sobota, 28 marca 2015

4.



 Jakie szczęście, że we środy nie pracuję! Wreszcie sobie odpocznę po tych wszystkich podejrzanych wydarzeniach. Adam był na treningu, mama w pracy więc miałam cały dom dla siebie. Rzuciłam plecak  na podłogę i padłam na łóżko. Odgarnęłam jasne kosmyki z twarzy i przyjrzałam się mojemu pokojowi. 
  Pomieszczenie miało kształt prostokąta. Ściany miało jasnozielone, drewniany parkiet. Pod dużym oknem stało brązowe biurko zawalone książkami, podręcznikami i zeszytami. Na krześle leżała moja odzież noszona w tym tygodniu. Obok biurka stała biblioteczka. Na jednej z półek stało oprawione zdjęcie moje i Adama kiedy byliśmy mali. To zdjęcie zrobił nam tato. Westchnęłam. Łóżko na którym leżałam było dosyć duże, przykryte fioletową kołdrą. Drewniana komoda stała naprzeciwko łóżka. Szuflady były otwarte a ubrania były niechlujne położone. Chyba trzeba posprzątać, pomyślałam. 
  Zamknęłam oczy. Skoncentrowałam się na słońcu które rozlewało się po moich policzkach, szyi łaskotało po odsłoniętych ramionach. 
  Nagle usłyszałam kroki. Bardzo wyraźne, obok mnie. Przerażona znieruchomiałam. Czy ja na pewno zamknęłam drzwi...? Dobra, lepiej wiedzieć co cię czeka. Otworzyłam oczy. 
- O nie, to chyba mi się śni.. 
  W moim zabałaganionym pokoju, obok komody stał sobie uśmiechnięty Slade i przyglądał mi się z wyraźnym zainteresowaniem. 
- Miło, że śnisz o mnie. 
  No ta.. Uszczypnęłam się dyskretnie w rękę. To nie sen. Czy ja go zapraszałam na jakąś popołudniową herbatkę? Nie przypominam sobie. 
- Eee.. Może się czegoś napijesz? - być kulturalnym trzeba być zawsze, prawda?
   Zaśmiał się głośno. Widać było, że go rozśmieszam. 
- Wiesz, Mel ludzie instynktownie unikają takich osób jak ja. Tylko ty jesteś inna. 
  Zawsze podejrzewałam, że coś ze mną nie tak, a teraz mam na to dowód. Jestem inna? Jak miło. Usiadłam. Nie chciałam leżeć kiedy on tak stoi i gapi się na mnie. Skrzywiłam się bo coś strzyknęło mi w ramieniu. Znowu się zaśmiał.
- Nie wiesz, że to niedobrze śmiać się z czyjegoś nieszczęścia? - burknęłam szukając wzrokiem moich kapci. 
- Wiesz, raczej nie czynię tego co dobre - powiedział i mrugnął do mnie. 
  Wstałam. Wiem, że jestem ubrana w stare dresy, jakąś bluzę i nie mam grama makijażu, ale trudno. Musiałam o to spytać:
- Czy ty.. byłeś we wtorek w okolicach mojej szkoły? 
 Znów się zaśmiał. Jestem jego klaunem czy co?!
- Odpowiedz jak się pytam - warknęłam. Nie wiem, czy wspominałam, że łatwo się denerwuję i jestem niecierpliwa. 
- O, widzę, że masz charakterek. To dobrze, przyda nam się. 
  Nam? 
- Dobra, postawmy sprawę jasno, Slade. Nie znam cię, ty nie znasz mnie. Przychodzisz sobie nieproszony do mojego domu, nawet nie raczysz zapukać. Wygadujesz jakieś dziwne rzeczy, nic nie rozumiem. Możesz wyjaśnić? Czy to każdej zwykłej siedemnastolatki wchodzisz bez pukania do pokoju? 
  Mój naburmuszony ton przypadł mu do gustu. Usiadł na moim łóżku. 
- Fajnie jak się tak denerwujesz. - oznajmił.
  Policzyłam do dziesięciu żeby na niego nie nawrzeszczeć. Jeżeli zaraz wpadną tu Młodzi Tytani i zdemolują mój pokój to przysięgam, że to on będzie płacił za remont. 
- Odpowiedz. 
  Milczał. Trzymał w rękach mojego misia. Wiem, że to głupie ale ten pluszak jest mi bliski, dał mi go tata. 
- Boisz się mnie? - spytał. 
  Co on ma z tym baniem się? 
- Nie. - warknęłam wyrywając mu zabawkę. 
  Przyjrzał mi się z niedowierzaniem. To co mówiłam nie mieściło mu się w głowie. 
- Myślałem, że to twoja moc czyni cię wyjątkową. Ale to nie tylko moc. 
  Moc? No, człowieku jakieś konkrety. 
- Slade, jaka moc? - szepnęłam wpatrując się w drobinki kurzu tańczące nad biurkiem. 
  Zignorował to pytanie. 
- Jak myślisz mógłbym być twoim przyjacielem? Kimś komu ufasz? 
  Co mu odbiło? Nie znam go, z tego co wiem był złym człowiekiem, przestępcą. Mimo to się go nie bałam. Wręcz przeciwnie lubiłam te nasze głupie rozmowy. Znowu mi się przypomniało jak mnie uratował kiedy napadli mnie ci kolesie. 
- Myślę, że tak. Ale najpierw musiałabym wiedzieć kim jesteś. 
  Uśmiechnął się. Położył mi rękę na ramieniu. 
- Miło mi, Mel. Muszę już iść. 
  I ku mojemu zdziwieniu zrobiło mi się przykro. Idiotko, to jakiś kryminalista! 
  Zobaczywszy moją minę uśmiechnął się. 
- Z tego co mi się wydaję zaraz pojawią się tutaj Młodzi Tytani, więc muszę uciekać.
- A co ze mną? - pisnęłam. Co ja im powiem? 
- Jesteś mądra i sprytna. Na pewno sobie poradzisz. Przecież nie zostawiłbym cię gdyby groziło ci jakieś niebezpieczeństwo. Jesteśmy przyjaciółmi.  
  Wyskoczył z mojego okna. Co ja zwykła niezdara robię w świecie herosów? Okej, co bym robiła gdyby on tu nie przyszedł? Znając moje lenistwo pewnie bym czytała albo leżała  i marzyła. Chwyciłam jakąś pierwszą lepszą książkę. Posiedziałam może z dziesięć minut kiedy usłyszałam na podwórku głos Gwiazdki:
- Może trzeba zapukać? 
- W tym domu może znajdować się przestępca, a ty będziesz pukała? - burknął Robin. 
  Otworzyłam okno tak szybko, że aż zaskrzypiało. 
- Jaki przestępca? - spytałam niewinnym tonem. 
  Popatrzyli się na mnie zszokowani. A niech to dobrzy są.  Mogli go prawie złapać...
 Zaraz, zaraz czy ja bronię złego? Trzeba pomagać dobru. Nie mogę pozwolić, żeby ktoś cierpiał. Co jeśli teraz na przykład przez Slade'a cierpi ktoś niewinny? Jeżeli przez moje idiotyczne uczucia skażę kogoś na nieszczęście? Jak można być taką cholerną egoistką jak ja?
- Był tutaj - wyszeptałam starając się na nich nie patrzeć. 
- Możemy wejść? - zapytał Cyborg. 
  Wymamrotałam, że tak i zeszłam na dół. Salon przynajmniej jest posprzątany nie to co mój piękny pokój. 
  Kiedy wszyscy oprócz Robina i mnie zajęli miejsca siedzące zaczęłam opowieść. Miałam gigantyczne wyrzuty sumienia. Przed oczyma miałam twarze skrzywdzonych przez Slade'a osób. 
- Nie zapraszałam go ani nic, przysięgam. Przyszedł tu sam. 
- Czego chciał? - zapytał Robin. 
  Właściwie to nie wiem. 
- Pytał czy się go boję. I mówił, że  eee... że mam moc. - celowo ominęłam wzmiankę o przyjaźni obawiając się reakcji lidera. 
  Wszyscy wydawali się być zdezorientowani. Robin wyjął kartkę i nabazgrał szybko jakiś numer. 
- Zapisz to sobie. Gdy tylko się pojawi daj nam znać. 
  Posłusznie skinęłam głową. Nie miałam zamiaru przyczyniać się do czyjegoś nieszczęścia. Bestia podszedł do mnie i położył mi rękę na ramieniu. 
- Nie masz się czego bać. Obronimy cię przed nim. 
  Nie dałam rady odpowiedzieć. Przełknęłam nerwowo ślinę. Pytanie tylko czy ja chcę być broniona? Czego chcę?

