niedziela, 31 maja 2015

15.

   Trzy tygodnie minęły niesamowicie szybko. Nauka, praca, wizyty u mamy i treningi wypełniły cały mój czas. Spanie po cztery godziny to nie jest to za czym szczególnie przepadam ale nie mam wyjścia. 
 Jeśli chodzi o treningi to szło mi coraz lepiej. Nie męczyłam się tak przy bieganiu, nabrałam trochę sił i bardzo wychudłam mimo, że jem zdecydowanie więcej. "Jak tak dalej pójdzie będziesz miała większe mięśnie niż Robin" - stwierdziła sarkastycznie Raven pewnego słonecznego poranka kiedy trenowałyśmy moją moc. To jest niesamowicie trudne, muszę myśleć wyłącznie o żywiole, być skupiona. Zmienianie stanu skupienia wody mam już opanowane do perfekcji. Kiedy sprzeczałam się z Bestią o pilota od telewizora "niechcący" rozkazałam jego ciepłej herbacie wylać się na bluzkę. Po całym incydencie myślałam, że Cyborg udusi się ze śmiechu. Nie próbowałyśmy jeszcze moich sztuczek z wiatrem ani ziemią. Zaczęłyśmy ogień i nie szło za dobrze. Przez dłuższą chwilę nie mogłam zapanować nad małym płomykiem po czym z roztargnienia prawie zapaliłam niebieski płaszcz mojej nauczycielki. Z tego również moi koledzy mieli niezły ubaw. 
 Bardzo polubiłam Raven, Cyborga i Bestię. Śmiało mogłam nazywać ich swoimi przyjaciółmi. Może Raven nie jest typową nastolatką z którą można iść na dyskotekę ale jest wspaniałą osobą, wiele się o niej dowiedziałam. Czy Robin jest moim przyjacielem? Wiem, że mnie lubi. Ale jeśli mam być ze sobą szczera.. To głupie, ale on mi się podoba.  To nielogiczne, nie mam u niego żadnych szans a jednak mój tępy mózg nie słucha tych argumentów. Chciałam nawiązać jakąś nić porozumienia z Gwiazdką. Na chęciach niestety się skończyło. Dziewczyna omijała mnie szerokim łukiem, mówiła do mnie kiedy musiała. Nigdy się do mnie nie uśmiechnęła. Wiem co jest powodem tej niechęci do mojej osoby ale czy ja zrobiłam coś nie tak? Cholera. Niech ona spojrzy na siebie. Jest chodzącym ideałem, wygląda jak modelka, jest jeszcze wyższa ode mnie, zgrabniejsza. O takich perfekcyjnie wyglądających włosach mogłam sobie pomarzyć.. I te jej oczy! Jak ja mogłam się w ogóle do niej porównywać?!
 Mama. Odwiedzałam ją i brata najczęściej jak mogłam kłamiąc w żywe oczy o mieszkaniu z moją nową koleżanką, pilnej nauce i masie dodatkowych zajęć. Mama zamyślona kiwała głową i mówiła, że jest ze mnie dumna. Jestem podobna do taty on też był taki ambitny. I wtedy chciało mi się płakać. 
 Julia i Claudia. One również były notorycznie karmione moimi kłamstwami. Tylko z tą różnicą, że one mi nie chciały uwierzyć. Znały mnie świetnie. Poza tym one nie wierzyły w istnienie mojej koleżanki chodzącej do innej szkoły (tak powiedziałam). 
  To jest okropne. Wolę jednak żeby moi najbliżsi byli okłamywani. Dzięki temu są bezpieczni o to mi tylko chodzi. To co o mnie myślą jest mniej ważne. 
  Szkoła. Już niedługo zaczynają się wakacje, oceny nie najgorsze. W porównaniu z tym ile czasu poświęcam nauce są wręcz świetne. 
 Tylko, że teraz mam nowe zmartwienie. Z okazji zakończenia roku szkolnego jest bal. Tak się składa, że (jak zwykle) nie mam  partnera na ten wieczór. Julia oczywiście idzie z Joshem (nie, wcale mnie to nie denerwuję). Jestem załamana, nie chcę wypaść jako jedyna dziewczyna bez chłopaka. 
- Mela, modlisz się nad tymi zeszytami? - usłyszałam rozbawiony głos Cyborga wchodzącego do kuchni. 
- Nie..  
 Zaczął przeglądać zawartość lodówki. Skrzywił się widząc zieloną sałatę. 
- To w czym problem? - spytał wyciągając szynkę i ser. 
- Bo ten.. - zaczęłam się jąkać. 
- No siema ludziska. Ktoś ma ochotę na jakąś dobrą komedię na wieczór? - krzyknął Bestia mijając aneks kuchenny. Włączył wielki, plazmowy telewizor. 
  Mruknęłam, że nie mam czasu i starałam się skupić na zadaniach geometrycznych. Wolałabym pouczyć się historii lub przeczytać jakąś lekturę. Jeśli jakimś cudem będę studiować to muszę wybrać odpowiedni kierunek. Może literaturę? 
- Co się dzieje? - ponowił pytanie.  
- Nie mam z kim iść na bal - powiedziałam krzywiąc się na samą myśl zawistnej miny Jane. 
  Jane to szkolna piękność z grupką fanów. Nie przepada za mną po tym jak zwyzywałam ją od pustych idiotek (najpierw ona powiedziała mi, że jestem beznadziejna z wf, miałam gorszy dzień, puściły mi nerwy..). 
- Chętnie bym z tobą poszedł, ale.. 
- ... pół roboty nie tańczą - dokończył za niego Bestia śmiejąc się. 
- Hahaha nieśmieszne - mruknęłam. 
 Do salonu swoim bezszelestnym krokiem wkroczyła Raven. Zakryta niebieskim płaszczem ze swoją ponurą miną wymamrotała jakieś słowa powitania i nalała sobie ziołowej herbaty.
- Ja mogę z tobą iść - zaproponował siedzący na kanapie Bestia. 
  Raven cała się nastroszyła. Spojrzała na mnie obojętnie. Jednak pod tą maską spokoju wyczułam zazdrość i złość. 
- Nie - opowiedziałam od razu na co dziewczyna natychmiast się uspokoiła. Chyba chciała się do mnie uśmiechnąć bo jej usta zadrżały. Nie mam pojęcia, jest bardzo skryta. 
 Cyborg wybuchł śmiechem na widok urażonej miny Bestii. 
- Poradzę sobie. Zaproszę kolegę - oznajmiłam udając wielce zajętą nauką. 
  Kiedy Raven przechodziła obok stołu puściła do mnie oczko. 



