wtorek, 24 marca 2015

3.

Czekałam aż mój oddech się uspokoi. Co się ostatnio ze mną dzieje? I co oznaczają słowa pięknej dziewczyny? Ja? Kimś niezwykłym? Niemożliwe..  
  Okej, wszystko już dobrze. Pomyślę o tym później. Jestem w pracy, muszę się uspokoić. Oszczędzam pieniądze na wymarzone studia. Właśnie tak. I już niedługo kupię sobie jakieś ekstra ubrania. 
  Czas dłużył mi się niemiłosiernie. Kiedy wreszcie ujrzałam panią Black niemal zerwałam się miejsca, chwytając plecak. Kobieta uniosła w zdziwieniu swoje wymodelowane brwi i poprawiła czarny lok. 
- Coś się stało, Mel? 
- Nie. Nic, muszę już iść, proszę pani - wyszeptałam. 
  Stwierdziłam, że nie będę szła na autobus. Spacer dobrze mi zrobi, przemyślę sobie parę spraw. 
  Mijałam właśnie jakąś kawiarnie i zauważyłam zakochaną parę w środku. Po drugiej stronie jezdni ludzie wchodzili do kina. Jakie szczęście, że nie jest ciemno.
  Może powinnam przestać nosić ten wisiorek? Może Młodzi Tytani mają rację ostrzegając mnie przed tym człowiekiem? Ale przecież on mnie uratował, pomógł mi kiedy tego bardzo potrzebowałam. Co by się stało gdyby nie zareagował? Zadrżałam na samą myśl o tym. 
 Do domu był jeszcze jakiś kilometr, a ja byłam już trochę głodna. Pomyślałam o pysznej zapiekance przygotowanej przez mamę i przyspieszyłam kroku. 
- Miło cię znowu zobaczyć, Melanie. 
  Obejrzałam się. O nie! To Slade. Zbliżał się do mnie powolnym krokiem i uśmiechał się tajemniczo. Może to początek paranoi, ale czy on mnie przypadkiem nie śledzi? Skąd wiedział o której godzinie wracam do domu? I po co w ogóle mnie zagaduje? Przypomniały mi się słowa Robina i cofnęłam się. 
- Jak miło, że nosisz podarunek ode mnie, pięknie w nim wyglądasz - powiedział. 
  Przygryzłam dolną wargę. Czy mam się w ogóle do niego odzywać? Może zawołam pomoc? Nie wygląda żeby chciał mi coś zrobić. Przypomniało mi się jak mnie ocalił i zrobiło mi się głupio, że teraz tak go traktuję. 
- Coś się stało, Mel? 
- No bo.. - zaczęłam. Jak mam to powiedzieć? - Dzisiaj.. Spotkałam się z piątką młodych ludzi.. 
  Slade cały się nastroszył. Postanowiłam udać, że nie widzę jego reakcji. 
- I oni powiedzieli, że nie powinnam nosić tego naszyjnika. Powiedzieli mi, że możesz mi coś zrobić i, że na pewno nie pomogłeś mi bezinteresownie.. - skończyłam wbijając wzrok w chodnik. Bałam się go. 
  Przez kilka minut trwała niezręczna cisza. Słyszałam swój urwany oddech i dudnienie  serca. 
- Boisz się mnie? - zapytał w końcu. 
   Zawsze taka byłam. Chciałam być niezależna i odważna. Nie lubiłam okazywać słabości. 
- Nie - szepnęłam patrząc mu prosto w twarz. Uśmiechnął się. 
   Przybliżył się o krok. Tym razem się nie cofnęłam. Oczywiście, skłamałam i moje serce nadal biło niesamowicie szybko. Usłyszałam, że grzmi. 
- Uspokój się. - rozkazał - obiecuję, że nic ci nie zrobię.
  Posłusznie zrobiłam kilka głębokich wdechów. Nie wiedzieć dlaczego, ale nagle przestało grzmieć padał tylko lekki deszczyk. Pomyślałam co teraz robią Adam i mama. Jeśli się o mnie martwią? 
- No.. Miło się nam gawędziło, ale muszę już wracać.. Wiesz, szkoła.. 
  Zaśmiał się. Moje zakłopotanie najwyraźniej go bawiło. 
  Nagle znikąd obok mnie uderzyła jakaś zielona łuna. Rozejrzałam się. 
- I co?! Mówiłem, że ona dla niego pracuje? - krzyknął Robin kierując we mnie oskarżycielsko palcem. 
-Nie widzisz, że ona nic nie wie? Przecież podsłuchiwaliśmy ich rozmowę.. - powiedział Cyborg wywracając oczyma. 