*** 

  Zamiast się uczyć w czwartkowy wieczór prosto z pracy poszłam do Julii. Musiałam z kimś pogadać bo czułam, że głowa mi eksploduje. Julia mieszka niedaleko sklepu. 
 Muszę przyznać, że po pierwsze postanowiłam sobie jedną rzecz. Kiedy tylko Slade się pojawi to daję znać Tytanom choćby nie wiem jak kręciła mnie nasza głupawa wymiana zdań. Nie mogę pomagać przestępcy. 
  Weszłam do bloku. Chyba czas zacząć uprawiać sport bo przejście po schodach strasznie mnie męczy. Stałam przed drzwiami numer 7. Poczekałam aż mój oddech się uspokoi. Zapukałam. 
  Drzwi otworzyła mi mama Julii, bardzo podobna do niej kobieta. Była bardzo miła i uwielbiałam z nią rozmawiać. 
- O, Melcia jak dawno cię u nas nie było! 
  Spędziłam w domu Julii wiele czasu i dobrze wiedziałam gdzie jest jej pokój. Wreszcie porozmawiamy, ponarzekamy na szkołę.. O nie! 
  Miałam ochotę wyjść. Josh oczywiście tutaj był! 
- O, Melcia! - krzyknęła Julia rzucając mi się na szyję. 
  Dobra, będę udawać, że Josha tu nie ma. No ale nie mogę przy nim mówić o moich problemach! Wściekła usiadłam na kanapie jak najdalej od chłopka mojej przyjaciółki. Uśmiechnął się do mnie a ja się skrzywiłam.
- Napijesz się czegoś? 
  Poprosiłam wodę. Kiedy Julia wyszła Josh próbował ze mną rozmawiać ale tylko coś złośliwie odburknęłam i wyjęłam telefon. Miałam zapisany numer który dał mi Robin i powtarzałam sobie cały czas, że kiedy tylko spotkam Slade'a zadzwonię do Tytanów.
- Julio, skarbie jaki dzisiaj masz ładny kok! 
  Zaczęło się. Przygryzłam wargę, żeby nie przeklinać. Dotknęłam naszyjnika, ostatnio robię to odruchowo kiedy się denerwuję. Moje myśli znowu powędrowały w kierunku Slade'a. Co teraz robi? 


***

  Kiedy wróciłam do domu czekała na mnie kolacja. Przy pysznym spaghetti mojej mamy dowiedziałam się, że na weekend przyjeżdża do nas moja kuzynka. Claudia jest córką brata mojej mamy i chciała spędzić z nami trochę czasu. Z tej okazji mama już zadzwoniła do szkoły i pracy abym miała w piątek wolne. Taktownie nie wspomniała chyba o tym jak wygląda mój pokój. 
  Do późnego wieczoru zajęło mi porządkowanie mojej sypialni. Zdjęłam naszyjnik i cisnęłam go na półkę. Mam nie myśleć o nim, mam pomagać dobru, powtarzałam sobie. 
  Tej nocy po raz pierwszy śnił mi się Slade. 
  Znajdowałam się w jakieś mało zaludnionej części miasta. Zza rogu wychylił się Slade uśmiechający się do mnie. Ucieszyłam się na jego widok. Skinął na mnie abym podeszła bliżej. Nagle obok niego znalazł się Robin celujący w niego jakimś niebezpiecznym przedmiotem. Krzyk uwiązł mi w gardle. Nie bałam się  o siebie. Nie martwiłam się o Robina. 
  Kiedy przerażona otworzyłam oczy zdałam sobie sprawę, że to tylko sen i znajduję się w swoim pokoju. Podniosłam wzrok i z przerażeniem stwierdziłam, że stoi tam Slade jednak kiedy mrugnęłam w ułamku sekundy zniknął. To tylko część tego snu, powiedziałam sobie. Położyłam się z powrotem. To tylko koszmar. 

wtorek, 24 marca 2015

3.