*** 

 Pięknie. Mam tylko dwie godziny żeby doprowadzić się do porządku. 
 Westchnęłam. Nie cierpię się stroić. 
  Założyłam czarną sukienkę. Bardzo króciutka. Odkrywała nogi ale zakryła biust i ramiona. Rękawy sięgały do łokci. Podkreślała talię. Moje idealnie proste włosy rozpuściłam i rozczesałam. Sięgały mi do połowy pleców, pięknie błyszczały. Umalowałam usta czerwoną szminką. Założyć szpilki? Moje i tak długie nogi będę jeszcze dłuższe.. A co tam raz się żyję. Będę jak modelka. Mając metr siedemdziesiąt osiem naprawdę wyglądałam jak te dziewczyny z wybiegu. Zachichotałam. Jestem prawie tak wysoka jak Robin. 
   Do małej, białej torebeczki schowałam lokalizator. Dostałam go jako nowy członek Tytanów. Dzięki temu reszta drużyny mogła mnie odnaleźć w razie potrzeby. 
 Pewnym krokiem ruszyłam do salonu.  
 Byli tutaj wszyscy. 
- O rajuśku kim jesteś i gdzie się podziała Melanie?! - krzyknął Bestia. 
  Chłopcy nie mogli się na mnie napatrzeć. Pierwszy raz byłam ważniejsza niż ich cudowna gra. 
  Raven tylko zerknęła na mnie nawet nie odkładając czytanej książki. Zlustrowała mnie od stóp do głów i powróciła do lektury. Nie wypowiedziała żadnej sarkastycznej uwagi więc uznałam to jako komplement.  
  Gwiazdka malująca paznokcie rzuciła na mnie wściekłe spojrzenie. Jej pełne usta wykrzywiły się. Zmrużyła oczy jak żmija. Chcąc uniknąć kłótni z nią szybko spytałam:
- Czy któryś z was mógłby mnie podwieźć? 
- Ja - powiedział Bestia.
  Raven prychnęła i przyjrzała się Bestii. Jej mina nie wróżyła nic dobrego. Bestia widząc jej reakcję natychmiast się wycofał.
- Robin weź ją zawieź. Ja nie mogę teraz prowadzić - wskazał na puszkę po piwie.



***

 Pędziliśmy czerwonym motorem, modliłam się żeby nie spadły mi szpilki. Obejmowałam Robina ile sił. Szczerze mówiąc boję się trochę tego sposobu podróżowania, wolę auto. 
- Schodź - rozkazał. 
 Obciągnęłam sukienkę. Usłyszałam, że wyłączył maszynę.
- To z kim w końcu idziesz? - na tych szpilkach byliśmy prawie równego wzrostu, brakowało mi ze 3 centymetrów. Te jego oczy... kojarzą mi się z niebem w gorący dzień. 
- Z Thomasem - mruknęłam. 
  Nic nie odpowiedział. Szedł obok mnie w tych luźnych dżinsach i koszuli opinającej jego mięśnie. Nic dziwnego cały czas ćwiczy. 
- Rety, to jest ten twój chłopak przez którego nie sypiasz?! - krzyknęła Julia rzucając podejrzliwe spojrzenie na mojego kompana. Jego uroda zrobiła na niej wrażenie ale nie dała tego po sobie poznać.  
  Robin zrobił taką minę jakby powstrzymywał się od śmiechu. 
- Nie yhm.. to jest mój bliski kolega - bąknęłam. 
- Julio, czy wygodnie ci w tych szpilkach? - wtrącił się Josh. Pierwszy raz w życiu cieszę się, że zabiera głos. 
- Tak - mruknęła machając lekceważąco ręką w jego stronę - nie chcę mi się w to wierzyć. 
  Mimo tego, że jest niską chudzinką przybrała groźną pozę.  W porównaniu do Robina była taka drobniutka i malutka mimo to chciała go jakoś nastraszyć. 
- Posłuchaj dobry kolego. Jeśli masz wobec Mel jakieś niecne zamiary to będziesz miał ze mną do czynienia - powiedziała zadzierając głowę do góry żeby móc spojrzeć mu w oczy. W te jego oszałamiające niebieskie oczy. 
- No ze mną też - mruknął Josh który był niższy i mniej umięśniony ale gotowy bronić swojej ukochanej. 
- Spokojnie. Tylko ją podwiozłem. Bałbym się jej coś zrobić bo jeszcze byś mnie pobiła. 
- I prawidłowo - mruknęła. 
  Miała na sobie czerwoną kreację. Wyglądała bardzo ładnie. 
- Thomas! Chodź tutaj! - krzyknęła do mojego partnera. 
  Zielonooki blondyn w czarnym garniturze stanął obok Josha. Przyglądając mi się sprawiał wrażenie głodnego. Jego wzrok na dłużej zatrzymał się na moich udach.
- No, Smith warto było się zgodzić ci towarzyszyć. Wyglądasz jak niezła su.. - przerwał widząc moją minę - laska - uśmiechnął się i złapał mnie za rękę. 




*** 


  Co za beznadzieja. Ten Thomas to jest głupek jakich mało. Nie chce mu się tańczyć więc siedzimy przy jednym ze stolików i słucham fascynującej opowieści jakim cudem udało mu się strzelić cztery gole w jednym meczu. 
  Sala gimnastyczna była odświętnie udekorowana, na parkiecie tańczyły pary. 
- Hej, Melcia rozluźnij się trochę - wskazał na mój napój.
- Nie możemy pić jesteśmy niepełnoletni - syknęłam. Skąd tu się wziął alkohol?
- A nie jesteśmy.. 
  Właściwie co mi szkodzi jeden drink? Ta cała impreza i tak jest beznadziejna. 
  Wypiłam. Jeszcze jeden i jeszcze..
- O widzisz od razu lepiej - uśmiechnął się szeroko. Miał bardzo ładny uśmiech. 
- Yhm. 
  Do naszego stolika dosiedli się jego znajomi. Jakaś dziewczyna z dużym biustem, ruda i ciemnowłosy chłopak.
 Wypiłam kolejne  dwa drinki. Zaczęło mi szumieć w głowie. Co ja najlepszego zrobiłam?
- O chyba zrobiło się słabo tej blondyneczce - zachichotała ruda. 
- Tom, wyprowadź ją na zewnątrz.
  Usłyszałam mój lokalizator. Wyciągnęłam go i otworzyłam.
- Melanie? Szybko jest napad! - usłyszałam głos Robina. 
  Przestałam myśleć racjonalnie. Obraz mi się rozmazywał, czułam smak alkoholu w ustach. Pomieszczenie zaczynało wirować.
- Aha. Jesteś taki przystojny wiesz nie dziwę ci się, że mnie nie lubisz.. Takie ciacho zasługuje na kogoś znacznie lepszego.. Jestem taka brzydka..- bąknęłam. 
- Piłaś?
- Nie.. no co ty.. Idź lepiej to Gwiazdki bo mnie zamorduje, że cię chcę.. Ale nic na to nie poradzę, jesteś gorącym facetem.. Nawet jakbym ci zapłaciła to byś ze mną nie był.. - włożyłam lokalizator z powrotem do torebki.
- Pogadałaś sobie? To idziemy na dwór - Thomas złapał mnie za ramię i wyprowadził na zewnątrz. 
  Ściemniło się już i zrobiło chłodno. Miałam poważne trudności z utrzymaniem równowagi. Nie potrzebnie zakładałam te szpilki, w głowie mi się kręciło. Przed oczami tańczyły czarne mroczki. Czy to możliwe, że tak szybko się upiłam?
 Oparłam się o ścianę budynku i zaczęłam głęboko oddychać mając nadzieję, że to mnie orzeźwi.  
- No malutka czas zacząć zabawę - usłyszałam niski głos Thomsa. Jego twarz od mojej dzieliło kilka centrymetrów. 
- Nie - wymamrotałam niewyraźnie. Traciłam kontrolę nad swoim ciałem. 
- Czy ja coś słyszałem? - spytał złośliwie. Poczułam jego ręce na moim zsuwaku od sukienki. 
- Weź odawal się ode mnie  - powiedziałam trochę głośniej. 
  Sytuacja nie jest ciekawa. Jesteśmy sami, w nocy na pustym parkingu. Głośna muzyka dudniąca z sali zagłuszyłaby moje wołanie o pomoc. Z resztą kogo ja oszukuję jestem taka pijana, że ledwo mówiłam. 
 Rozsunął mój suwak. Poczułam jego dłonie na staniku. 
- Nie - spróbowałam go odepchnąć. Niestety, nie byłam w stanie niczego zrobić. 
 Usłyszałam coś co dało mi trochę nadziei. Chociaż właściwie nie jestem pewna co jest prawdą a co mi się do końca wydaję.  Dlaczego ten debil rozpiął mi stanik? Ale mi niedobrze.. Warkot motoru narastał. 
- Nie - powtórzyłam. 
 Jakaś niewidzialna siła odepchnęła Thomasa ode mnie. Zmusiłam się skupić na nim wzrok. Obraz jest strasznie rozmazany.
- Słyszałeś, że powiedziała nie?  
 Mój partner właśnie otrzymał solidny cios w twarz, zatoczył się i upadł. Robin już w masce i roboczym stroju podszedł do mnie. Zapiął mi  sukienkę i ubrał w swoją kurtkę. Popatrzyłam na niego nieprzytomnie.
- On cię tak upił? 
- No, tak chyba.. ten.. - wymamrotałam czując, że zaraz zemdleję. 
- Co za skurwysyn - usłyszałam niewyraźnie. 
  Ugięły się pode mną nogi. Upadłam. 
  Otoczyły mnie silne ramiona. Uniosły mnie do góry i przytuliły do szerokiej klatki piersiowej. Poczułam ciepło bijące spod koszulki. Przyjemny zapach męskich perfum. Jestem kompletnie pijana a zauważam tyle szczegółów. Dziwne.
- Weź.. Ja dużo ważę - wymamrotałam sennie. Oczy same mi się zamknęły.  
  


