Nie wiem gdzie się znajduję. Nie wiem która jest godzina, jak jest dzień tygodnia. Jedyne co pamiętam to płomienie, dym i przerażone dziecko które trzymałam. Wyniosłam chłopca. Udało mi się. Dalej chyba zemdlałam.
Poczułam, że mam coś wbite w rękę. O nie, jeżeli to jest kroplówka to chyba się zaraz..
- Nie ruszaj tego - nakazał mi ktoś.
No nie.. Spodziewałam się, że zastanę u mojego boku mamę i Adama a tu na dzień dobry takie powitanie. Otworzyłam powoli oczy.
Leżałam w szpitalu. Małe pomieszczenie, z białymi ścianami. Brak ozdób czy chociażby firanek. Zerknęłam na kroplówkę z której sączył się jakiś płyn. Fuj.
Ze zdziwieniem zauważyłam, że jest już noc. To dlatego nie ma przy mnie rodziny! Pewnie siedzieli całe popołudnie i poszli się choć trochę przespać.
Ale co tu robi Robin? Czy on w ogóle śpi? Siedzi sobie obok mojego łóżka a w ręku trzyma ten mały przedmiot z T.
- Wiesz, nie chcę być niegrzeczna ale.. - zaczęłam zakłopotana. Znowu przypomniała mi się ta cała akcja w wieży Tytanów.
- Twoja mama i brat niedawno poszli. Młodemu już oczy same się zamykały. Powiedziałem, że ja i drużyna jesteśmy twoimi przyjaciółmi i jeszcze chwilę zostaniemy.
- A gdzie są wszyscy?
Popatrzył na mnie zmieszany. Chyba nie chciał mi wyjawić prawdy.
- Gwiazdka i Raven były zmęczone i zabrały się z Cyborgiem do domu. Ja z Bestią zostaliśmy.
Kiwnęłam głową. Zaczęłam wyobrażać sobie różne niemiłe scenariusze dotyczące moich relacji z Gwiazdką. Miałam wrażenie, że dla niej jestem już skreślona.
- Mela, obudziałaś się już! - Bestia podbiegł do szafki i położył na niej wodę. Uścisnął mnie z całej siły aż zabrakło mi tchu. Nie wyglądał na tak silnego.
Miło, że chociaż on mnie lubił. Jego zielone oczy przyglądały mi się uważnie.
- Ej, uśmiechnij się. Zachowałaś się jak prawdziwa bohaterka, ocaliłaś człowieka.
Podniosłam kąciki ust. Wyszedł z tego jakiś dziwny grymas. Chłopcy zaśmiali się głośno.
- Kiedy mogę stąd wyjść?
Przypomniałam sobie ile mam teraz zaległości w szkole i zrobiło mi się słabo. Jakie ja będę miała oceny? Czy w ogóle w tym tygodniu pojawię się w szkole?
- Chcieliśmy ci coś zaproponować - zaczął Bestia.
- Nic nie jest do końca ustalone z resztą drużyny! - warknął Robin.
- Nie?! Chodzi ci o Gwiazdkę? To mamy jeden do czterech!
Miałam ochotę schować się pod kołdrę. Znowu się z mojego powodu kłócili.
- Nie, nie chodzi o nią! Dobrze wiesz, że ja jeszcze się nie wypowiedziałem na ten temat!
Bestia zmierzył go pełnym pogardy spojrzeniem.
- I jak zwykle ty masz rację! I twój głos jest najważniejszy!
Robin wstał. Napiął mięśnie a jego policzki zarumieniły się lekko.
- Możesz przestać zachowywać się jak gówniarz?
- Kurwa! Możesz przestać zachowywać się jak gbur?
Robin minął go i wyszedł. Nawet na mnie nie spojrzał. Zabolało mnie to, że sprawiam im tyle problemów. Muszą się przeze mnie kłócić a w końcu są przyjaciółmi. To moja wina.
Bestia usiadł na miejscu Robina i uśmiechnął się do mnie jakby sytuacja przed chwilą nie miała miejsca. Byłam smutna więc spuściłam wzrok na swoje splecione na kołdrze dłonie i szepnęłam:
- Nie chcę, żebyście się przeze mnie kłócili.
Chłopak machnął tylko lekceważąco ręką.
- Nie przejmuj się niczym. Ja i Cyborg już cię lubimy, przekonam Raven a Robin jest taki poważny i skupiony na pracy, że przez to wydaje się być poważny. Ale zobaczysz to świetny przyjaciel na pewno się do ciebie przekona.
Czemu nic nie wspomniał o Gwiazdce? Postanowiłam nie zaprzątać sobie tym głowy i pobyć trochę z Bestią. Bardzo go polubiłam.
