wtorek, 19 stycznia 2016

33.

 Nienawidziłam swojego wyglądu. Od zawsze. Myślałam, że jestem brzydka, gruba i tak dalej. Nie chciałam na siebie patrzeć, dlatego unikałam luster jak ognia. Męczyło mnie robienie makijażu, układanie włosów i przymierzanie ubrań. Na moją i tak słabą samoocenę wpłynął dodatkowo fakt, że nie miałam w ogóle powodzenia u płci przeciwnej. Nie żebym się tym przejmowała. Pogodziłam się z faktem, że raczej nie znajdę chłopaka, nie przeżyję szalonego "love story" i jedyne na co mogę w życiu liczyć to ukończenie studiów, chodzenie do pracy i zajadanie słodyczy przed telewizorem. Przynajmniej nie będę się miała dla kogo odchudzać, myślałam. 
 Ale tej nocy mój punkt myślenia zmienił się diametralnie. Można powiedzieć, że przez ostatnie kilka godzin całkowicie zmieniłam sposób myślenia. O sobie, o przyszłości. Gdyby ktoś powiedział mi "jesteś piękna" zastanawiałabym się czy sobie żartuje. Ale tym razem było inaczej. Kiedy leżeliśmy obok siebie, Robin powiedział "jesteś piękna" a ja po raz pierwszy  właśnie taka się czułam. Tej jednej nocy wszystko pasowało do siebie idealnie. 
 Deszcz siekł w szyby pokoju Robina wybijając rytmiczne werble. Otworzyłam oczy i zerknęłam w bok. Chłopak spał obejmując mnie ramieniem. Westchnęłam i delikatnie wyswobodziłam się z jego objęć. Chwyciłam leżącą  na podłodze koszulkę i szybko się ubrałam. Była na mnie o wiele za duża i pachniała męskimi perfumami. 
- Wariatko, ty zawsze wiesz jak się wpakować w niezły pasztet - szepnęłam nie mogąc odnaleźć spodni. 
 Zerknęłam na zegarek. Dochodziła szósta rano. 
Wzięłam szybki prysznic starając się przekonać siebie, że to co się wydarzyło to nie był sen. Splotłam włosy w warkocz, ubrałam się w dżinsy i sweter. Kiedy znalazłam się wreszcie w moim pokoju spakowałam do plecaka potrzebne podręczniki a bluzkę należącą do Robina ułożyłam na moim łóżku. 
 W kuchni panował taki sam bałagan jak zawsze. Dzisiaj po lekcjach posprzątam, obiecałam sobie. Zjadłam szybko płatki zbożowe, podziwiając deszcz bijący w całą, wielką szybę. Zrobiłam dwie, duże kanapki i spakowałam litrowy sok pomarańczowy.
 Ubrałam się w kurtkę i naciągnęłam kaptur na głowę. Jeżeli będę szybka uda mi się odwiedzić Bestię przed lekcjami.