Czekałam aż mój oddech się uspokoi. Co się ostatnio ze mną dzieje? I co oznaczają słowa pięknej dziewczyny? Ja? Kimś niezwykłym? Niemożliwe..  
  Okej, wszystko już dobrze. Pomyślę o tym później. Jestem w pracy, muszę się uspokoić. Oszczędzam pieniądze na wymarzone studia. Właśnie tak. I już niedługo kupię sobie jakieś ekstra ubrania. 
  Czas dłużył mi się niemiłosiernie. Kiedy wreszcie ujrzałam panią Black niemal zerwałam się miejsca, chwytając plecak. Kobieta uniosła w zdziwieniu swoje wymodelowane brwi i poprawiła czarny lok. 
- Coś się stało, Mel? 
- Nie. Nic, muszę już iść, proszę pani - wyszeptałam. 
  Stwierdziłam, że nie będę szła na autobus. Spacer dobrze mi zrobi, przemyślę sobie parę spraw. 
  Mijałam właśnie jakąś kawiarnie i zauważyłam zakochaną parę w środku. Po drugiej stronie jezdni ludzie wchodzili do kina. Jakie szczęście, że nie jest ciemno.
  Może powinnam przestać nosić ten wisiorek? Może Młodzi Tytani mają rację ostrzegając mnie przed tym człowiekiem? Ale przecież on mnie uratował, pomógł mi kiedy tego bardzo potrzebowałam. Co by się stało gdyby nie zareagował? Zadrżałam na samą myśl o tym. 
 Do domu był jeszcze jakiś kilometr, a ja byłam już trochę głodna. Pomyślałam o pysznej zapiekance przygotowanej przez mamę i przyspieszyłam kroku. 
- Miło cię znowu zobaczyć, Melanie. 
  Obejrzałam się. O nie! To Slade. Zbliżał się do mnie powolnym krokiem i uśmiechał się tajemniczo. Może to początek paranoi, ale czy on mnie przypadkiem nie śledzi? Skąd wiedział o której godzinie wracam do domu? I po co w ogóle mnie zagaduje? Przypomniały mi się słowa Robina i cofnęłam się. 
- Jak miło, że nosisz podarunek ode mnie, pięknie w nim wyglądasz - powiedział. 
  Przygryzłam dolną wargę. Czy mam się w ogóle do niego odzywać? Może zawołam pomoc? Nie wygląda żeby chciał mi coś zrobić. Przypomniało mi się jak mnie ocalił i zrobiło mi się głupio, że teraz tak go traktuję. 
- Coś się stało, Mel? 
- No bo.. - zaczęłam. Jak mam to powiedzieć? - Dzisiaj.. Spotkałam się z piątką młodych ludzi.. 
  Slade cały się nastroszył. Postanowiłam udać, że nie widzę jego reakcji. 
- I oni powiedzieli, że nie powinnam nosić tego naszyjnika. Powiedzieli mi, że możesz mi coś zrobić i, że na pewno nie pomogłeś mi bezinteresownie.. - skończyłam wbijając wzrok w chodnik. Bałam się go. 
  Przez kilka minut trwała niezręczna cisza. Słyszałam swój urwany oddech i dudnienie  serca. 
- Boisz się mnie? - zapytał w końcu. 
   Zawsze taka byłam. Chciałam być niezależna i odważna. Nie lubiłam okazywać słabości. 
- Nie - szepnęłam patrząc mu prosto w twarz. Uśmiechnął się. 
   Przybliżył się o krok. Tym razem się nie cofnęłam. Oczywiście, skłamałam i moje serce nadal biło niesamowicie szybko. Usłyszałam, że grzmi. 
- Uspokój się. - rozkazał - obiecuję, że nic ci nie zrobię.
  Posłusznie zrobiłam kilka głębokich wdechów. Nie wiedzieć dlaczego, ale nagle przestało grzmieć padał tylko lekki deszczyk. Pomyślałam co teraz robią Adam i mama. Jeśli się o mnie martwią? 
- No.. Miło się nam gawędziło, ale muszę już wracać.. Wiesz, szkoła.. 
  Zaśmiał się. Moje zakłopotanie najwyraźniej go bawiło. 
  Nagle znikąd obok mnie uderzyła jakaś zielona łuna. Rozejrzałam się. 
- I co?! Mówiłem, że ona dla niego pracuje? - krzyknął Robin kierując we mnie oskarżycielsko palcem. 
-Nie widzisz, że ona nic nie wie? Przecież podsłuchiwaliśmy ich rozmowę.. - powiedział Cyborg wywracając oczyma. 