   Gwiazdka wycelowała tym zielonym pociskiem w stojącego obok mnie Slade'a. Nie rozumiałam o co chodzi, więc zasłoniłam go własnym ciałem powodując tym samym, że leżałam skulona na chodniku i zwijałam się z bólu. Co to do cholery jest?
- Przepraszam. - szepnął Slade nachylając się nade mną. Uciekł. 
  Młodzi Tytani nie mieli pojęcia co robić. Gonić go czy pomóc mi? Zdecydowali się na to drugie. Najpierw podleciały do mnie Raven i Gwiazdka. 
  Dalej już nic nie widziałam, ponieważ zamknęłam oczy. Ból był potworny.
- Proszę pomóż jej! To moja wina! - usłyszałam histeryczny krzyk Gwiazdki. 
  Miejsce bólu zaczęło ustępować przyjemnemu ciepłu. To Raven w jakiś nieznany  sposób mi pomogła. Otworzyłam oczy. Pochylali się nade mną wszyscy bohaterowie. 
- Eee.. dziękuję za wszystko. - szepnęłam i powoli wstałam. 
- A ty dokąd? - oburzył się Bestia. 
- Do wesołego miasteczka - powiedziałam sarkastycznie na co się roześmiał. 
  Cybrog, Gwiazdka i Bestia uśmiechali się do mnie nieśmiało. Też się do nich uśmiechnęłam. Założyłam plecak. Zauważyłam, że Robin jest wściekły. Jego twarz wykrzywiał grymas zniecierpliwienia. 
- Może nam to wyjaśnisz? - spytał patrząc mi prosto w oczy. 
- Przecież słyszeliście tę rozmowę. 
   Co tu było do wyjaśniania? Dobrze wiedzieli, że nawet nie znam za dobrze tego człowieka. Właściwie to sama nie wiem w co ja się wplątałam. 
- Wygląda na to, że on czegoś od ciebie chce - warknął Robin. 
  Oburzyło mnie jego zachowanie. Co moja wina, że Slade mnie zaczepia? 
- Może mój autograf? - wycedziłam. 
  Raven podeszła bliżej mnie. Było sporo niższa ale i tak miałam wrażenie, że jestem przy niej jakaś malutka. 
- Czy nie zauważyłaś, że dzieje się coś dziwnego w okół ciebie? - szepnęła. 
  Nic nie dało się wyczytać z jej twarzy. Jej niebieskie oczy wcale nie wyrażały zainteresowania. Wyglądała właśnie jakby zadała mi pytanie o to jaki jest mój ulubiony kolor. 
- Eee.. No czy ja wiem. 
  Spojrzeli po sobie znacząco. Mam dosyć tych zagadek! Może niech jasno powiedzą co myślą i już. 
  Cisza. Fajnie skoro chcą sobie tu sterczeć to proszę bardzo. Ja idę do domu. 
- Hej, zaczekaj odprowadzimy cię! - krzyknął Bestia doganiając mnie. 
- Dziękuję, jesteś bardzo miły, ale nie wydaję mi się żeby twój przyjaciel był z tego zadowolony - oznajmiłam patrząc niechętnie na lidera. 
  Nikt nic nie odpowiedział. Szliśmy więc do mojego domu w absolutnej ciszy. Atmosfera była nieznośna. Szczerze mówiąc wolałabym wracać sama.  
- Dziękuję wam. - szepnęłam. 
- Zaczekaj! - krzyknął Robin. 
  Niechętnie odwróciłam się. Co nagle chce mu się ze mną rozmawiać? 
- Proszę cię. Uważaj na siebie. Slade nie jest dobrym człowiekiem. 
 On martwi się o mnie?  Raven znów się na mnie popatrzyła i spytała:
- A ty chyba jesteś dobrym człowiekiem?
  Zamurowało mnie. Co to za pytanie? 
- No chyba tak. - odpowiedziałam. Miałam wady ale poza tym chyba byłam całkiem w porządku. 
- Nie daj się zwieść ciemnej stronie, bo później może już nie być możliwości odwrotu - szepnęła. 
  Otworzyłam jeszcze szerzej oczy. Tak bardzo się zdziwiłam, że płomień świecy stojącej na stoliku niebezpiecznie się powiększył. Podbiegłam, żeby go ugasić.  
  Raven pokiwała głową jakby właśnie tego się spodziewała i szepnęła coś do swoich przyjaciół. 
  Dobra, jedno jest pewne. W moim życiu dzieje się coś bardzo dziwnego. 