***
  
 Do szpitala było dosyć blisko. Wystarczyło, że od wieży doszłam do przystanku autobusowego i wystarczyło dwadzieścia minut jazdy żeby znaleźć się przed wielkim, białym budynkiem. Naciągnęłam kaptur, starając się zasłonić twarz przed zimnymi kroplami. Szpital zawsze źle mi się kojarzył, byłam w nim tylko raz i wtedy odeszła ode mnie osoba, którą kochałam. Westchnęłam i pchnęłam drzwi. 
 W środku mnóstwo było osób czekających na swoją kolej, pielęgniarek siedzących za biurkami i uzupełniających dokumentację. Zdezorientowana zaczęłam szukać jakiejś informacji, gdzie mieści się interesujący mnie oddział. 
- Przepraszam, mogę w czymś pani pomóc? - zwróciła się do mnie pulchna pielęgniarka po czterdziestce. 
 Kiedy wyjaśniłam jej o co mi chodzi wskazała mi na schody. 
 Mijałam mdłe korytarze, czułam charakterystyczny zapach lekarstw i środków odkażających. Zawsze bałam się szpitali. Kojarzyły mi się  z cierpieniem. 
 Pchnęłam białe drzwi z mosiężną czterdziestką i zamarłam w przejściu. 
 Bestia spał w niewielkim, białym łóżku podłączony do jakiejś aparatury. Oddychał spokojnie, nawet delikatnie się uśmiechał jakby śniło mu się coś miłego. Raven siedziała obok niego trzymając go za rękę. Wpatrywała się w jego twarz jakby to był najcenniejszy widok na świecie. Raven się uśmiechała. Zaczęłam się wycofywać kiedy dziewczyna podniosła na mnie wzrok:
- Co się działo w nocy? - spytała a uśmiech powoli znikał z jej twarzy. 
 A nic takiego. Po tym jak mój najlepszy przyjaciel został postrzelony w nogę przez mojego byłego przyjaciela wróciłam do wieży w której razem z liderem Młodych Tytanów oddawałam się pewnym czynnościom, które ze względu na swoją specyfikę są dozwolone od osiemnastego roku życia. Naprawdę nic wielkiego.
- Hmm.. spaliśmy - wyjąkałam. W końcu to poniekąd prawda.
Raven kiwnęła głową i przeniosła wzrok z powrotem na śpiącego Bestię. Podeszłam do niej i otworzyłam plecak. Położyłam kanapki i sok na szafce nocnej.
- Dzięki, nie miałam czasu nawet iść po coś do jedzenia - mruknęła Raven.
- Nie ma sprawy. Co z nim? 
 Dziewczyna westchnęła głęboko jakbym zadała niezwykle trudne pytanie. Zmarszczyła czoło, nigdy nie widziałam jej tak zmartwionej.
- Stracił dużo krwi, ale wyjdzie z tego. Lekarze są dobrej myśli. Z nogą też będzie wszystko w porządku, gdyby kula przeszyła tętnicę.. 
 Robiło mi się słabo na samą myśl o tym. James zabiłby Bestię, mimo, że chciał zabić mnie. Nie, to Slade chce mojej śmierci, on tylko wykonuje jego polecenia. Szlag by trafił ich wszystkich.
- Przepraszam za to, że straciłam nad sobą kontrolę i musiałaś mnie powstrzymywać... 
- Nic się nie dzieje - szepnęłam myślami będąc już daleko stąd.
 Pożegnałam się, spojrzałam na nieprzytomnego przyjaciela i naciągnęłam kaptur na czoło. Muszę jeszcze przesiedzieć kilka godzin na lekcjach.



***



  Na angielskim omawialiśmy "Wichrowe Wzgórza", notowałam wszystkie najważniejsze informacje. Podczas matematyki udawałam, że rozumiem wszystkie wyrażenia algebraiczne chociaż była to dla mnie czarna magia. Na hiszpańskim był sprawdzian z gramatyki, na szczęście umiałam podstawy z resztą sobie poradziłam. Podczas przerwy na lunch jadłam kawałek pizzy i wyglądałam co chwilę przez okno, obserwując zachmurzone niebo i mokry, szkolny dziedziniec. Na historii wysłuchałam wykładu o drugiej wojnie światowej, zerkając do podręcznika i podkreślając najważniejsze fragmenty flamastrem. Na wfie graliśmy w koszykówkę. Kiedy wreszcie nadeszła biologia miałam ważenie, że zegar stojący obok tablicy specjalnie porusza wolno wskazówkami. Udawałam skupioną paplaniną nauczyciela na temat fotosyntezy roślin a w rzeczywistości modliłam się o przerwę. Kiedy wreszcie zabrzęczał upragniony dzwonek poderwałam się z miejsca zapominając o zapisaniu pracy domowej. 
 Przemierzając korytarze naciągnęłam na siebie kurtkę, na szczęście przestało już padać. Pchnęłam szkolne drzwi i wyszłam na zachmurzony dziedziniec. Z powodu tłumu miałam początkowo trudności ze zbiegnięciem ze schodów ale w końcu mi się udało. 
 Wreszcie wolna. Chciałam już skierować się w kierunku przystanku autobusowego kiedy mój wzrok padł na znany, czerwony motocykl. Serce zaczęło mi bić dwa razy szybciej niż normalnie. 
- Hej, czy on chodzi do naszej szkoły ? - usłyszałam pytanie niskiej drugoklasistki.
 Robin, ubrany w jasne dżinsy i skórzaną kurtkę szedł w moją stronę. Nie uśmiechał się, minę miał zatroskaną. Dostanę chyba przez niego zawału. Jeżeli stan Bestii się pogorszył to chyba zacznę tutaj płakać.
- Co się stało? - spytałam przerażona poprawiając nerwowo plecak na ramieniu.
- A coś się musiało stać? - spytał zdziwiony unosząc brwi - przyjechałem tylko po ciebie.
- A.. dobra - bąknęłam cała czerwona opuszczając wzrok na moje buty. 
 Przypomniały mi się te wszystkie sceny z ubiegłej nocy. 
- Myślałem, że po tym co się między nami wydarzyło nie będziesz już się bała - uśmiechnął się rozbawiony moim zachowaniem. 
 Przełknęłam nerwowo ślinę starając się nie pamiętać o tym jak zgubiłam moją bluzkę w jego sypialni. Odważyłam się wreszcie spojrzeć na jego rozbawioną twarz i wreszcie się roześmiałam.
- Problem w tym, że chyba podarłeś moją koszulkę.
 Złapał mnie za rękę i poprowadził w kierunku motoru.
- Kupię ci nową, ładniejszą - obiecał podając mi kask.
- W takim razie ja oddam ci twoją. 