----------------------------------------------------------------------------
Oto i jest piętnastka!
Ależ ten czas szybko leci.. Mam wrażenie, że całkiem niedawno założyłam tego bloga, a pomysł oczywiście powstał spontanicznie. 
Dziękuję wszystkim za komentarze :*
Pozdrawiam :)

niedziela, 24 maja 2015

14.

 Głośne pukanie do drzwi. Otworzyłam najpierw jedno oko, później drugie. Moje torby leżały na ziemi nietknięte a ja zamiast się uczesać i jakoś doprowadzić do porządku spałam w najlepsze. 
- Wstawaj! Nie lubię spóźnień! 
  Zrzędzisz jak stara baba. Co z tego, że jesteś młodym przystojniakiem. Wstałam i przeczesałam szybko włosy. Znowu zapukał. 
- No, już idę przecież się nie pali! - krzyknęłam zakładając biały podkoszulek. 
  Wyszłam na korytarz i zdenerwowałam się jeszcze bardziej. Jest szósta rano a on nadal wygląda cholernie idealnie! Dlaczego ja muszę być taka nijaka! Założył szare dresy i luźną koszulkę. Przynajmniej nie wziął swojego pasa z tymi wszystkimi gadżetami. Widocznie uznał, że nie ma się przed kim bronić.  
  Szliśmy dosyć długo. Ta wieża musi być niesamowicie duża.  
- Ćwiczyłaś kiedyś? - spytał przepuszczając mnie w drzwiach. 
  Znajdowaliśmy się w wielkiej siłowni. Były tutaj różnej wielkości ciężary, bieżnia i inne różne przyrządy których nigdy w życiu nie używałam. Podobnie jak w innych pomieszczeniach zamiast jednej ze ścian była tylko wielka szyba. 
- Nie. Nie lubię sportu - powiedziałam uświadamiając sobie, że zaraz wyjdę na niezdarę nieumiejącą podstawowych ćwiczeń. 
- No to będziesz musiała polubić jeśli chcesz przeżyć - uśmiechnął się rozbawiony moją miną. 
- Przecież mam moc, po co mi sporty?
- A jak znajdziesz się w zamkniętym pomieszczeniu i ktoś cię zaatakuje? Poza tym musisz szybko uciekać. 
- Sugerujesz, że jestem tchórzem? Masz rację - skrzywiłam się. Kto jak to ale ja naprawdę nie nadaję się na bohatera. 
  Zaśmiał się. 
- Potrafisz rozbawić człowieka. Nic dziwnego, że Bestia tak cię uwielbia. 
  Zarumieniłam się. Ja też go uwielbiam. 
  Robin podszedł do bieżni i kazał mi biegać. Po krótkiej chwili zeszłam. 
- Nie mam już siły - wyspałam. 
- I tak powiesz do Slade'a kiedy będzie cię gonił? Nie ma mowy - popchnął mnie znowu w kierunku bieżni. 
  Miałam wrażenie, że biegnę niesamowicie długo. Kiedy mój podkoszulek był już mokry od potu a w boku kuła mnie kolka pozwolił mi na odpoczynek. Trajkotał cały czas o tym jaka to ważna jest motywacja, dieta i inne straszne rzeczy. 
- Dobrze, teraz czas na siłę - oznajmił wesoło Robin podając mi dwa średniej wielkości ciężarki. Torturowanie mnie sprawia mu najwyraźniej przyjemność. 
- Proszę cię.. - wyspałam - ja i siła? To za ciężkie. 
-  Ta jasne. Zaledwie dziesięć kilogramów. Podnoszę pięć razy tyle na poranną rozgrzewkę nie mówiąc co dalej - powiedział z tą męską przechwałką w głosie.
- Nie popisuj się - mruknęłam biorąc od niego butelkę z wodą. 
 Jak na złość picie było tak mocno zakręcone, że nie mogłam go otworzyć. Robin uśmiechnął się i wyciągnął rękę. Przygryzłam dolną wargę. W końcu mogę nic nie pić jeśli trzeba. 
- Daj otworzę ci. 
- Nie chcę. 
- Dawaj to!  
  Schowałam napój za plecami. Zacisnęłam na nim z całej siły dłonie. 
- Nie - odparłam patrząc mu prosto  w twarz. Uśmiechnęłam się wyzywająco. Nie tylko on potrafi się droczyć. 
- Daj mi! - zrobił groźną minę.   
  Zaśmiałam się. 
- Czołem ludziska! - do siłowni wpadali Cyborg i Bestia uśmiechnięci od ucha do ucha.
- Co wy tu robicie? - spytał Robin. 
- No, wiesz.. Pakowanie, bic te sprawy - wyjaśnili. 
- I ja mam w to uwierzyć? Przecież was nie można o dziewiątej dobudzić.  
  Cyborg tylko prychnął i zaczął podnosić ciężary. Zerknął  w moją stronę i uśmiechnął się. Chyba był z siebie dumny.
- No, Bestia pokaż co potrafisz! - zaczął przekomarzać się z nim.
  Chłopak pewnym siebie krokiem ruszył w kierunku wielkiej sztangi. Niemożliwe żeby mój szczupły przyjaciel poradził sobie z tak wielkim ciężarem.
- Nie wygłupiaj się, coś sobie jeszcze zrobisz - powiedział stojący obok mnie Robin. 
  Bestia udawał, że nie słyszy. 
- Proszę, nie rób tego - szepnęłam przyglądając się przerażona ciężarom. 
  Chłopak mrugnął do mnie i zanim się obejrzeliśmy na jego miejscu stało wielkie zwierzę. Ogromny, zielony goryl. 
- Ej, to się nie liczy! To nie fair! - krzyknął oburzony Cyborg odkładając ciężary.  
  Bestia z powrotem w ludzkiej postaci zrobił urażoną minę i odpowiedział:
- A ty jesteś w połowie robotem i to ma być fair? Jesteś nieludzko silny! 
  Zaśmiałam się. 
- Uspokójcie się bo zawołam Raven i położy was obydwu jednym zaklęciem - rozkazał Robin. 
  Chłopcy rozluźnili się i uśmiechnęli. 
- Chodźmy na śniadanie! 
  Wyszliśmy więc, szłam obok Robina słuchając sprzeczki naszych towarzyszy o to co mamy ugotować. Kiedy wreszcie znaleźliśmy się w pięknym salonie zauważyłam, że dziewczyny już tam są. 
  Raven piła kawę w białym kubku z tą samą obojętną miną jak zwykle. Zdjęła swój płaszcz i założyła niebieską koszulkę i dżinsy. Jest śliczna szkoda, że nigdy się nie uśmiecha. 
- Hej, Raven poćwiczyliśmy sobie, wiesz? - zagadnął wesoło Bestia. 
- Ty chyba tylko kibicowałeś - mruknęła.
- Ojej jakaś ty zabawna z rana. 
  Usiadłam obok niej. 
- Na co macie ochotę? Bekon? Tosty z szynką? - wypytywał się Cyborg zakładając śmieszny fartuszek. 
- Litości! Są tu wegetarianie! 
  Gwiazdka wstała i odłożyła talerz do zmywarki. 
- Czy można wiedzieć co robiliście do tej pory? - spytała patrząc na Robina.  
- Mela i ja ćwiczyliśmy a ci dwoje kłócili się - wyjaśnił jej nalewając sobie kawy. 
  Chyba nie spodobało się jej to "Mela i ja". Wywróciła tylko oczami i usiadła obok Robina. Pocałowała go w policzek a on uśmiechnął się zadowolony. Obrażony Bestia usiadł na brzegu. 
- Dobra, ludzie przygotujcie się na najlepszą potrawę w waszym życiu - oznajmił Cyborg wyciągając talerze. 
  Po tym cudownym posiłku (czytaj tosty z serem i szynką) Raven zwróciła się do mnie:
- Teraz czas na najważniejszą część tego dnia. Idziemy.  