   Gwiazdka wycelowała tym zielonym pociskiem w stojącego obok mnie Slade'a. Nie rozumiałam o co chodzi, więc zasłoniłam go własnym ciałem powodując tym samym, że leżałam skulona na chodniku i zwijałam się z bólu. Co to do cholery jest?
- Przepraszam. - szepnął Slade nachylając się nade mną. Uciekł. 
  Młodzi Tytani nie mieli pojęcia co robić. Gonić go czy pomóc mi? Zdecydowali się na to drugie. Najpierw podleciały do mnie Raven i Gwiazdka. 
  Dalej już nic nie widziałam, ponieważ zamknęłam oczy. Ból był potworny.
- Proszę pomóż jej! To moja wina! - usłyszałam histeryczny krzyk Gwiazdki. 
  Miejsce bólu zaczęło ustępować przyjemnemu ciepłu. To Raven w jakiś nieznany  sposób mi pomogła. Otworzyłam oczy. Pochylali się nade mną wszyscy bohaterowie. 
- Eee.. dziękuję za wszystko. - szepnęłam i powoli wstałam. 
- A ty dokąd? - oburzył się Bestia. 
- Do wesołego miasteczka - powiedziałam sarkastycznie na co się roześmiał. 
  Cybrog, Gwiazdka i Bestia uśmiechali się do mnie nieśmiało. Też się do nich uśmiechnęłam. Założyłam plecak. Zauważyłam, że Robin jest wściekły. Jego twarz wykrzywiał grymas zniecierpliwienia. 
- Może nam to wyjaśnisz? - spytał patrząc mi prosto w oczy. 
- Przecież słyszeliście tę rozmowę. 
   Co tu było do wyjaśniania? Dobrze wiedzieli, że nawet nie znam za dobrze tego człowieka. Właściwie to sama nie wiem w co ja się wplątałam. 
- Wygląda na to, że on czegoś od ciebie chce - warknął Robin. 
  Oburzyło mnie jego zachowanie. Co moja wina, że Slade mnie zaczepia? 
- Może mój autograf? - wycedziłam. 
  Raven podeszła bliżej mnie. Było sporo niższa ale i tak miałam wrażenie, że jestem przy niej jakaś malutka. 
- Czy nie zauważyłaś, że dzieje się coś dziwnego w okół ciebie? - szepnęła. 
  Nic nie dało się wyczytać z jej twarzy. Jej niebieskie oczy wcale nie wyrażały zainteresowania. Wyglądała właśnie jakby zadała mi pytanie o to jaki jest mój ulubiony kolor. 
- Eee.. No czy ja wiem. 
  Spojrzeli po sobie znacząco. Mam dosyć tych zagadek! Może niech jasno powiedzą co myślą i już. 
  Cisza. Fajnie skoro chcą sobie tu sterczeć to proszę bardzo. Ja idę do domu. 
- Hej, zaczekaj odprowadzimy cię! - krzyknął Bestia doganiając mnie. 
- Dziękuję, jesteś bardzo miły, ale nie wydaję mi się żeby twój przyjaciel był z tego zadowolony - oznajmiłam patrząc niechętnie na lidera. 
  Nikt nic nie odpowiedział. Szliśmy więc do mojego domu w absolutnej ciszy. Atmosfera była nieznośna. Szczerze mówiąc wolałabym wracać sama.  
- Dziękuję wam. - szepnęłam. 
- Zaczekaj! - krzyknął Robin. 
  Niechętnie odwróciłam się. Co nagle chce mu się ze mną rozmawiać? 
- Proszę cię. Uważaj na siebie. Slade nie jest dobrym człowiekiem. 
 On martwi się o mnie?  Raven znów się na mnie popatrzyła i spytała:
- A ty chyba jesteś dobrym człowiekiem?
  Zamurowało mnie. Co to za pytanie? 
- No chyba tak. - odpowiedziałam. Miałam wady ale poza tym chyba byłam całkiem w porządku. 
- Nie daj się zwieść ciemnej stronie, bo później może już nie być możliwości odwrotu - szepnęła. 
  Otworzyłam jeszcze szerzej oczy. Tak bardzo się zdziwiłam, że płomień świecy stojącej na stoliku niebezpiecznie się powiększył. Podbiegłam, żeby go ugasić.  
  Raven pokiwała głową jakby właśnie tego się spodziewała i szepnęła coś do swoich przyjaciół. 
  Dobra, jedno jest pewne. W moim życiu dzieje się coś bardzo dziwnego. 


