sobota, 28 marca 2015

4.



 Jakie szczęście, że we środy nie pracuję! Wreszcie sobie odpocznę po tych wszystkich podejrzanych wydarzeniach. Adam był na treningu, mama w pracy więc miałam cały dom dla siebie. Rzuciłam plecak  na podłogę i padłam na łóżko. Odgarnęłam jasne kosmyki z twarzy i przyjrzałam się mojemu pokojowi. 
  Pomieszczenie miało kształt prostokąta. Ściany miało jasnozielone, drewniany parkiet. Pod dużym oknem stało brązowe biurko zawalone książkami, podręcznikami i zeszytami. Na krześle leżała moja odzież noszona w tym tygodniu. Obok biurka stała biblioteczka. Na jednej z półek stało oprawione zdjęcie moje i Adama kiedy byliśmy mali. To zdjęcie zrobił nam tato. Westchnęłam. Łóżko na którym leżałam było dosyć duże, przykryte fioletową kołdrą. Drewniana komoda stała naprzeciwko łóżka. Szuflady były otwarte a ubrania były niechlujne położone. Chyba trzeba posprzątać, pomyślałam. 
  Zamknęłam oczy. Skoncentrowałam się na słońcu które rozlewało się po moich policzkach, szyi łaskotało po odsłoniętych ramionach. 
  Nagle usłyszałam kroki. Bardzo wyraźne, obok mnie. Przerażona znieruchomiałam. Czy ja na pewno zamknęłam drzwi...? Dobra, lepiej wiedzieć co cię czeka. Otworzyłam oczy. 
- O nie, to chyba mi się śni.. 
  W moim zabałaganionym pokoju, obok komody stał sobie uśmiechnięty Slade i przyglądał mi się z wyraźnym zainteresowaniem. 
- Miło, że śnisz o mnie. 
  No ta.. Uszczypnęłam się dyskretnie w rękę. To nie sen. Czy ja go zapraszałam na jakąś popołudniową herbatkę? Nie przypominam sobie. 
- Eee.. Może się czegoś napijesz? - być kulturalnym trzeba być zawsze, prawda?
   Zaśmiał się głośno. Widać było, że go rozśmieszam. 
- Wiesz, Mel ludzie instynktownie unikają takich osób jak ja. Tylko ty jesteś inna. 
  Zawsze podejrzewałam, że coś ze mną nie tak, a teraz mam na to dowód. Jestem inna? Jak miło. Usiadłam. Nie chciałam leżeć kiedy on tak stoi i gapi się na mnie. Skrzywiłam się bo coś strzyknęło mi w ramieniu. Znowu się zaśmiał.
- Nie wiesz, że to niedobrze śmiać się z czyjegoś nieszczęścia? - burknęłam szukając wzrokiem moich kapci. 
- Wiesz, raczej nie czynię tego co dobre - powiedział i mrugnął do mnie. 
  Wstałam. Wiem, że jestem ubrana w stare dresy, jakąś bluzę i nie mam grama makijażu, ale trudno. Musiałam o to spytać:
- Czy ty.. byłeś we wtorek w okolicach mojej szkoły? 
 Znów się zaśmiał. Jestem jego klaunem czy co?!
- Odpowiedz jak się pytam - warknęłam. Nie wiem, czy wspominałam, że łatwo się denerwuję i jestem niecierpliwa. 
- O, widzę, że masz charakterek. To dobrze, przyda nam się. 
  Nam? 
- Dobra, postawmy sprawę jasno, Slade. Nie znam cię, ty nie znasz mnie. Przychodzisz sobie nieproszony do mojego domu, nawet nie raczysz zapukać. Wygadujesz jakieś dziwne rzeczy, nic nie rozumiem. Możesz wyjaśnić? Czy to każdej zwykłej siedemnastolatki wchodzisz bez pukania do pokoju? 
  Mój naburmuszony ton przypadł mu do gustu. Usiadł na moim łóżku. 
- Fajnie jak się tak denerwujesz. - oznajmił.
  Policzyłam do dziesięciu żeby na niego nie nawrzeszczeć. Jeżeli zaraz wpadną tu Młodzi Tytani i zdemolują mój pokój to przysięgam, że to on będzie płacił za remont. 
- Odpowiedz. 
  Milczał. Trzymał w rękach mojego misia. Wiem, że to głupie ale ten pluszak jest mi bliski, dał mi go tata. 