***


  Tej nocy nie mogłam spać. Urywki z minionego popołudnia przelatywały mi przed oczyma w szybkim tempie. Wykrzywiona grymasem wściekłości twarz Robina, uśmiechający się do mnie Bestia, Slade który zapewnia mnie, że nic mi nie zrobi i Raven mówiąca, że nie jestem zwykłą osobą... Było koło trzeciej jak zasnęłam, więc kiedy wstałam o siódmej to wyglądałam jak zombie. 
 Kiedy zeszłam na dół mama szykująca mi śniadanie przerażona spytała:
- Mela, jesteś chora? 
  Pokręciłam przecząco głową. Nie mam zamiaru zostawać  w domu mimo tego, że nie jestem przygotowana do lekcji. Wzięłam tylko jabłko na drogę pocałowałam mamę, pomachałam Adamowi i wyszłam. 
  Rześki poranek, zapowiadał się słoneczny dzień. Szkoda, że wyglądam jak straszydło. 
- Hej, malutka podwieźć cię gdzieś? 
  Rozejrzałam się. Obok mnie, na jezdni stało zaparkowane wypasione, niebieskie auto. Lśniło w słońcu. Za kierownicą siedział Cyborg a obok Bestia. Obydwoje szczerzyli się do mnie zadowoleni, że tak mnie zdziwili. 
- Eee.. 
  Zaśmiali się. Właściwie to po co mam się tłuc autobusem skoro mam szansę pojechać taką bryką? Usiadłam z tyłu i zapięłam się pasem. W środku samochód był równie piękny jak na zewnątrz. Siedzenia pachniały, z przodu zauważyłam najnowszy sprzęt do muzyki. 
- Do szkoły rozumiem? 
- Tak - odpowiedziałam i zaśmiałam się. Byli bardzo mili i wyraźnie mnie polubili. Nie to co ten Robin.. 
  Chwilę jechaliśmy w ciszy kiedy Bestia rzucił we mnie jakimś małym zapakowanym przedmiotem:
- Strasznie wyglądasz. Nie wiem czy coś spałaś w nocy, masz na pocieszenie pyszną kanapeczkę. 
- Mel, lepiej tego nie jedz. To na pewno z tofu - Cyborg udał, że wzdryga się z obrzydzenia. 
  Nie jestem wegetarianką ale jadłam raz tofu i nie jest wcale takie złe. A poza tym to naprawdę miły gest.
- Czy Robin wie, że tu jesteście? - spytałam udając, że niewiele mnie to obchodzi. 
  Popatrzyli się po sobie znacząco. Nie wiem czy to początek paranoi, ale wydawało mi się, że Cyborg pokręcił przecząco głową. 
- Nie. Nie wie. 
  Aha. Czyli na pewno o wszystkim wie. 
  Staliśmy właśnie na szkolnym parkingu. Zauważyłam, że kilkoro uczniów patrzy się z zachwytem na samochód. 
- Dziękuję wam, chłopaki. - szepnęłam i wyszłam.
  Ledwo się znamy a oni podwożą mnie do szkoły? O co chodzi? Czy to Robin im kazał mnie no nie wiem.. pilnować? Może nie chcą żebym się spotykała ze Slade'm? Nie, to głupie. Kim ja jestem, żeby mnie chronić przed nim? 
- Mela! Jesteś! - Julia biegła w moim kierunku. 
  Rzuciła mi się na szyję. Była sporo niższa ode mnie. 
  Za nią oczywiście szedł Josh. 
- Co się stało? Wyglądasz jakbyś całą noc była zajęta czymś innym niż spanie - zachichotała. 
  I jak tu jej nie kochać? Beznadziejna sytuacja, jestem zdołowana a ona i tak potrafi mnie pocieszyć. Julia jest szczuplutka i zawsze ładnie się ubiera. Również jest blondynką ale jaśniejszą ode mnie. Robi sobie różne ciekawe fryzury jak koki i takie różne. Dzisiaj miała warkocz. Miała urocze piegi i śmiesznie marszczyła nos kiedy się denerwowała. 
- No, jakoś dużo myślałam.. 
  We wtorek miałyśmy razem historię. Josh niechętnie opuścił ukochaną i poszedł na hiszpański. 
  Weszłyśmy do sali 28 i usiadłyśmy w ostatniej ławce w środkowym rzędzie. 
- Opowiadaj co to za koleś - zażądała rzucając we mnie zeszytem. 
Koleś? Serio, czy to, że nie spałam całą noc znaczy się zakochałam? Hmm.. 
- No, ten właściwie to żaden. - upuściłam gruby podręcznik na podłogę. 
  W tym samym momencie to klasy weszła profesor Stones i kazała się wszystkim uciszyć. Julia nie cierpiała historii (profesor Stones również) i wcale się nie przejęła ostrzeżeniem. 
- Ta jasne, widzę, że kłamiesz, Mel. Masz mi wszystko wyśpiewać. Już. 
    Westchnęłam. Jak mam opowiedzieć o tych dziwnych wydarzeniach? Pomyśli, że jestem jakąś wariatką. W kim niby miałam się zakochać? 
- Smith, Moose zaraz będziecie odpowiadać! - oznajmiła profesor patrząc prosto na nas. 
  Ponieważ wcale się nie przygotowałam wlepiłam wzrok w otwarty podręcznik i starałam się skupić na lekturze. Julia szepnęła:
- Na stołówce pogadamy. 
  Z pewnością stołówka to idealne miejsce na rozmowę o tym, że jakiś gościu mnie zaczepia a Młodzi Tytani podejrzewają, że pomagam przestępcy. Tak, idealny pomysł. 
  Hiszpański, biologia i angielski zleciały mi bardzo szybko może dlatego, że prawie cały czas myślałam o tym, żeby nie zasnąć. Miałam wrażenie, że nigdy w życiu nie miałam takich cieni pod oczami. 
  Półprzytomna powlokłam się w kierunku stołówki. Kupiłam tylko sok pomarańczowy ponieważ w plecaku nadal miałam kanapkę od Bestii i jabłko od mamy.
  Julia pomachała mi. Razem z Joshem siedzieli przy stoliku który był najbliżej okna. 
  Powlokłam się w ich kierunku szurając nogami. Jeżeli nie usnę dzisiaj na matematyce to będzie jakiś cud. 
  Zajęłam miejsce i wyciągnęłam jedzenie.
- Od kiedy jadasz tofu? - spytał Josh. 
  Dobra, możecie śmiało uznać mnie za wredną, ale ja go nie lubię. Działa mi na system nerwowy. Jest przystojny, ma brązowe włosy, ładne oczy i jest wysoki, ale mam go chwilami serdecznie dosyć. Bez przerwy okazuje Julii jak bardzo ją kocha. Przysięgam jeżeli zaczną sobie mówić komplementy wyleję na niego mój sok. 
- Od dzisiaj, a co? - burknęłam. 
  Zaczęłam jeść. Bardzo dobra ta kanapka dobrze, że nie posłuchałam Cyborga. Ciemny, puszysty chleb wraz z tofu skutecznie złagodziły mój głód. Nawet nie zauważyłam kiedy zrobiłam się tak wściekle głodna. 
- Powiedz, co to za szczęściarz przez którego nie śpisz po nocach? - słysząc te słowa Josh przyjrzał mi się z uwagą. 
  Upiłam łyk soku. Nie będę mówiła przy tym Romeo o moich problemach. 
- Slade - wypaliłam zanim zdążyłam ugryźć się w język. 
  Kolejną moją wadą było chyba to, że najpierw mówiłam a potem myślałam. 
- Jak na nazwisko? 
  Ups. O tym nie pomyślałam.
- Jeszcze ja ee.. nie wiem. Ale się dowiem. 
  Zakochana para się zaśmiała. Zaczęli rozmawiać. Och, jak romantycznie. Żebym zaraz przypadkiem kogoś nie kopnęła pod tym stolikiem. 
 Ponieważ skończyłam już jeść i nie miałam co robić wyjrzałam przez okno.
 Albo mój mózg z powodu zmęczenia płata mi figle albo już do reszty zgłupiałam. Wydawało mi się, że z daleka widzę śmiejącego się Slade'a. Patrzył prosto na mnie jakby słyszał co powiedziałam. 
  Dotknęłam naszyjnika z S. Kiedy to  szaleństwo wreszcie się skończy?   