***

  Po wzięciu prysznicu i przebraniu się w dżinsy i koszulę w kratę udałam się z Raven na dach wieży. Czarny prostokąt na którym znajdowała się siatka, kosz i kilka piłek. Trochę jak  taras. W końcu budynek był w kształcie litery T. 
  Widok zapierał dech w piersiach. Za mną widziałam całe miasto. Dachy budynków, wieżowców na tle jasnoniebieskiego nieba. Z przodu natomiast woda, drzewa.. Mieszkają w pięknym miejscu. 
- Dobra, Mela postawmy sprawę jasno. Jeszcze nie jesteś częścią drużyny. Ja nie tak łatwo ufam ludziom i ostrzegam, że jeśli coś kombinujesz, łatwo dowiem się co - oznajmiła złowrogim tonem przeszywając mnie spojrzeniem. 
 Skuliłam się przerażona. Nie spodziewałam się czegoś takiego. 
- Nie bój się. Póki co masz moje zaufanie ale ostrzegam łatwo je stracić - dodała z obojętną miną. 
  Stanęła naprzeciwko mnie. Mimo niskiego wzrostu wydawała się być jakaś potężniejsza ode mnie. Przyjrzałam się jej sylwetce. Wcześniej byłam zbyt zafascynowana jej idealną twarzą ale teraz dostrzegłam, że ma piękną figurę. Zgrabne nogi, ładny brzuch i średniej wielkości biust. 
- Nie słuchaj tych głupot Robina o sile.. Największa moc znajduje się w twoim umyśle. 
  Kiwnęłam głową. To odpowiadało mi o wiele bardziej niż  ciężary czy biegi. 
- Kluczem do sukcesu jest kontrola i skupienie. Używając mocy musisz o tym pamiętać. To twój mózg steruje mocą nie mięśnie. Skupienie - powtórzyła Raven. 
  Łatwo jej mówić. Mam myśleć tylko i wyłącznie o mocy? 
- Patrz zademonstruję ci coś. 
  Twarzą pozbawioną emocji czy jakiegokolwiek wyrazu bardzo powoli podniosła prawą rękę. Oczy zrobiły się całe białe, zaczęły  błyszczeć. Machnęła dłonią i dwie piłki przyleciały do nas. Opuściła rękę i spojrzała na mnie tym normalnym, niebieskim spojrzeniem. 
- Spróbuj ty coś zrobić - wskazała na miskę z wodą. 
- Przyniosłaś ją tutaj do ćwiczeń? - spytałam rozbawiona. 
  Wywróciła tylko oczami. 
- Skup się. 
 Zrobiłam taką minę jak na matematyce kiedy udaję, że rozumiem zadanie. Zmarszczyłam czoło i przygryzłam dolną wargę. Woda, woda. Wyciągnęłam rękę i zrobiłam jak Raven. Nic. 
- Emocje. Twoją moc jak i moją kontrolują emocje - dodała. 
  Czyli wszystko jasne, skrzywiłam się. Przypomniało mi się jak przejęłam kontrolę nad ogniem. Czułam chęć władzy, działania i bałam się o życie dziecka. Zależało mi na uratowaniu go. 
  Skupiłam się. Przymknęłam oczy. Nie myślałam o  niczym innym, myślałam tylko o wodzie, ma być mi posłuszna. Jestem władczynią żywiołów. 
  Usłyszałam jak Raven wciąga zszokowana powietrze. 
  Podbiegłam do żółtej miski. To niezwykłe! Woda zamieniła się w lód! 
- Jak ja to zrobiłam? - spytałam przejęta. 
- A dałabyś radę to odwrócić? 
 Wiedząc już o co chodzi skupiłam całą swą uwagę na lodzie nie zwracając uwagi na nic innego. Żadnych zbędnych emocji. 
- Jejku nie spodziewałam się, że tak ci dobrze pójdzie - mruknęła moja towarzyszka obojętnie - chodź, odpoczniesz sobie. 
  Zeszłyśmy do salonu gdzie Bestia i Robin grali w jakąś wyścigówkę a Cyborg pił sok. 
  Wymieniłam z Raven znaczące spojrzenia. Kiwnęła głową. 
- O, ja pierdolę! Co mi się stało z sokiem!!! - zaczęłam się śmiać jak głupia. 
  Chłopcy spojrzeli na mnie podejrzliwie. Zrobiłam poważną minę.
- To twoja sprawka?  - spytali. 
- Tak - oznajmiłam nieśmiało. 
  Popatrzyli na mnie z podziwem. 
- Gratulacje! - krzyknął Bestia ale zamiast do mnie, podbiegł do Raven. Zachwycony rzucił się na nią obejmując niższą od siebie dziewczynę szczupłymi ramionami. 
- Weź, puszczaj bo mnie udusisz - wymamrotała zmieszana. 
- Przepraszam, czy ktoś mógłby zmienić ten lód w mój soczek? 
  Zaśmialiśmy się wszyscy. Zamknęłam oczy i uśmiechnęłam się. Już dawno nie czułam się tak dobrze.

--------------------------------------------------------------------------
Witajcie kochani! 
Dzięki wielkie wszystkim którzy skomentowali ostatni rozdział i podzieli się ze mną opinią! To wiele dla mnie znaczy, wiem co Wam się podoba a co niekoniecznie, i nad czym powinnam popracować. 
Ech, jutro poniedziałek ;/ Jak tam u Was poprawianie ocen? Masakra u mnie xD. 
Pozdrawiam wszystkich!

sobota, 16 maja 2015

13.