***


  Tej nocy nie mogłam spać. Urywki z minionego popołudnia przelatywały mi przed oczyma w szybkim tempie. Wykrzywiona grymasem wściekłości twarz Robina, uśmiechający się do mnie Bestia, Slade który zapewnia mnie, że nic mi nie zrobi i Raven mówiąca, że nie jestem zwykłą osobą... Było koło trzeciej jak zasnęłam, więc kiedy wstałam o siódmej to wyglądałam jak zombie. 
 Kiedy zeszłam na dół mama szykująca mi śniadanie przerażona spytała:
- Mela, jesteś chora? 
  Pokręciłam przecząco głową. Nie mam zamiaru zostawać  w domu mimo tego, że nie jestem przygotowana do lekcji. Wzięłam tylko jabłko na drogę pocałowałam mamę, pomachałam Adamowi i wyszłam. 
  Rześki poranek, zapowiadał się słoneczny dzień. Szkoda, że wyglądam jak straszydło. 
- Hej, malutka podwieźć cię gdzieś? 
  Rozejrzałam się. Obok mnie, na jezdni stało zaparkowane wypasione, niebieskie auto. Lśniło w słońcu. Za kierownicą siedział Cyborg a obok Bestia. Obydwoje szczerzyli się do mnie zadowoleni, że tak mnie zdziwili. 
- Eee.. 
  Zaśmiali się. Właściwie to po co mam się tłuc autobusem skoro mam szansę pojechać taką bryką? Usiadłam z tyłu i zapięłam się pasem. W środku samochód był równie piękny jak na zewnątrz. Siedzenia pachniały, z przodu zauważyłam najnowszy sprzęt do muzyki. 
- Do szkoły rozumiem? 
- Tak - odpowiedziałam i zaśmiałam się. Byli bardzo mili i wyraźnie mnie polubili. Nie to co ten Robin.. 
  Chwilę jechaliśmy w ciszy kiedy Bestia rzucił we mnie jakimś małym zapakowanym przedmiotem:
- Strasznie wyglądasz. Nie wiem czy coś spałaś w nocy, masz na pocieszenie pyszną kanapeczkę. 
- Mel, lepiej tego nie jedz. To na pewno z tofu - Cyborg udał, że wzdryga się z obrzydzenia. 
  Nie jestem wegetarianką ale jadłam raz tofu i nie jest wcale takie złe. A poza tym to naprawdę miły gest.
- Czy Robin wie, że tu jesteście? - spytałam udając, że niewiele mnie to obchodzi. 
  Popatrzyli się po sobie znacząco. Nie wiem czy to początek paranoi, ale wydawało mi się, że Cyborg pokręcił przecząco głową. 
- Nie. Nie wie. 
  Aha. Czyli na pewno o wszystkim wie. 
  Staliśmy właśnie na szkolnym parkingu. Zauważyłam, że kilkoro uczniów patrzy się z zachwytem na samochód. 
- Dziękuję wam, chłopaki. - szepnęłam i wyszłam.
  Ledwo się znamy a oni podwożą mnie do szkoły? O co chodzi? Czy to Robin im kazał mnie no nie wiem.. pilnować? Może nie chcą żebym się spotykała ze Slade'm? Nie, to głupie. Kim ja jestem, żeby mnie chronić przed nim? 
- Mela! Jesteś! - Julia biegła w moim kierunku. 
  Rzuciła mi się na szyję. Była sporo niższa ode mnie. 
  Za nią oczywiście szedł Josh. 
- Co się stało? Wyglądasz jakbyś całą noc była zajęta czymś innym niż spanie - zachichotała. 
  I jak tu jej nie kochać? Beznadziejna sytuacja, jestem zdołowana a ona i tak potrafi mnie pocieszyć. Julia jest szczuplutka i zawsze ładnie się ubiera. Również jest blondynką ale jaśniejszą ode mnie. Robi sobie różne ciekawe fryzury jak koki i takie różne. Dzisiaj miała warkocz. Miała urocze piegi i śmiesznie marszczyła nos kiedy się denerwowała. 
- No, jakoś dużo myślałam.. 
  We wtorek miałyśmy razem historię. Josh niechętnie opuścił ukochaną i poszedł na hiszpański. 
  Weszłyśmy do sali 28 i usiadłyśmy w ostatniej ławce w środkowym rzędzie. 
- Opowiadaj co to za koleś - zażądała rzucając we mnie zeszytem. 
Koleś? Serio, czy to, że nie spałam całą noc znaczy się zakochałam? Hmm.. 
- No, ten właściwie to żaden. - upuściłam gruby podręcznik na podłogę. 
  W tym samym momencie to klasy weszła profesor Stones i kazała się wszystkim uciszyć. Julia nie cierpiała historii (profesor Stones również) i wcale się nie przejęła ostrzeżeniem. 
- Ta jasne, widzę, że kłamiesz, Mel. Masz mi wszystko wyśpiewać. Już. 
    Westchnęłam. Jak mam opowiedzieć o tych dziwnych wydarzeniach? Pomyśli, że jestem jakąś wariatką. W kim niby miałam się zakochać? 
- Smith, Moose zaraz będziecie odpowiadać! - oznajmiła profesor patrząc prosto na nas. 
  Ponieważ wcale się nie przygotowałam wlepiłam wzrok w otwarty podręcznik i starałam się skupić na lekturze. Julia szepnęła:
- Na stołówce pogadamy. 
  Z pewnością stołówka to idealne miejsce na rozmowę o tym, że jakiś gościu mnie zaczepia a Młodzi Tytani podejrzewają, że pomagam przestępcy. Tak, idealny pomysł. 
  Hiszpański, biologia i angielski zleciały mi bardzo szybko może dlatego, że prawie cały czas myślałam o tym, żeby nie zasnąć. Miałam wrażenie, że nigdy w życiu nie miałam takich cieni pod oczami. 
  Półprzytomna powlokłam się w kierunku stołówki. Kupiłam tylko sok pomarańczowy ponieważ w plecaku nadal miałam kanapkę od Bestii i jabłko od mamy.
  Julia pomachała mi. Razem z Joshem siedzieli przy stoliku który był najbliżej okna. 
  Powlokłam się w ich kierunku szurając nogami. Jeżeli nie usnę dzisiaj na matematyce to będzie jakiś cud. 
  Zajęłam miejsce i wyciągnęłam jedzenie.
- Od kiedy jadasz tofu? - spytał Josh. 
  Dobra, możecie śmiało uznać mnie za wredną, ale ja go nie lubię. Działa mi na system nerwowy. Jest przystojny, ma brązowe włosy, ładne oczy i jest wysoki, ale mam go chwilami serdecznie dosyć. Bez przerwy okazuje Julii jak bardzo ją kocha. Przysięgam jeżeli zaczną sobie mówić komplementy wyleję na niego mój sok. 
- Od dzisiaj, a co? - burknęłam. 
  Zaczęłam jeść. Bardzo dobra ta kanapka dobrze, że nie posłuchałam Cyborga. Ciemny, puszysty chleb wraz z tofu skutecznie złagodziły mój głód. Nawet nie zauważyłam kiedy zrobiłam się tak wściekle głodna. 
- Powiedz, co to za szczęściarz przez którego nie śpisz po nocach? - słysząc te słowa Josh przyjrzał mi się z uwagą. 
  Upiłam łyk soku. Nie będę mówiła przy tym Romeo o moich problemach. 
- Slade - wypaliłam zanim zdążyłam ugryźć się w język. 
  Kolejną moją wadą było chyba to, że najpierw mówiłam a potem myślałam. 
- Jak na nazwisko? 
  Ups. O tym nie pomyślałam.
- Jeszcze ja ee.. nie wiem. Ale się dowiem. 
  Zakochana para się zaśmiała. Zaczęli rozmawiać. Och, jak romantycznie. Żebym zaraz przypadkiem kogoś nie kopnęła pod tym stolikiem. 
 Ponieważ skończyłam już jeść i nie miałam co robić wyjrzałam przez okno.
 Albo mój mózg z powodu zmęczenia płata mi figle albo już do reszty zgłupiałam. Wydawało mi się, że z daleka widzę śmiejącego się Slade'a. Patrzył prosto na mnie jakby słyszał co powiedziałam. 
  Dotknęłam naszyjnika z S. Kiedy to  szaleństwo wreszcie się skończy?   



-------------------------------------------------------------
Oto i jest 3 notka mam nadzieję, że się spodobała bo się starałam :D 
Chciałam wszystkim serdecznie podziękować za przeczytanie i komentowanie w szczególności Emi N. i moim dwóm anonimowym przyjaciółkom. Kocham Was wszystkich i dzięki <3
Do napisania!

sobota, 21 marca 2015

2.