-------------------------------------------------------------
Oto i jest 3 notka mam nadzieję, że się spodobała bo się starałam :D 
Chciałam wszystkim serdecznie podziękować za przeczytanie i komentowanie w szczególności Emi N. i moim dwóm anonimowym przyjaciółkom. Kocham Was wszystkich i dzięki <3
Do napisania!

4 komentarze:

  1. Aww... Kolejny świetny rozdział <3. Dodawaj trochę szybciej rozdziały, bo nie wytrzymuje :C.

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetnie piszesz :D czekam na kolejny rozdział <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Dzięki za podziękowania. Wybacz, że tak późno, lekcje zakaz na kompa itd. I po raz kolejny przypominam, że masz mi oddać trochę talentu!
    Emi

    OdpowiedzUsuń
  4. XD
    skończy się jak pizgniesz ten naszyjnik do kosza :D
    Prosta logika
    Jak zawsze bardzo ładnie
    Ble... ble...
    No tak mnóstwo pochwał leci
    <3
    Idę dalej

    BTW CZY CI LUDZIE SERIO NIE MAJO TELEWIZORÓW? PRZECIEŻ SLADE TO NR. 1 PRZESTĘPCA W JUMP CITY!
    Albo majo hojowe media w tym mieście.

    OdpowiedzUsuń