  Hej, mamo wyprowadzam się z domu ponieważ dołączam do Młodych Tytanów i groźny przestępca chcę mnie złapać. Dobra, nie tego nie powiem. 
  Może.. Mamo, wychodzę za mąż, zamieszkam z ukochanym.. Ta, niby z kim? Nikt się na to nie nabierze a poza tym trzeba by zrobić wesele co również nie byłoby takie proste.. 
 Siedziałam w swoim pokoju w piękny sobotni poranek. Zamiast się uczyć  przed wystawianiem ocen zastanawiam się jak powiadomić  mamę o moich planach. Przecież ona w życiu się na to nie zgodzi! Mam tylko siedemnaście lat.. Poza tym jaki może być powód mojej wyprowadzki? Ten oficjalny? 
  Może najpierw się spakuję a później coś wymyślę? Spędziłam kilka godzin i dalej nic nie przychodzi mi do głowy. 
  Wyciągnęłam wielką, podróżną torbę i spakowałam tam trochę ubrań, kilka książek i kosmetyki. Do plecaka szkolnego zapakowałam wszystkie podręczniki i zeszyty. Jeszcze portfel i klucze. 
  Dobra, co teraz? Usiadłam na łóżku i zaczęłam obgryzać paznokcie. Nie zrobię tego. 
- Mela, jacyś koledzy do ciebie! 
  Co? Do mnie? 
- No cześć - usłyszałam zachwyconego Cyborga. 
   Ich miny wskazywały na to, że świetnie się bawią. Chcieli się ze mnie ponabijać. Po co tu przyszli?
- Może napijecie się czegoś? - spytała mama. 
- Jasne, ja bym się napił soku jeśli pani ma - odparł Bestia siadając przy stole w kuchni.
  Czy to jest jakiś żart? Nieśmieszne. 
- Mm.. Ale pani dobrze gotuje, świetna kucharka naprawdę! - powiedział Cyborg po czwartym kawałku ciasta. 
  Mama uśmiechnęła się zachwycona. 
  Chciałam go kopnąć pod stołem. 
- Czemu zawdzięczam tą wizytę? - spytałam przesyconym jadem głosem. 
- No, przyszliśmy ci pomóc przy przeprowadzce przecież! 
   Pierwsze słyszę. Mama spojrzała na mnie zszokowana. Świetnie, dzięki chłopaki! 
- Jak to Mela? 
- Proszę pani, czy Mela nie powiedziała, że jej koleżanka zaproponowała mieszkanie blisko szkoły? Żeby dziewczyny mogły skupić się na nauce? 
  Przygryzłam dolną wargę. Nie podziała, to nie jest żaden argument. Chwila dojazdu to nie jest taki wielki wysiłek. 
- Jaka koleżanka? - spytała mama. Posmutniała. 
- Raven - wypalił Cyborg kończąc deser. 
- Ona jest z waszej szkoły? 
- No.. tak.. - mruknęłam. 
  Cisza. Mama chyba się zastanawiała jaką decyzję podjąć. Pewnie zastanawia się jak to będzie wyglądać, jej siedemnastoletnia córka sama, bez nadzoru.. 
- A ile to będzie kosztować? 
- Niech się pani nie martwi, to dla uczniów takie zniżki, Meli wystarczy z tego co sama zarobi...
- .. Raven się dołoży.. 
  Zaczęli przekonywać moją mamę, i wymyślać setki pozytywnych aspektów mojego mieszkania w centrum miasta. Nie dosyć, że to ściema i kłamiemy w żywe oczy to jeszcze moja mama chyba w to wierzy. Poczułam ogromne wyrzuty sumienia. 
- A.. - zaczęła zakłopotana. 
- Proszę pytać o wszystko - uśmiechnął się Bestia. 
  Zauważyłam, że mama zarumieniła się lekko.
- A czy tam będą jacyś chłopcy? 
  Mina Cyborga wskazywała na to, że chciałby odpowiedzieć "tak" ale jego towarzysz go uprzedził. 
- Nie, proszę pani. Tylko dwie dziewczyny.
- A wy? 
- My przyjechaliśmy pomóc wynieść bagaże, zawieźć wie pani. Jestem chłopakiem Raven, poprosiła mnie o pomoc - to ostatnie zdanie sprawiło mu autentyczną radość. 
 Przygryzłam wargę żeby się nie roześmiać. Wyobrażam sobie minę dziewczyny gdyby o tym usłyszała. 
- No to chyba nie mam wyjścia - zaczęła mama ze łzami w oczach. 
- Oj, mamo - powiedziałam i przytuliłam ją mocno. Starałam się nie mrugać żeby nie zacząć beczeć. 
- Będziesz nas odwiedzać? 
  Odpowiedziałam, że tak, ale nie byłam wcale tego taka pewna.



***

- Chodzisz z moją siostrą? - spytał Adam kiedy przestał podziwiać niebieskie auto. 
- Nie, mały. Ja chodzę z Raven - odparł Bestia śmiejąc się. Wcale z nią nie chodzi ale co mu zależy fantazjować? 
- To może ty chodzisz z moją siostrą? - spytał Cyborga wkładającego moją torbę do bagażnika. 
- Mam w sercu inną kobietę - odpowiedział poważnie. 
- No to kto chodzi z moją siostrą?! 
- Weź, bo cię kopnę zaraz - mruknęłam wściekła. 
- Ach, jest taki jeden.. Robin się nazywa.. Mel do niego wzdycha.. 
- Jak cię zaraz!!! - krzyknęłam uderzając go w ramię. 
  Bestia udał przerażonego, ale gdyby tylko chciał to ja zemdlałabym ze strachu. Wystarczy, że przemieniłby się w lwa, wilka.. 
- Co to za jeden? Przyjdzie kiedyś do nas? Kiedy ślub? - chciał wiedzieć mój młodszy brat. 
  Przysięgam jeśli się nie zamknie dostanie zaraz przy wszystkich. 
  Moi koledzy zaczęli się śmiać a mama znowu mnie przytuliła. 
- Melciu.. jesteś już taka duża.. 
  Zaśmiałam się przez łzy. Muszę udawać pogodną nastolatkę żeby ich nie zmartwić. Przytuliłam brata który nadal dopytywał się o szczegóły mojego "związku". 
- No, uszy do góry w poniedziałek po południu do was przyjdę! - krzyknęłam wsiadając do auta. 
  Obserwowałam moich najbliższych dopóki nie skręciliśmy. Nie mogłam powstrzymać łez. 




*** 

 Cyborg rzucił moje rzeczy w salonie i rozsiadł się na kanapie. 
- Dobra, teraz gramy! Chodź tu pokonam cię leszczu jeden! 
- No zobaczymy kto tu kogo pokona! 
  Patrzyłam jak włączają  grę. Ścigali się w niej czy coś. Czy wszyscy chłopcy i ci duzi i ci mali nie mają do roboty niczego oprócz grania? Chciało mi się pić więc poszłam do kuchni. Skoro tu mieszkam to chyba mogę sama sobie nalać, prawda? 
- WYGRAŁEM!!! - krzyknął Cyborg wymachując rękoma.
- Nie, no nie.. - jęczał Bestia. 
- Nie musicie się drzeć na cały dom - lodowaty ton głosu Raven sprawił, że nagle zrobiło się idealnie cicho. 
  W tym swoim płaszczu wyglądała jakby unosiła się nad podłogą. Trzymała wielką, zniszczoną książkę. Popatrzyła na mnie i chyba chciała się uśmiechnąć bo kąciki jej ust uniosły się trochę ku górze. O milimetry. 
- O, Bestia twoja dziewczyna - mruknęłam. Wiem, jestem podła, ale muszę się zemścić za to przed domem. 
 Znieruchomiała. Jej mina nie wróżyła nic dobrego. I dobrze trzeba było nie opowiadać tych głupot Adamowi. 
- Czy. Ja. O czymś. Nie. Wiem - wycedziła dziewczyna.
- Nie, wiesz o wszystkim, ona żartuje ja nie wiem o czym mówi.. 
- On się w tobie zakochał  - powiedział zachwycony Cyborg. Mrugnął do mnie. 
  Zaczęłam udawać, że kaszlę żeby się nie roześmiać. 
- Ja.. nie wiem o co im chodzi - przerażony skulił się. 
  Oczy Raven zrobiły się całe białe, zaczęły jakby błyszczeć.. Wyglądała strasznie i zarazem tajemniczo.
- Raven, żartujemy weź bo wysadzisz dom! 
  Wzięła głęboki wdech i znowu wyglądała normalnie. 
- Gdzie jest ta gazeta? To wszystko ma ze sobą związek - Robin wpadł do salonu rozglądając się. 
- Jaki związek Robinku? Z Melcią? - uśmiechnął się do mnie Bestia. Rzucę w niego zaraz nożem jeśli będzie mnie tak denerwował. 
- Nie. Tych kradzieży.. 
- Tam jest - mruknęła Raven wykonując jakiś dziwny ruch dłonią. Gazeta przyleciała jej do rąk! Ludzie, co ma być?! 
  Chłopak podziękował i już miał wyjść kiedy oznajmił:
- Może byście się wzięli do roboty? Nic tylko gracie.. Raven pokaż Melanie jej pokój i wyjaśnij wszystko. 