Straciłam poczucie czasu. Świetnie nam się rozmawiało. Wyżalił mi się, że nikt nie rozumie jego bycia wegetarianinem i Cyborg na złość kpi z tofu. Raven wydaję się być nieprzyjemna i zamknięta w sobie, ale jest kochaną przyjaciółką. Widać było jak na myśl o niej Bestia uśmiecha się szeroko. Musiał naprawdę ją lubić.
Kolor nieba zmieniał się powoli. Poranek. Promyki słońca nieśmiało wpadły do pokoju oświetlając go delikatnie.
- Będę się zbierał.
Przestałam się uśmiechać bo nagle coś sobie uświadomiłam.
- Skoro Robin pojechał swoim motorem a Cyborg samochodem jak ty wrócisz? - spytałam martwiąc się jak dotrze na drugi koniec miasta.
- Mel, proszę nie rozśmieszaj mnie. Skąd się wzięło moje pseudonim?
Mój pozbawiony snu mózg pracował w zwolnionym tempie. Coś tam świtało w zakamarkach mojej pamięci ale nie wiedziałam co.
- Jakie zwierzątka są najsłodsze?
- Hmm... chyba kotki. - Julia ma kotka i jest uroczy.
Po chwili Bestia zniknął. Dosłownie wyparował. Podniosłam się z łóżka. Tam gdzie przed chwilą był mój kolega stał teraz uroczy, malutki kociak. Miał bardzo rozumne spojrzenie. Jego oczy były w odcieniu zieleni.
- O ja nie mogę! - wyrwało mi się.
Nie zdążyłam mrugnąć a zamiast zwierzaka stał człowiek.
- Jak ty to..
Zaśmiał się tylko.
- Na początku jest trudno, ale później się przyzwyczaisz. - powiedział i otworzył szeroko okno.
Chwilę później obserwowałam jak duży, piękny orzeł szybuje na tle wschodzącego słońca.
***
To było do przewidzenia. Mama chcąc żebym odpoczywała załatwiła mi wolne. Super. Siedziałam od trzech dni w pokoju i nadrabiałam zaległości. Kiedy nie uczyłam się to zazwyczaj spałam albo jadłam. Mam już tego serdecznie dosyć.
Jest niedziela a ja siedzę na łóżku z książką od matematyki na kolanach i staram się zrozumieć cokolwiek. Te zadania nie były chyba aż takie trudne. Łatwiej by było z pewnością gdybym była na zajęciach ale cóż..
Rzuciłam podręcznik na podłogę. Nie mam już siły. Taka piękna pogoda, maj, jest cieplutko. Wyszłabym sobie przed dom..
- Wszystko w porządku, Melciu? - spytała mnie zatroskana mama. Sprzątała kuchnię.
- Tak, idę się przewietrzyć.
Ona i Adam traktowali mnie ostatnio jak królewnę. Gazeta napisała o tym co zrobiłam. Matka uratowanego dziecka udzieliła wywiadu. "Siedemnastolatka w niewiadomy sposób uratowała chłopca z płonącego budynku".
Usiadłam na krześle ogrodowym. Miałam na sobie czarne leginsy i zielony podkoszulek. Włosy związałam w koka. Słońce rozlewało się po moich policzkach, ramionach, przenikało materiał bluzki..
Kiedy zasnęłam? To jest irytujące zasypiać w najmniej odpowiednich momentach. Otworzyłam oczy. Słońce już zachodziło.
Zamiast się uczyć spałam. Wszystko wskazuje na to, że przez moje lenistwo będę miała jak najgorsze stopnie.
- Witam bohaterkę.
Poczułam jakby do żołądka ktoś wyspał mi lód. Serce zaczęło mi bić jak szalone, poczułam kropelki potu na czole. Nie wzięłam ze sobą telefonu.
Slade stał tuż nade mną. Nie zdążyłabym pobiec. Poza tym w środku była moja rodzina nie mogłam ryzykować.
- Przemyślałaś już moją propozycję?
Dobra, trzeba odpowiedzieć tak, żeby mojej rodzinie nic nie groziło.
- Jeszcze ee.. nie.
Skrzywił się.
- Ile nasza malutka Melcia potrzebuje czasu?
Nie mogłam się ruszyć. Przygryzłam dolną wargę.
- Wstawaj. Jedziesz ze mną.
Co miałam odpowiedzieć? Oczywiście, że nie chciałam.
- A co z moją rodziną?
- Głupiutka, od dzisiaj ja jestem twoją rodziną.
Wstałam. Myśl, Melanie. Co możesz zrobić?
