam wrażenie, że ten pierwszy pod maską złośliwości skrywa coś jeszcze. Dawne żale, tajemnice? Być może, bo nie da się nienawidzić bez powodu. 
- Doprawdy, wzruszające te rodzinne pogawędki ale czas nas nagli - Slade nie potrafił ukryć rosnącej ekscytacji w głosie.
 Nie zdążyłam policzyć do dziesięciu kiedy cztery roboty obezwładniły Robina. Leżał bezbronny, związany na brudnej podłodze. Nie mogłam na to wszystko spokojnie patrzeć. To moja wina, nie powinnam do tego dopuścić. Jeżeli coś mu się stanie będę się zadręczała do końca życia. 
- Idziemy - rozkazał Slade nawet nie zaszczyciwszy mnie spojrzeniem.
 Cóż, odegrałam swoją rolę. Teraz jestem mu do niczego nie potrzebna. 
 Ta. Chciałabym.

***

 Slade zamknął Robina w podziemnej celi. Myślałam, że takie rzeczy zdarzają się tylko na filmach. Mój szef oszalał z radości i przez cały dzień nie było z nim kontaktu. Na próżno usiłowałam przypomnieć o Jamesie którego trzeba uratować. Mam wrażenie, że tylko ja traktuję tę sprawę poważnie bo ani Slade ani X nie przejawiali zainteresowania moim przyjacielem. 
 Jak słusznie zauważyłam Młodzi Tytani nie zostali przecież pokonani. Raven i Bestia nadal mieszkają w wieży i gotowi są spieszyć na ratunek mieszkańcom miasta. Slade planuje dla nich coś niezwykłego. Twierdzi, że zniszczy ich obydwoje za jednym zamachem. I nie będzie do tego potrzebował ani mnie ani Jamesa. Ciarki przeszły mi po plecach kiedy o tym usłyszałam. Nie przychodzi mi to głowy żaden sposób. Bestię i Raven łączy coś więcej niż przyjaźń czy to może być powodem dla którego Slade chce pozbyć się ich w jednym czasie? Ale w jaki sposób? Męczące jest to, że mam zakaz zadawania pytań.
 Po wypiciu drugiej filiżanki kawy zajęłam miejsce obok Jasona w salonie. Z powodu braku snu wydawało mi się, że lampy świecą zdecydowanie zbyt mocno. Wreszcie miałam okazję przyjrzeć się jego twarzy. 
 Siedział niedbale na kanapie oglądając z obojętną miną mecz. Nadal nie przebrał się z roboczego stroju. Jego włosy były ciemne, miał śliczne niebieskie oczy. Byłby bardzo przystojny gdyby nie ta jego mina. Skrzywione usta w grymasie wściekłości. Co takiego się stało? 
- Melanie Alison Smith, najbardziej nierozważna, nierozsądna dziewczyna która działa na złych mężczyzn jak magnes - uśmiechnął się złośliwie na mój widok. 
 Miałam ochotę pokazać mu język niczym pięciolatka, ale ma ma rację. Normalny, dobry chłopak nigdy się mną nie interesował. Byłam jak powietrze. 
- Haha, się uśmiałam - mruknęłam sarkastycznie siadając obok niego.
 Uniósł brwi zdziwiony.
- Nie boisz się być tak blisko przestępców? 
 Normalna osoba z pewnością by się obawiała. Ale z drugiej strony przeciętny człowiek nie włada żywiołami. Zawsze coś było ze mną nie tak, teraz mam na to niezbity dowód. 
- Ja też nie jestem do końca normalna - stwierdziłam wzruszając ramionami.
 Wybuchł śmiechem. 
- No to mnie pocieszyłaś nie ma co. 
 Przeniosłam wzrok na ekran telewizora. Piłkarz cieszył się ze zdobytej bramki, kibice szaleli. Komentator zaczął rozpływać się nad talentem napastnika. Kiedyś bardzo lubiłam piłkę nożną, szkoda, że ostatnio nic nie oglądałam. Ostatnio nic nie robię oprócz dokonywania rozbojów, kradzieży i tym podobnych. 
- Chodźmy do niego - poprosiłam.
- Chcesz go dobić? Z chęcią bym ci pomógł ale Slade'owi się to nie spodoba.
 Dlaczego? Przecież Robin przestał być liderem Młodych Tytanów więc jego los powinien być już bez znaczenia. Ale, zaraz... Uświadomiłam to sobie i aż zabolało mnie serce. 
- Nie! On nie może go zabić! - wrzasnęłam łapiąc Jasona za nadgarstek.
 Przed oczyma stanęła mi wizja bladego, nieruchomego ciała mojego dawnego przyjaciela. Serce które przestało bić, klatka piersiowa która przestała się unosić. Nikt nigdy już nie zobaczy jego pięknych oczu, nie poczuje tej siły i dobroci bijącej od niego. Świat nie może stracić tak wspaniałego człowieka. Nie mogę na to pozwolić. 
- Uspokój się! - krzyknął Jason doprowadzając mnie do porządku.
 Zamilkłam.
- Taki był plan, Slade od początku tak myślał. Dziwne, że o tym nie wiesz.
 Moja głupota czasem mnie zadziwia. No tak, po co byłaby tak cała akcja? Przecież trzeba się pozbyć wroga, uciszyć go raz na zawsze. Zacisnęłam dłonie w pięści. Nie mogę nic zrobić bo wtedy Slade zabije moich najbliższych. Wymyślę coś. Nie zostawię Robina na pewną śmierć. 
- Kiedy on.. - nie mogłam powiedzieć "umrze".
- Jak James wyjdzie z aresztu.
 Kiwnęłam głową i wstałam. Moim celem był pewien podziemny pokój.