Weekend minął mi bardzo spokojnie. W sobotę pisałam wypracowanie na angielski i uczyłam się historii, a wieczorem pograłam z Adamem w jakieś gry. Nie interesuję się w ogóle tego typu rozrywkami ale chciałam spędzić trochę czasu z bratem. 
  W niedzielę pospałam sobie dłużej a po południu oglądałam jakieś głupawe filmy z mamą i zamówiłyśmy pizzę. Do Adama przyszedł jakiś kolega i poszli się bawić na podwórko. 
  Wieczorem zadzwoniłam do Julii. Okazała się, że jest u niej jej chłopak, Josh. Ostatnio oszaleć można było od tej ich miłości. Bez przerwy randki, wyjścia i kwiaty. Nie żeby coś ale wydaje mi się, że to drobna przesada. Jednak najważniejsze jest, że Julia jest szczęśliwa, zasługuje na to. Jest świetną dziewczyną i kochaną przyjaciółką. To chyba jedyna osoba oprócz Adama i mamy która mnie rozumie i której na mnie zależy. 
  Siedziałam właśnie w klasie na ostatniej lekcji. Matematyka. Jak a nienawidzę tego przedmiotu.. Uwielbiam język angielski i historię. To są przedmioty które mnie interesują reszta jeszcze ujdzie ale matematyka to jest jakaś porażka. 
 Zauważyłam, że siedzący niedaleko mnie chłopak mi się przygląda. Co jestem brudna? Poczułam, że się czerwienię. 
- Czemu się na mnie gapisz? - burknęłam kiedy nauczyciel odwrócił się do tablicy żeby zapisać równanie. 
- Pięknie wyglądasz - oznajmił i szepnął coś do kolegi. 
  Ta, jasne. Wyglądam jak zawsze, zwyczajnie. Założyła czerwony podkoszulek z dekoltem w serek, jasne dżinsy a włosy spięłam w kucyk. Wielkie mi co. Ach, zapomniałabym na mojej szyi wisi naszyjnik od tego tajemniczego Slade'a. Nie wiem dlaczego ale jakoś nie mogłam zapomnieć o tamtym spotkaniu. Jakby nie patrzeć mam wobec niego wielki dług wdzięczności kimkolwiek by nie był. 
  Moje myśli dryfowały nad najróżniejszymi tematami tylko oczywiście nie matematyką. Doczekałam się upragnionego dzwonka i wstałam. 
  Moja szkoła to wielki budynek. Wydaje mi się, że nie wyróżnia się zbytnio od innych placówek tego typu. W klasach są różne plansze, mapy, przyrządy do doświadczeń i brudne tablice pod którymi leży białawy kurz z kredy. Jest wiele brązowych blatów z krzesełkami a pod tablicą wielkie biurko z ładnym biurowym fotelem. Jest tu stołówka, biblioteka, sala gimnastyczna i boisko. Kiedy jest ciepło tak jak teraz uczniowie zazwyczaj na przerwę wychodzą na dziedziniec w którego kierunku zmierzałam teraz ja. 
  Mijałam po drodze znajome twarze, ale nie potrafiłam zdobyć się na uśmiech. Nie cierpiałam tłumu. 
  Kiedy wreszcie znalazłam się na ulicy skierowałam się w kierunku sklepu sportowego. Dzisiaj pracuję do siedemnastej i pewnie jak wrócę to będę musiała się trochę pouczyć. Pomyślałam o tym, co teraz może robić ten cały Slade. Może on zawsze chodzi o późnych porach ulicami miasteczka? 
- O jesteś, Mela. Proszę, dzisiaj będziesz sama bo John musi się uczyć. - oznajmiła pani Black i wyszła ze sklepu stukając obcasami. 
  Założyłam ten głupi podkoszulek. Usiadłam za ladą z kasą. Lubiłam tu siedzieć. Lokal może nie był zbyt duży ale sprzedawano w nim porządny sprzęt. Na półkach stały sportowe buty, na wieszakach wisiała odzież. Były też piłki, rolki i wiele innych. 
 Trójka nastolatków weszła do sklepu, więc wstałam. Poprawiłam kitkę i naszyjnik z literką S. Pierwsza weszła piękna dziewczyna. Mówię wam, przy niej wyglądałabym jak szara mysz. Była bardzo wysoka, miała piękną figurę i rudawe włosy do połowy pleców. Śliczne zielone oczy spoglądały wesoło na mnie stojącą za kasą. Taka piękność w porównaniu do mnie.. 
  Drugi wszedł średniego wzrostu chłopak. Miał ciemnozielone włosy. Widać było, że przed chwilą opowiedział jakiś kawał po zanosi się ze śmiechu. Nie imponował mięśniami ani urodą ale wydawał się być miłą osobą. 
  Łaa. Mel, zamknij te usta. Jakiś model przyszedł do sklepu czy co?! Wysoki, umięśniony kruczoczarne włosy, maska na oczach.. Uspokój się! Na koszulce miał literkę "R". Hmm.. 
- Dzień dobry - zaśpiewała dziewczyna. 
- Dzień dobry - odpowiedziałam z uśmiechem - potrzebujecie państwo pomocy? 
  Zielony podszedł do lady, oparł się o nią i szepnął:
- No, pewnie,mała. 
  Zaśmiałam się. Nie wiedzieć czemu mnie to nie zdenerwowało. Rudowłosa podeszła do stoiska z piłkami i zaczęła oglądać te do koszykówki. Chłopak który do mnie zagadał pobiegł, aby pomóc w wyborze dziewczynie. 
  Ten przystojniak podszedł do lady i zaczął mi się przyglądać. Ale nie patrzył na moją twarz tylko.. Co on sobie wyobraża? Gapi mi się na dekolt czy co?! 