- Boisz się mnie? - spytał. 
  Co on ma z tym baniem się? 
- Nie. - warknęłam wyrywając mu zabawkę. 
  Przyjrzał mi się z niedowierzaniem. To co mówiłam nie mieściło mu się w głowie. 
- Myślałem, że to twoja moc czyni cię wyjątkową. Ale to nie tylko moc. 
  Moc? No, człowieku jakieś konkrety. 
- Slade, jaka moc? - szepnęłam wpatrując się w drobinki kurzu tańczące nad biurkiem. 
  Zignorował to pytanie. 
- Jak myślisz mógłbym być twoim przyjacielem? Kimś komu ufasz? 
  Co mu odbiło? Nie znam go, z tego co wiem był złym człowiekiem, przestępcą. Mimo to się go nie bałam. Wręcz przeciwnie lubiłam te nasze głupie rozmowy. Znowu mi się przypomniało jak mnie uratował kiedy napadli mnie ci kolesie. 
- Myślę, że tak. Ale najpierw musiałabym wiedzieć kim jesteś. 
  Uśmiechnął się. Położył mi rękę na ramieniu. 
- Miło mi, Mel. Muszę już iść. 
  I ku mojemu zdziwieniu zrobiło mi się przykro. Idiotko, to jakiś kryminalista! 
  Zobaczywszy moją minę uśmiechnął się. 
- Z tego co mi się wydaję zaraz pojawią się tutaj Młodzi Tytani, więc muszę uciekać.
- A co ze mną? - pisnęłam. Co ja im powiem? 
- Jesteś mądra i sprytna. Na pewno sobie poradzisz. Przecież nie zostawiłbym cię gdyby groziło ci jakieś niebezpieczeństwo. Jesteśmy przyjaciółmi.  
  Wyskoczył z mojego okna. Co ja zwykła niezdara robię w świecie herosów? Okej, co bym robiła gdyby on tu nie przyszedł? Znając moje lenistwo pewnie bym czytała albo leżała  i marzyła. Chwyciłam jakąś pierwszą lepszą książkę. Posiedziałam może z dziesięć minut kiedy usłyszałam na podwórku głos Gwiazdki:
- Może trzeba zapukać? 
- W tym domu może znajdować się przestępca, a ty będziesz pukała? - burknął Robin. 
  Otworzyłam okno tak szybko, że aż zaskrzypiało. 
- Jaki przestępca? - spytałam niewinnym tonem. 
  Popatrzyli się na mnie zszokowani. A niech to dobrzy są.  Mogli go prawie złapać...
 Zaraz, zaraz czy ja bronię złego? Trzeba pomagać dobru. Nie mogę pozwolić, żeby ktoś cierpiał. Co jeśli teraz na przykład przez Slade'a cierpi ktoś niewinny? Jeżeli przez moje idiotyczne uczucia skażę kogoś na nieszczęście? Jak można być taką cholerną egoistką jak ja?
- Był tutaj - wyszeptałam starając się na nich nie patrzeć. 
- Możemy wejść? - zapytał Cyborg. 
  Wymamrotałam, że tak i zeszłam na dół. Salon przynajmniej jest posprzątany nie to co mój piękny pokój. 
  Kiedy wszyscy oprócz Robina i mnie zajęli miejsca siedzące zaczęłam opowieść. Miałam gigantyczne wyrzuty sumienia. Przed oczyma miałam twarze skrzywdzonych przez Slade'a osób. 
- Nie zapraszałam go ani nic, przysięgam. Przyszedł tu sam. 
- Czego chciał? - zapytał Robin. 
  Właściwie to nie wiem. 
- Pytał czy się go boję. I mówił, że  eee... że mam moc. - celowo ominęłam wzmiankę o przyjaźni obawiając się reakcji lidera. 
  Wszyscy wydawali się być zdezorientowani. Robin wyjął kartkę i nabazgrał szybko jakiś numer. 
- Zapisz to sobie. Gdy tylko się pojawi daj nam znać. 
  Posłusznie skinęłam głową. Nie miałam zamiaru przyczyniać się do czyjegoś nieszczęścia. Bestia podszedł do mnie i położył mi rękę na ramieniu. 
- Nie masz się czego bać. Obronimy cię przed nim. 
  Nie dałam rady odpowiedzieć. Przełknęłam nerwowo ślinę. Pytanie tylko czy ja chcę być broniona? Czego chcę?