***

Szłam za tajemniczą dziewczyną do pokoju w którym niedawno nocowałam. Moje torby dosłownie frunęły za nami. Raven ma niezwykłe zdolności, nic dziwnego, że chłopcy się jej boją. 
- Dobra, położę ci je na łóżku - powiedziała swoim wypranym z emocji głosem. 
- Dzięki - odpowiedziałam. 
  Mój nowy pokój był ładny. Białe ściany, drewniany parkiet i meble. Duże, dwuosobowe  łóżko przykryte białą pościelą. Stolik, komoda i regał na książki. 
- No to ty się rozpakujesz i tak dalej.. 
  Drzwi rozsunęły się i ujrzałyśmy przystojną twarz Robina. 
- Melanie, jutro wstajesz o szóstej rano i..
- Robin, ja rano medytuję. Ty ją weź pierwszy - powiedziała dziewczyna. 
  Czy ktoś może mu rozkazywać? Widocznie ona swoją niezwykłą mocą sprawia, że ludzie są jej posłuszni. Co ja mówię, widać było jak na dłoni, że się lubią. Znowu do głowy przyszło mi zgrane rodzeństwo. 
- Dobra, rano popracujemy nad twoją formą fizyczną, później weźmie cię Raven a na końcu Cyborg.. 
- Ale po co? - spytałam. 
- Jeżeli masz być jedną z nas musisz się jeszcze dużo nauczyć. Raven zajmie się twoją mocą, ja sprawnością fizyczną a Cyborg maszynami - wyjaśnił mi krótko, jak podwładnemu. Wydawał po prostu instrukcję. 
- No to dobrze - mruknęłam. 
  Wyszli z pokoju dyskutując o  napadzie na bank. Ponoć to przestępstwo może mieć związek ze wcześniejszymi włamaniami do jakiejś firmy.  

    Dobrze, że tu mieszkam. Mamie i Adamowi nic nie grozi, muszę ich obronić. Czy to ważne jak ja się z tym czuję? 




---------------------------------------------------------------------
Witajcie kochani!!
Dziękuję za wszystkie komentarze <3 To naprawdę niezwykłe czytać co myślicie o tym co tutaj wypisuję ^^
Pozdrawiam :* 

sobota, 9 maja 2015

12.

Boję się. Nie to jest mało powiedziane. Jeżeli tak dalej pójdzie to dostanę jakieś nerwicy i wyląduje w szpitalu psychiatrycznym. Nawet tam nie będę bezpieczna. On robi ze mną co chce, jest bezkarny! Nienawidzę go, najchętniej pobiłabym go tak, że musiałby jechać do szpitala! Dlaczego, kazałam Bestii go oszczędzić? Czy ja do reszty zgłupiałam?
  Zrobiłam głęboki wdech przed drzwiami. Uspokój się. 
- Cześć wszystkim! - krzyknęłam. Na szczęście nie drżał mi głos. 
- Cześć, Melcia! - mama oglądała telewizję.  
- A gdzie Adam? - spytałam. 
- Nocuje u kolegi. 
- W środku tygodnia? Oj, mamo - zaczęłam. 
  Zaśmiała się tylko. No tak, rozpieszczała mojego brata i tyle. Nie umiała być surowa i konsekwentna. Ale to świetnie się składa! Poczekam tylko aż mama pójdzie spać i wykonam jeden bardzo ważny telefon. 
Udałam, że mam dużo zadane i poszłam do siebie. Teraz nie musiałam udawać pogodnej nastolatki. 
  Rzuciłam plecakiem w kąt. Położyłam się na łóżku i skuliłam w kłębek. O nie, tylko nie becz.. 
 Kiedy to się wreszcie skończy?! Kiedy on da mi spokój, przestanie za mną łazić? Mam go dosyć.. Nawet we własnych myślach nie jestem ze sobą szczera. Powinnam czuć wstręt na myśl o nim. A tymczasem czuję strach i coś jeszcze.. Nie! Nie będę tego nazywać. Powinnam się leczyć. 
  Mama jak na złość dzisiaj później idzie spać czy co? 
  Mam nadzieję, że nie jestem za bardzo opuchnięta od płaczu. Idąc do saloniku zastanawiałam się co powiem Slade'owi przy następnym spotkaniu. 
  Mama zasnęła na kanapie. Znowu zebrało mi się na płacz. Powinnam uciekać od nich jak najszybciej. Każdy kto przebywa ze mną jest narażony na niebezpieczeństwo. Stanowię zagrożenie, dla dobra moich najbliższych powinnam odejść raz na zawsze. Zranię ich tym ale nie mam wyboru. 
  Podeszłam do mamy i pocałowałam ją w policzek. Wyłączyłam telewizję i przykryłam ją kocem. 
  Poszłam po telefon i klucze. Zamknęłam frontowe drzwi i wyszłam przed dom. 
- Halo? - znowu Robin. Mógłby raz odebrać Bestia?
- Slade był po mnie - powiedziałam. 
  Głucha cisza. Usłyszałam krzyk Cyborga i śmiech Gwiazdki. Pewnie się teraz bawili i spędzali miło czas. W przeciwieństwie do mnie.  
  Wpatrywałam się w czarne niebo. Ciekawe czy mogłabym rozkazać wodzie zmienić się w lód? To by było fajne pić sok a po chwili jeść loda. Trzeba to kiedyś wypróbować. 
  Włożyłam rękę do kieszeni dżinsów. Zaraz to naszyjnik od Slade'a! Teraz wiem skąd wiedział gdzie mnie szukać. Wyciągnęłam biżuterię i wyrzuciłam do kosza. Koniec ze śledzeniem mnie. 
- Mela, szybko! - usłyszałam krzyk Bestii. Machał mi z niebieskiego samochodu. 
  W aucie byli Bestia, Cyborg i Raven. Usiadłam obok dziewczyny która  wyglądała na zmartwioną. Wreszcie zauważyłam jakieś emocje! 
- Mela, jak to się stało, że cię nie porwał ani nic? - spytał kierowca. 
 Pewnie sądzili, że ktoś taki jak ja nie ma szansy się obronić. Właściwie to mają rację. 
  Opowiedziałam im co się stało. Byli pod wrażeniem. 
- I co dałaś mu w twarz? Ty? - miałam okazję podziwiać twarz zdziwionej  Raven. 
- No tak jakoś wyszło - odparłam skromnie. 
  Chłopcy zaśmiali się a Raven miała tą samą minę jak zwykle. Spojrzała na mnie podejrzliwie. 
- Dlaczego ci nie oddał? 
 Ups. O tym nie pomyślałam. 
- On chciał to zrobić tylko mu zagroziłam - chciałam być z nimi szczera. 
- Czym? -  Cyborg był tak zdziwiony, że przestał kręcić głową w rytm piosenki. 
- Powiedziałam, że nigdy się do niego nie odezwę jeśli mnie uderzy. 
  Bestia skrzywił się. To nie do pomyślenia żeby Slade posłuchał kogokolwiek. 