  Zauważywszy moją minę uśmiechnął się łobuzersko. 
- Ładny masz naszyjnik. Gdzie kupiłaś? - miał bardzo męski głos. 
- Eee.. Ja dostałam go od kogoś. - nie wiem czy to paranoja, ale poczułam jakby ten wisiorek zrobił się cieplejszy. 
- Robin, nie podrywaj pani! - zaśmiał się zielony. 
  Robin nadal się gapił na tą biżuterię. O co mu chodzi? 
  Nagle, złapał za literę i tym samym zmusił mnie do podejścia bliżej. Obejrzał ją uważnie ze wszystkich stron i oznajmił:
- Nie możesz tego nosić. 
- Słucham? 
  Teraz pozostała dwójka zaczęła nam się przyglądać. Co to za chora akcja o jakiś wisiorek?! 
  Ruda przyjrzała się biżuterii a na jej twarzy zagościł wyraz przerażenia. Zielony cały się nastroszył.
- Ostrożnie ona może być niebezpieczna! - krzyknęła dziewczyna. 
  Że co?  Co to za przedstawienie. Przerywają mi pracę. Robin złapał mnie za ramiona i mocno potrząsnął.
- Pracujesz dla Slade'a! Przyznaj się! - krzyknął. 
  Łzy napłynęły mi do oczu. Był strasznie silny i jego dotyk sprawił mi ból. Dobra, możecie śmiało uznać, że coś ze mną nie tak bo w tym samym momencie na zapleczu kran z wodą eksplodował.
- Puść ją! - krzyknął zielony - Nie widzisz, że ona nic nie wie! 
- Bestio ja.. 
  Puścił mnie. Założę się, że  będę miała fioletowe sińce. Odeszłam kilka kroków w tył. Moje oczy były jak dwa, wielkie brązowe spodki. 
- Nie widzisz tego? To jego znak, jego symbol! - warknął obrzucając mnie groźnym spojrzeniem. 
- Robinie,to brzmi niedorzecznie. Po co Slade'owi zwykła nastoletnia dziewczyna pracująca w sklepie? Przecież ona nawet nie umie się bronić. 
- Gwiazdko, nie widzisz tego? 
  Gwiazdka pokręciła przecząco głową. Była przekonana, że Robin się myli co do oceny mojej osoby. Bestia również miał takie samo zdanie. 
- Jak się nazywasz? - spytał cicho ten ostatni. 
- Melanie. - wyszeptałam patrząc się na czubki moich trampek. 
- Mela, skąd masz ten wisiorek? 
 Przygryzłam dolną wargę. Mam mówić prawdę? 
- Niedawno wracałam do domu, było późno i napadli mnie jacyś groźni ludzi. Ten mężczyzna o którym chyba mówicie obronił mnie przed nimi. Odprowadził mnie później do domu i dał to.. To chyba nie może być zły człowiek skoro mi pomógł? 
  Robin prychnął. Atmosfera była bardzo napięta. Zrobiło się tak cicho, że słyszałam swój oddech zdecydowanie za głośno. 
- Idziesz z nami - rozkazał mi ten chłopak. 
- Co?! Nie ma mowy. Jestem w pracy. - co on sobie myśli? Że będzie mi rozkazywał? Popatrzyłam się na niego poprzez łzy i chyba zobaczył, że nic nie wskóra. Wyjął jakiś mały przedmiot z literą T i powiedział:
- Cyborg, Raven do sklepu sportowego. Szybko. 
  Usiadłam sobie. Stwierdziłam, że skoro ten cały przystojniak przestał się na mnie wydzierać to mogę sobie odpocząć. 
- Mel, bardzo przepraszamy za nasze zachowanie.. Ale zrozum, że dzieje się coś złego.. - Gwiazdka przemawiała do mnie kojąco. 
  Po jakichś piętnastu minutach weszła piękna dziewczyna. Była niska i szczupła, miała na sobie ciemnoniebieski płaszcz. Tego koloru były również jej włosy i oczy. Była bardzo blada a jej twarz nie wyrażała żadnych emocji. Taka tajemnicza. Nic się nie odzywała stanęła tylko obok Robina i przyjrzała mi się marszcząc czoło. 
 Chwilę potem zjawił się Cyborg.
- Siemaneczko, takie zamieszanie z powodu jakiejś blond lali? Oj, Robinek tracisz głowę? - zaśmiał się, ale kiedy Bestia wskazał na mój naszyjnik natychmiast spoważniał. 
- Skoro Slade cię uratował nie zrobił tego z dobroci serca. Musi mieć w tym jakiś interes. Pytanie tylko czego może chcieć od  zwykłej dziewczyny?
  Och, jestem "zwykłą dziewczyną". Fajnie. Co ja mam powiedzieć? W ogóle nie wiem o co im chodzić jakaś surrealistyczna chwila. Siedzę sobie i słucham o tym, że jakiś Slade mnie uratował ale nie wiadomo po co. A może po prostu chciał mi pomóc i tyle? Nie dociera to do nich?
- Może po prostu chciał mi pomóc? Nie weźmiesz tego pod uwagę? - wypaliłam. 
  Zignorowali mój argument. 
- Jako Młodzi Tytani mamy obowiązek walczyć ze złem. Jeżeli pracujesz dla Slade'a obiecuję ci, że odpowiesz za to. Jeśli nie masz z nim nic wspólnego uwierz mi, że to nie jest towarzystwo dla ciebie. 
  Młodzi Tytani wow.. Czego od razu na to nie wpadłam.  
  Wyszli ze sklepu jedno po drugim. Usłyszałam tylko jak dziewczyna w niebieskim płaszczu mówi:
- To nie jest zwykła osoba. Czuję to, ona dysponuje jakąś mocą. 