*** 

  Zamiast się uczyć w czwartkowy wieczór prosto z pracy poszłam do Julii. Musiałam z kimś pogadać bo czułam, że głowa mi eksploduje. Julia mieszka niedaleko sklepu. 
 Muszę przyznać, że po pierwsze postanowiłam sobie jedną rzecz. Kiedy tylko Slade się pojawi to daję znać Tytanom choćby nie wiem jak kręciła mnie nasza głupawa wymiana zdań. Nie mogę pomagać przestępcy. 
  Weszłam do bloku. Chyba czas zacząć uprawiać sport bo przejście po schodach strasznie mnie męczy. Stałam przed drzwiami numer 7. Poczekałam aż mój oddech się uspokoi. Zapukałam. 
  Drzwi otworzyła mi mama Julii, bardzo podobna do niej kobieta. Była bardzo miła i uwielbiałam z nią rozmawiać. 
- O, Melcia jak dawno cię u nas nie było! 
  Spędziłam w domu Julii wiele czasu i dobrze wiedziałam gdzie jest jej pokój. Wreszcie porozmawiamy, ponarzekamy na szkołę.. O nie! 
  Miałam ochotę wyjść. Josh oczywiście tutaj był! 
- O, Melcia! - krzyknęła Julia rzucając mi się na szyję. 
  Dobra, będę udawać, że Josha tu nie ma. No ale nie mogę przy nim mówić o moich problemach! Wściekła usiadłam na kanapie jak najdalej od chłopka mojej przyjaciółki. Uśmiechnął się do mnie a ja się skrzywiłam.
- Napijesz się czegoś? 
  Poprosiłam wodę. Kiedy Julia wyszła Josh próbował ze mną rozmawiać ale tylko coś złośliwie odburknęłam i wyjęłam telefon. Miałam zapisany numer który dał mi Robin i powtarzałam sobie cały czas, że kiedy tylko spotkam Slade'a zadzwonię do Tytanów.
- Julio, skarbie jaki dzisiaj masz ładny kok! 
  Zaczęło się. Przygryzłam wargę, żeby nie przeklinać. Dotknęłam naszyjnika, ostatnio robię to odruchowo kiedy się denerwuję. Moje myśli znowu powędrowały w kierunku Slade'a. Co teraz robi? 


***

  Kiedy wróciłam do domu czekała na mnie kolacja. Przy pysznym spaghetti mojej mamy dowiedziałam się, że na weekend przyjeżdża do nas moja kuzynka. Claudia jest córką brata mojej mamy i chciała spędzić z nami trochę czasu. Z tej okazji mama już zadzwoniła do szkoły i pracy abym miała w piątek wolne. Taktownie nie wspomniała chyba o tym jak wygląda mój pokój. 
  Do późnego wieczoru zajęło mi porządkowanie mojej sypialni. Zdjęłam naszyjnik i cisnęłam go na półkę. Mam nie myśleć o nim, mam pomagać dobru, powtarzałam sobie. 
  Tej nocy po raz pierwszy śnił mi się Slade. 
  Znajdowałam się w jakieś mało zaludnionej części miasta. Zza rogu wychylił się Slade uśmiechający się do mnie. Ucieszyłam się na jego widok. Skinął na mnie abym podeszła bliżej. Nagle obok niego znalazł się Robin celujący w niego jakimś niebezpiecznym przedmiotem. Krzyk uwiązł mi w gardle. Nie bałam się  o siebie. Nie martwiłam się o Robina. 
  Kiedy przerażona otworzyłam oczy zdałam sobie sprawę, że to tylko sen i znajduję się w swoim pokoju. Podniosłam wzrok i z przerażeniem stwierdziłam, że stoi tam Slade jednak kiedy mrugnęłam w ułamku sekundy zniknął. To tylko część tego snu, powiedziałam sobie. Położyłam się z powrotem. To tylko koszmar. 

3 komentarze:

  1. Brawo ! Kolejny świetny rozdział :D jestem ciekawa co będzie dalej :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie mogę doczekać się kolejnego :D. Świetnie piszesz :3

    OdpowiedzUsuń
  3. Dam dam dam! Geniusz! Znowu -.- <3 :D . Jest super! Pisz, ale spokojnie i powoli, lubię jak ktoś mnie trzyma w napięciu ;) . Pozdrawiam.
    Emi

    OdpowiedzUsuń