***


- Gwiazdko, ile razy mam ci powtarzać, że ona potrzebuje naszej pomocy? - już na korytarzu słyszałam ten męski głos. 
- Och, tak? Może ciebie potrzebuje - odpowiedział piękny, dziewczęcy sopran. 
  Bestia zachichotał a Cyborg odchrząknął znacząco. Popatrzyli się na mnie próbując się nie roześmiać. 
- Haha, bardzo śmieszne - mruknęłam. 
  Weszliśmy do pięknego salonu i para stojąca naprzeciw siebie zamilkła. 
- Mamy naszą bohaterkę! 
- Jak to się stało, że Slade cię nie dopadł? Kto cię obronił? - spytał natychmiast Robin. 
- Sama się obroniła! Dała mu w twarz i jeszcze groziła! - krzyknął Bestia uderzając mnie lekko w ramię. 
  Gwiazdka i Robin spojrzeli po sobie zszokowani. Widać każdy głęboko wierzył w moją siłę. 
- To niemożliwe! Powinnaś być pobita.. - zaczęła dziewczyna kręcąc z niedowierzaniem głową.
- Albo coś gorszego - skrzywił się Robin. 
  Miło, że mi o tym opowiadają. Kontynuujcie, ja wcale nie boję się tego psychola. 
- Widzicie już nieraz udowodniła, że może stać się jedną z nas.. Robin powiedz to! - Bestia popatrzył z nadzieją na lidera. 
- Ja.. - zaczął patrząc mi prosto w oczy. Poczułam, bicie mojego serca. Zdecydowanie za szybko.
- Może zagłosujmy - mruknęła Raven. 
   Zestresowałam się. Jeżeli ich zawiodę? Jeżeli ja nie nadaję się na bycie bohaterką? A jeśli ja powinnam być gdzieś, z kimś.. No nie! Teraz  zaczęłam o nim myśleć?!
- Kto jest za? 
  Bestia i Cyborg od razu podnieśli ręce. Zaśmiali się widząc moje zakłopotanie. 
  Raven popatrzyła na lidera. Zauważyłam, że łączy ich taka dziwna więź. Jakby byli rodzeństwem czy może rodziną. Liczą się ze swoim zdaniem, zawsze się konsultują. Robin kiwnął głową. Dziewczyna podniosła rękę a za nią zrobił to on.
- A.. a ty? - spytałam nieśmiało wyglądającą jak modelkę Gwiazdkę. 
- Jestem przeciwko, ale to i tak nic nie zmienia - odpowiedziała przyglądając się stojącego obok niej Robinowi.  
  On zamiast zajmować się swoją śliczną dziewczyną podchodzi do mnie i mówi:
- Zostajesz nowym Tytanem. Moje gratulacje.
- Ee.. dzięki? - mruknęłam wlepiając wzrok w swoje buty. 
  Wszyscy zaczęli się śmiać. 
- Chodź pokażę ci twój nowy pokój! - krzyknął Bestia łapiąc mnie za rękę. 
- Pokój?! Przecież ja mam.. Moja mama.. - zaczęłam. 
- Będę z tobą szczery. Mieszkając ze swoją rodziną narażasz ją na ryzyko.. - widząc moją minę przerwał - gdybyś tutaj mieszkała nikt nie zrobi krzywdy ani im ani tobie. Pomożemy ci. 
- Bestia, to nie takie proste ona musi coś powiedzieć mamie. Nie może zniknąć - powiedział Cyborg. 
- W takim razie damy ci trochę czasu, wymyśl co powiesz. No głowa do góry, zostałaś właśnie bohaterką! 
  

sobota, 2 maja 2015

11.




Po skończonej pracy poszłam do domu. Oczywiście w szkole mnie nie było. Jechałam autobusem i myślałam o tym czy w jedną noc dam radę się  wszystkiego nauczyć. Znając życie zasnę i guzik będzie z nauki.
  Wysiadając na przystanku doszłam do wniosku, że nie dam rady. Byleby przeczekać do wakacji, a od września wezmę się poważnie do roboty. 
 Weszłam do domu. Usłyszałam dochodzące z salonu odgłosu jakiejś gry. 
- Mel, to ty? 
- Tak, mamo. 
  Odłożyłam buty. Raven pożyczyła mi swoje ciuchy choć były trochę za krótkie. Bałam się prosić Gwiazdki. 
- Siadaj, zaraz będzie kolacja. Musimy poważnie porozmawiać. 
  Usiadłam przy naszym okrągłym stoliku. Mama spojrzała zdziwiona na mój czarny podkoszulek i spodnie. 
- Skąd masz te rzeczy? 
- Kupiłam. 
  Nic nie ujdzie jej uwagi? Nie moja wina, że rzeczy Raven są albo niebieskie albo czarne. Mama postawiła przede mną talerz frytek i szklankę coli. 
- Dzięki - wymamrotałam. 
- Melanie.. - zaczęła. 
  Coś się stało. Kiedy jest między nami dobrze mówi do mnie "Melcia" luba "Mela". Nigdy w pełnej wersji. 
- Dzwoniła twoja wychowawczyni. Masz bardzo dużo nieusprawiedliwionych godzin. 
  Zadrżała mi ręką w której trzymałam widelec. 
- Nie mam pojęcia co się ostatnio z tobą dzieje. Jeżeli masz jakieś problemy, wiesz, że możesz mi o wszystkim powiedzieć? 
- Tak, mamo - wymamrotałam. 
  Skończyłam kolację przyglądając się jak mama sprząta kuchnię. Nie mam pojęcia jak jej to wyjaśnić. Przecież nie powiem jej prawdy. Podziękowałam i ruszyłam do swojego pokoju. 
 Przebrałam się w piżamy. Złożyłam rzeczy Raven i włożyłam je do komody. Oddam przy okazji. Chciałam się położyć ale na kołdrze leżała jakaś koperta. 
 Pisało na niej "Melanie Smith". Nic poza tym. Otworzyłam. 