***

James:
- Do jasnej cholery, jak to nie mogłeś jej zabić?! - wrzasnął Slade uderzając pięścią w klawiaturę.
 Stałem obok Jasona w tej zapyziałej kryjówce mojego szefa, który był delikatnie mówiąc zirytowany tym, że nie zabiłem dziewczyny, którą kocham. Uderzyłem ją, kopnąłem. Zasłużyła na to, chciałem aby Slade się od niej odczepił. Ale kiedy wymierzyłem do niej z pistoletu, kiedy ujrzałem jak leży, bezbronna i nieszkodliwa nie potrafiłem pozbawić jej życia. Jak mogłem zabić kogoś dzięki komuś poczułem się lepszy? Melanie sprawiła, że uświadomiłem sobie, że mogę inaczej żyć. Mam wybór. 
- Nie potrafiłem.. - powiedziałem ale Jason mi przerwał:
- Bo chce ją.. no wiadomo co. Slade, zdajesz sobie sprawę z tego jaką ona jest bronią w rękach mojego cudownego braciszka? 
 Slade wstał powoli.
- Zawiodłem się na tobie, James. 
 Westchnąłem zniecierpliwiony. Prawie zabiłem tego zielonego, o co mu chodzi?
- Nie rozumiem twojej słabości do tej szmaty..
- Nie mów tak o niej! - wrzasnąłem.
 Slade musiał być w szoku, pierwszy raz mu się postawiłem. Jason uśmiechnął się złośliwie.
- Zobacz to, gwarantuję ci, że będziesz pragnął jej śmierci tak samo jak ja.
  Na wielkim monitorze dostrzegłem moją Melanie, która przytula się do Robina. Chłopak uśmiecha się rozbawiony i uruchamia motocykl. Pocałował dziewczynę w rękę a ja poczułem jak zalewa mnie fala nieopisanej wściekłości.


-----------------------------------------------------------------
Cześć i czołem! :D
Starałam się jak najszybciej napisać ten rozdział, żebyście nie musieli długo czekać. Dziękuję wszystkim za komentarze, to naprawdę motywuje.. Nie ma nic lepszego, kiedy po tym jak poświęcisz czas na napisanie rozdziału pojawiają się pod nim komentarze (również te krytyczne). Jeżeli coś Wam się nie podoba "walcie śmiało".
Ja i moje cudowne przyjaciółki-bloggerki  mamy pewną niespodziankę ale o tym później.. :D

Pozdrawiam serdecznie :*

5 komentarzy:

  1. Rozdział boski!Kobieto nie można się na tobie zawieść.Codziennie od pszeczytania rozdziału 32 sprawdzałam czy nie ma już 33.Dzisiaj rano wchodzę na bloga bez nadzieji(Niebierz tego do siebie bo myślałam że rano nie wrzucisz)Patrzę i tu nagle rozdział 33.Krzyczałam na cały dom ze szcześcia.No co do rozdziału super mam nadzieję że następny pojawi się niedługo bo wiesz przeciarz są ferie;)Czekam i pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. RobMel 4ever!!! Chociaż trochę żal Jamesa, ale tylko trochę. No i był Jason <3 Mam chyba do niego zbyt dużą słabość XD
    Nie ma to jak niskie drugoklasistki oglądające się za Robinkiem. Takiego widoku nie można zmarnować.
    Nie, nie skomentuję fragmentu rozmowy Rav i Melanie. Po prostu nie mogę się denerwować przez BBRae. Chętnie bym przystała na śmierć Bestii. Serio, ta para wyzwala we mnie najgorsze myśli...
    /Caxi

    OdpowiedzUsuń
  3. Fajny blog ;) Zapraszam do mnie http://mlodychliga.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja nie mam żadnych zastrzeżeń. Robin i Melanie... Całkiem fajnie brzmi. Jednak trochę szkoda mi Jamesa. No ale tak tylko trochę. Raven i Bestia. Zwyczaj za nimi nie przepadam. Tutaj jednak nie czułam takiej niechęci do nich. Dobrze ci to wyszło. No to czekam na next. Nieważne gdzie ( wiesz o co chodzi :-D )

    OdpowiedzUsuń