piątek, 20 marca 2015

1.

Nazywam się Melanie Smith. Mam siedemnaście lat. Mieszkam w amerykańskim mieście wraz z mamą i młodszym bratem, Adamem. Mój tata zmarł kiedy miałam osiem lat. Jestem uczennicą, po lekcjach dorabiam w niewielkim sklepiku i w wolnych chwilach lubię czytać książki. Nic szczególnego. 
  Tego wieczoru skończyłam pracę. Dorabiam  jako kasjerka w sklepie sportowym. Znajoma mojej mamy, pani Black jest właścicielką tego lokalu. Ponieważ jest piątek i nie muszę odrabiać lekcji zostaję trochę dłużej. 
  John, syn pani Black który również pomaga w sklepie krząta się między wieszakami ze sportową odzieżą. 
- Możesz już iść, Mela. - krzyknął.  
  Okej, wreszcie skończone. Zdjęłam ohydny żółty podkoszulek który kazali mi nosić w trakcie pracy i rzuciłam go w szatni. Biorę swój czarny plecak i wychodzę. 
  Zdążyło się już ściemnić. Miasto o tej porze tętni życiem. Ludzie imprezują, wychodzą gdzieś w weekend z przyjaciółmi. Nigdy nie byłam szczególnie towarzyska. Nie mam zbyt wielu przyjaciół może oprócz Julii z którą czasem się spotkam. 
  Ponieważ mój dom znajduje się na obrzeżach miasta mam dosyć długą drogę. Jest już naprawdę późno. 
  Poprawiłam jasny kosmyk włosów. Jestem wysoka i szczupła. Ale nie jestem w ogóle atrakcyjna ani nic w tym rodzaju. Mam długie blond włosy i oczy koloru czekoladowego brązu. Jestem raczej blada i mam dosyć ładne rysy twarzy. Nigdy nie miałam powodzenia u chłopców ponieważ albo uważali mnie za nudziarę albo byłam zbyt nieśmiała, żeby się nimi zaprzyjaźnić. Ale teraz się trochę bałam. Jest ciemno, jestem sama po środku tej przeklętej ulicy. Wolałabym mieszkać w centrum gdzie jest pełno ludzi.  
  Zawiał mocniej wiatr i zadrżałam. Już niedługo. Pocieszyłam się, że w plecaku czeka na mnie nowa książka wypożyczona  z biblioteki. Jestem przekonana, że mi się spodoba, uwielbiam tego typu powieści. 
- Hej, zaczekaj malutka! 
  Obejrzałam się. Za mną szło dwóch dosyć dziwnie wyglądających chłopaków. Prawdopodobnie byli to moi rówieśnicy. Jeden miał czarne włosy i poszarpane dżinsy a drugi był rudy jak marchewka. Oboje uśmiechali się od ucha do ucha. Zauważyłam, że czarnowłosy trzyma w ręku scyzoryk. 
- No, nie bądź taka! Chodź pogadamy! 
  Nie zabrałam ze sobą pieniędzy ani telefonu. Nie miałam nic wartościowego co mogliby chcieć ukraść. A może im wcale nie chodzi o kradzież? Och, zamknij się, Mel. 
  Rudy szarpnął mnie za ramię, a czarnowłosy zagrodził drogę ucieczki.
   Wściekłam się. Co oni sobie do cholery wyobrażają? Czułam jak z powodu adrenaliny serce zaczyna mi bić jak szalone. Zacisnęłam dłonie w pięści. 
- Nie dotykaj mnie - wycedziłam. 
   Obydwoje zarechotali jak dwa przygłupy. 
   Nagle zerwał się wiatr. Ale to był o wiele silniejszy wiatr niż ten poprzedni. Najbliższy hydrant dosłownie wystrzelił w powietrze pryskając fontanną wody. Nie wiem dlaczego, ale zawsze kiedy odczuwam jakieś silne emocje coś dzieje się wokół mnie. Coś z wodą, powietrzem raz nawet ogniem.. 
  Moi prześladowcy zignorowali te zjawiska. 
- Nie bądź taka ostra... - szepnął rudy. 
  Uderzyłam go  z całej siły pięścią w twarz. Przeklął. 
- Zostawicie dziewczynę w spokoju! 
  Co to za głos? Taki mrożący krew w żyłach. Z cienia najbliższego budynku wyłonił się mężczyzna. Był wysoki, umięśniony i miał maskę. Prawdę mówiąc niewiele można było o nim powiedzieć bo miał na sobie taki dziwny kostium. 
- Słyszałeś puść ją! - warknął. 
  Przerażony rudy cofnął się. W ślad za nim ruszył jego przyjaciel. Uciekli w kierunku przystanku. 
- To niepoważne, żeby taka piękna dziewczyna chodziła sama o tej porze - oznajmił nieznajomy znacząco przyglądając się hydrantowi a właściwie jego odpadkom i wodzie. Popatrzył na mnie jakby uważał mnie za kogoś niezwykłego. Poczułam, że się rumienię. 
- Odprowadzę cię do domu, wiem, że mieszkasz niedaleko. 
  Ciekawe skąd on to może wiedzieć? Kto to w ogóle jest? Co to za gość który mnie uratował? Szliśmy a ja czułam jak w miarę tego jak się uspakajam dziwnym zbiegiem okoliczności  cichnie wiatr.  
  Staliśmy właśnie przed moim domem. Jest to niewielki budynek, o białawych ścianach z dachem z czerwonej dachówki. Są w nim cztery pokoje plus łazienka i kuchnia. Przed domkiem stały składane krzesła ogrodowe i stolik. Ponieważ było już ciemno musiałam zmrużyć oczy, żeby dostrzec stojący na podjeździe samochód. Mama jest w domu.  
- Proszę, przyjmij ten podarunek ode mnie, Mel - szepnął mężczyzna. 
   Skąd on zna moje imię? Wręczył mi piękny naszyjnik. Srebrny łańcuszek a na nim zawieszona pozłacana literka S. Zrobiło mi się jakoś głupio, w końcu ten człowiek mi pomógł. Mogłam chociaż wziąć od niego ten wisiorek. 
- Jak się nazywasz? - wypaliłam trzymając w ręku podarunek. 
- Slade. 

------------------------------------------------------------- 
Wiem, że to na razie pierwszy rozdział, ale proszę o trochę cierpliwości a akcja się rozkręci :D Zdaję sobie sprawę, że nie będzie nie wiadomo ile komentarzy, bo to dopiero początek, ale miło by było jakby ktoś coś napisał :D 
Pozdrawiam i życzę miłego weekendu :*

Kilka słów wstępu

Cześć! 
 Witam wszystkich cieplutko na moim nowym blogu. Jest to drugie opowiadanie mojego autorstwa, mój drugi blog jest o serialu Code Lyoko LINK
To opowiadanie jest na podstawie genialnego serialu Młodzi Tytani którego jestem wielką fanką :D. Będę pisała w narracji pierwszoosobowej, z punktu widzenia Melanie Smith. 
Mam nadzieję, że nie zabraknie nam tu wielu emocji, przygód i miłosnych wyznań :D 


Pozdrawiam wszystkich!