- Ja ee.. muszę iść po swoje rzeczy - zaśmiałam się sztucznie. Nie było to zbyt przekonywujące.
Ruszyłam do domu. Mama szła jutro rano do pracy więc już spała. Adam zasnął na kanapie. Ścisnęło mnie w gardle. Kiedy ich zobaczę? Najważniejsze jest to, że są bezpieczni. Nic innego się dla mnie nie liczy. Slade ma ich zostawić w spokoju.
Wpadłam do pokoju. Wzięłam dużą torbę i wpakowałam tam jakieś ubrania. Nie patrzyłam nawet co biorę. Chodziło o komórkę którą ukryłam między odzieżą.
Wiedząc, że nie mam za dużo czasu zbiegłam na dół.
- Pozwolisz, że cię wyręczę? - wyrwał mi torbę i prowadził jak więźnia do samochodu.
Uśmiechnęłam się sztucznie. Nigdy w życiu się tak nie bałam.
***
Pędziliśmy samochodem jak na wyścigach. Miałam wrażenie, że z nerwów zaraz zemdleję. Trzymałam na kolanach torbę.
- To wielki moment dla nas. Wyobrażasz sobie? Od teraz jesteśmy niepokonani!
Kiwałam głową udając, że go słucham. Myśl, Mel. Jak możesz.. Ej, to jest myśl!
- Slade, czy mogłabym.. zadzwonić do mamy i ją uprzedzić, że mnie nie będzie?
- Oczywiście, królewno. Tylko nie za długo.
Patrzyłam jak jego dłonie mocniej zaciskają się na kierownicy. Chyba nie chciał żebym kontaktowała się z bliskimi mi osobami.
Błagałam, żeby akurat teraz nie patrzył w moim kierunku. Wyciągnęłam telefon, wybrałam numer Tytanów. Odwróciłam głowę w kierunku szyby i przycisnęłam telefon jak najmocniej do ucha. Dobrze, że w radiu leciała jakaś głośna piosenka.
- Halo? - usłyszałam zaniepokojony głos Robina.
- Cześć mamo - szepnęłam.
- Zgłupiałaś?
- Jadę właśnie do kolegi, będę u niego nocować on nazywa się S.. - urwałam - Steve. Wiesz, ten o którym ci mówiłam. U niego w domu.
- To on, tak? Co się stało? - zażądał wyjaśnień.
- Oj, mamo nie mogę teraz rozmawiać. Przyjechał po mnie i zabrał mnie do siebie. Kocham cię. Pa - powiedziałam przez łzy.
Rozłączyłam się. Nie mogłam wzbudzać jego podejrzeń. Czy namierzą kryjówkę Slade'a? A jeśli on.. mi coś zrobi? Serce wręcz mnie ogłuszało, biło tak mocno, że aż bolało. Nie mogłam powstrzymać łez. Płynęły po policzkach.
- Nie becz. Nie lubię babskich łez.
Wytarłam szybko twarz. Schowałam komórkę. Zaczęłam liczyć wdechy to zawsze mnie uspakajało.
- To najszczęśliwszy dzień w twoim życiu a ty ryczysz? - spytał mnie pełnym politowania głosem.
- Czasem płaczę ze szczęścia - wyjąkałam zduszonym głosem.
Zaśmiał się. Widocznie to, że jestem smutna nie robi na nim żadnego wrażenia. Jedyny mój ratunek był teraz w Robinie który mam nadzieję zrozumiał co chciałam mu przekazać.
Nieźle ^^ uwielbiam twój blog <3. Ta akcja z telefonem do Tytanów był świetny :3. Czekam z niecierpliwością na nexta :D
OdpowiedzUsuńCo o tym sądŻę? SądŻę, że to jest ZAAAAAAJEEBISTE! *-* Pisz nexta bo nie wyczymie. XD Musze wiedzieć gdzie on ją zabrał. ;o
OdpowiedzUsuńNo więc jak to ująć? CZEKAM NA NEXTA BO ZARAZ WYORBITUJE, JA MUSZE WIEDZIEĆ CO BĘDZIE DAAAALEJ! (widzisz co ty ze mną robisz? Zachowuje się jak wariatka bo się wkręcam, czytam, czytam, a tu bum, kończysz w takim momencie, no wiesz co? ;x) XD.
Dam dam dam... bum jakie zmiany akcji. Kurteczka co oni tacy nie grzeczni? xD Dobra pozdrawiam i powiem tylko na koniec, że u nas też kolejny rozdział... ( http://nasze-opowiadania-pelnia.blogspot.com/2015/04/rozdzia-3-las.html ) Do nexta :*
OdpowiedzUsuń