 Powiedzmy, że wybaczam ci to co się stało. To nie twoja wina. Rozumiem, Tytani wpadli pokrzyżować nasze plany. Ale wszystko jeszcze przed nami, prawda? 
  To, że broniłaś Robina tłumaczę sobie twoją słabością do płci przeciwnej. Ale pamiętaj nie możesz tego więcej zrobić choćby nie wiem jak bardzo ci się podobał. 
  Daj mi trochę czasu, żeby dojść do siebie. 
 Przy okazji, planuję dla ciebie małą niespodziankę. 
 Do zobaczenia.
 Slade 
  



***


 Nie potrafiłam się skupić na słowach nauczycielki. Znowu. Nie mam pojęcia czego dotyczy lekcja. Siedząca obok mnie Julia notowała uważne. Pewnie bierzemy coś ważnego. 
  Czym ja się przejmuję? Po tym jak przeczytałam list miałam wrażenie, że zaraz zemdleję. Wcale nie boję się o siebie. Boję się, że przeze mnie stanie się coś mojej rodzinie. Muszę ich chronić,  Slade nie może ich tknąć. Nie wybaczyłabym sobie tego. 
 Zadzwonił dzwonek. Wstałam, wzięłam plecak i już miałam iść kiedy usłyszałam za sobą cichy, smutny głos:
- Mela, co się ostatnio z tobą dzieje?  
  Westchnęłam.  Nie mogłam powiedzieć jej prawdy, bo wtedy i ona byłaby narażona na niebezpieczeństwo. 
- Nie, nic po prostu ja ostatnio.. 
  Ścisnęło mnie coś w gardle. Odchrząknęłam. 
- Może pójdziemy do mnie? Pouczymy się razem? 
  Kiwnęłam głową. Środowe lekcje minęły dosyć szybko. Może dlatego, że wcale nie zwracałam uwagi na to o czym mówimy. 
  Julia otwierała właśnie drzwi swojego mieszkania. Weszłyśmy do przedpokoju i kot wyszedł nam na powitanie. Pogłaskałam go a on zamruczał przyjaźnie. 
- Odchudzasz się? - spytała mnie przyjaciółka.
- Nie no co ty - odparłam przyglądając się zwierzakowi. Zaczął lizać łapkę. 
- Strasznie zmizerniałaś. I zbladłaś. 
- Wydaje ci się - mruknęłam. 


***

 To było cudowne popołudnie. Wreszcie zapomniałam chociaż na chwilę o tym wszystkim. I wreszcie się czegoś nauczyłam. 
  Siedziałyśmy u Julii w pokoju wśród zeszytów, książek i piórników kiedy jej mama zawołała nas na obiad. Później obejrzałyśmy nasz ulubiony serial i zwyzywałyśmy taką jedną co zaręczyła się z naszym ulubionym aktorem. 
- No nie... - załamała się Julia. 
  Doznałam szoku kiedy na zegarku było dobrze po 21. Pożegnałyśmy się pospiesznie i ruszyłam do domu. 
  Mijałam właśnie grupkę rozchichotanych dziewczyn. Jedna z nich spojrzała na mnie, coś powiedziała i zaśmiały się jeszcze głośniej. Miotając przekleństwa ruszyłam w kierunku przystanku. Dobrze, że uprzedziłam mamę, że wrócę późno. Pewnie i tak będzie zła. 
 Dostrzegłam autobus. Zaczęłam biec.
- Niech się pan zatrzyma, proszę!!! - machnęłam ręką. Odjechał. 
  To świetnie. Cudownie. Czeka mnie spacer. Bardzo długi. 
  Po dwudziestu minutach marszu przystanęłam zmęczona. Chwilka odpoczynku mi nie zaszkodzi. 
 Stałam właśnie pod jakimś pubem. Młodzież bawiła się dosyć głośno, jakieś dziewczyny przed wejściem piły piwo. Mimo późnej pory i chłodnego wiatru miały bardzo krótkie spódniczki. Jedna miała na ustach bardzo dużo czerwonej szminki. 
  Postanowiłam iść dalej kiedy z lokalu wyszli dwaj mężczyźni. Poczułam, że robi mi się słabo. Rudy jak marchewka roześmiany chłopak a obok niego czarnowłosy z piwem w ręku. 
- O patrz, nasza koleżanka! 
  Przyspieszyłam licząc na to, że nie będzie im się chciało za mną iść. Poczułam, że ktoś ciągnie mnie za kaptur. Odwróciłam się. 
- Gdzie ci tak śpieszno, blondyneczko?  
  Czarnowłosy dopił do końca piwo i wyrzucił na drogę puszkę. Zauważyłam, że jest bardzo umięśniony. Jego kompan pociągnął mnie znowu za bluzę. Obydwoje wyżsi ode mnie. 
- Idę do domu - mruknęłam. 
  Zaśmiali się jakbym powiedziała coś zabawnego. Poczułam smród alkoholu. Rudy wyciągnął scyzoryk i zaczął się nim bawić. 
- A nie miałabyś ochoty na zabawę?  
  Próbowałam odejść, ale czarny złapał mnie za ramię. Serce biło mi jak oszalałe. Ściemniało się, w okół nie było nikogo. Z pubu dochodziła głośna muzyka która zagłuszy mój krzyk.  
- Nie. Przepraszam, śpieszę się. 
  Rudy zaczął bawić się suwakiem mojej bluzy. Tego już było za wiele! 
- Zabieraj tą łapę, debilu jeden! - krzyknęłam. 
  Zarechotali. 
- Nie słyszałeś? Głuchy jesteś? 
  Uderzyłam rudego w policzek. Przestał się śmiać. 
- Zaraz jak ja cię walnę to zobaczysz.. 
  Chłopak nie dokończył swojej groźby bo z piskiem opon zahamował obok nas piękny, czarny samochód. 
  Slade! Co on tutaj robi? 
  Odepchnął rudego ode mnie i uderzył go w twarz. Usłyszałam jak coś chrupnęło, z nosa pociekła mu krew. Czarnowłosy próbował zareagować ale zaraz leżał na chodniku z podbitym okiem. 
  Slade kopał rudego i wyzywał. Strasznie przeklinał. 
- Już! Wystarczy! - krzyknęłam. Nie reagował. 
  Podbiegłam do niego i zaczęłam go ciągnąć za ramię. Przestał. 
  Złapał mnie za rękę i pociągnął w kierunku samochodu. Zerknęłam przez ramię. Mężczyźni zaczęli się podnosić. 
  Slade nie ruszył od razu. Schował twarz w dłoniach i powiedział wściekły:
- Gdybyś mnie nie powstrzymała zabiłbym ich. 
 Zadrżałam przerażona. Ruszyliśmy. 
- Ja.. muszę do domu! - krzyknęłam. 
- Jedziesz ze mną - mruknął obojętnie. 
  Moje serce znowu gwałtownie przyspieszyło. Zacisnęłam dłonie w pięści. 
- Jadę do domu - zadrżał mi głos. 
- Słuchaj, nie masz nic do gadania! Może byś z łaski swojej była cicho! 
  Otworzyłam szeroko oczy. Dopiero co uratował mnie a teraz tak mnie traktuje. Nie poddam się. 
  Złapałam go za przedramię i zaczęłam ciągnąć. Wiem to żałosne i tak mi się nie uda a nawet jeśli by się udało to nic bym nie zyskała. Chyba, że spowodowałabym wypadek. 
  Odepchnął moją rękę z łatwością. Zabolało. 
- MAM CIĘ DOSYĆ ROZUMIESZ! - krzyknęłam ze łzami w oczach. 
 Nawet nie drgnął. Jechaliśmy  szybko mimo to otworzyłam drzwiczki. Zahamował gwałtownie aż szarpnęło mną do przodu. 
- Zgłupiałaś?! 
 Wysiadłam. Po chwili stanął tuż przede mną. 
- Wracaj do tego samochodu!!!  
  Uderzyłam go w twarz. Wściekł się.
- Pożałujesz tego, niewdzięcznico.. 
  Chwycił mnie za ramię i uniósł rękę żeby mnie spoliczkować. 
- Jeżeli to zrobisz, przysięgam nigdy w życiu się do ciebie nie odezwę. 
  Zawahał się. Nadal mocno mnie trzymał i szepnął:
- Ty i tak nie masz wyboru. 
  Puścił mnie. Pobiegłam w kierunku domu. Byłam naprawdę blisko. Bałam się odwrócić.