***

 Co ja mam niby powiedzieć? Założę się, że Slade ma wszędzie kamery. Nie mogę być szczera. Nie pytając o zdanie wzięłam klucz do celi. Nie obchodzi mnie, że póżniej zostanę za to ukarana. Muszę zobaczyć, że on żyje. Od kiedy zobaczyłam go bezbronnego, związanego ten obraz mnie prześladuje. Wyrzuty sumienia i poczucie winy nie dają mi racjonalnie myśleć.
 Drżącymi dłońmi otworzyłam kratę do pomieszczenia. Swoją drogą czy Slade ma w zwyczaju więzić swoich przeciwników w lochach? Nie ma co, genialne sposoby.
 Siedział na podłodze ze związanymi rękoma. Nie miał maski. Podbite oko wcale do nie oszpeciło. Jest tak samo przystojny jak zawsze. Wydaje mi się to absurdalne zważywszy na sytuację w jakiej się znajdujemy. Spojrzał na mnie. Nie, spojrzał to mało powiedziane. Zmierzył mnie mrożącym krew w żyłach spojrzeniem w które zawierało w sobie wstręt, wściekłość, nienawiść.. 
- Po co tu przyszłaś? - warknął.
 Nie planowałam tego ale jakoś tak samo wyszło. Łzy zaczęły spływać po moich policzkach i wszystkie emocje ostatnich miesięcy dały o sobie znać. Ciągły strach, poczucie zagrożenia, agresja.. Ile tak można wytrzymać? Moja matka i brat nawet nie wiedzą czy żyje, nie mają pojęcia co się ze mną dzieje. Moi przyjaciele mają mnie za zdrajcę, mało tego dopuściłam się strasznych czynów. Kiedy ja to sobie wszystko poukładam? Czy to w ogóle kiedyś się skończy? 
- Znowu grasz, tak? Jesteś naprawdę uzdolnionym kłamcą. 
 Zakryłam twarz dłońmi. Opanuj się, Melanie. Płacz nie rozwiąże twoich problemów. On cię nienawidzi i ma do tego pełno prawo. 
- Robinie, musisz o czymś wiedzieć - szepnęłam. 
 Nawet na mnie nie spojrzał. Rozumiem, ale chcę wszystko wyjaśnić gdyby on albo ja.. gdybyśmy już nie byli zdolni wypowiedzieć choćby słowa.
- .. ja tego nie chciałam.. 
 W tym samym momencie usłyszałam za sobą kroki. Spodziewałam się krzyku, kary za to, że weszłam tu bez pozwolenia.
 Ale to co zobaczyłam sprawiło, że żołądek podszedł mi do gardła. Przełknęłam wymiociny. 
 Slade trzymał w dłoni pistolet. Obok niego stał uśmiechnięty James, jego oczy błyszczały wesoło. Jason stał za nimi z obojętną miną. 
- O, kogo ja tu widzę. Pożegnaj się z kochasiem, Melanie. 



---------------------------------------
Witajcie moi drodzy!
Wiecie, że już teraz chce mi się okropnie spać? XD 
Tak, tak śpię bo 6 godzin na dobę, uczę się i wolnym czasie jem :D Żartuje oczywiście.. 
Ale jest świetnie! Piszę artykuły do gazetki szkolnej jeeeeej! Na lekcjach języka polskiego czuję się świetnie, tylko na nie czekam :D Reszty może nie być haha XD
Przepraszam za długą nieobecność ale sami rozumiecie; szkoła ;/
Piszcie co sądzicie o tym rozdziale! Trochę krótki ale następny szykuje taki super-ekstra! 

Pozdrawiam Was cieplutko i mówię dobranoc haha xD