Słońce już powoli chowało się za horyzont. Niebo przybrało odcień delikatnego, pudrowego różu, lekki zefirek rozwiewał moje jasne włosy. Ubrana w moje najwygodniejsze leginsy i sweterek niosłam dużą, różową torbę na zakupy. Adam nie mógł się doczekać, otworzył paczkę chipsów po drodze.
- Nie mogłeś zaczekać? Już jesteśmy pod domem - skarciłam go ze śmiechem.
Odgarnął brązową grzywkę z czoła i uśmiechnął się lubieżnie wkładając do ust garść chipsów. Otworzyłam frontowe drzwi i poczułam zapach pieczonego kurczaka. Odłożyłam torbę na blat i zaczęłam nakrywać do stołu. Mama nakładała ryż na talerze.
Rozmawialiśmy, jedliśmy i śmialiśmy się. Po posiłku stoczyliśmy walkę o to, kto sprzątnie ze stołu. Oczywiście, przegrałam. Później graliśmy w gry wideo, również z nikim nie wygrałam. Czy ja zawsze muszę mieć pecha?
- A teraz odrabiamy lekcje - oznajmiła mama na co westchnęliśmy zasmuceni.
Mimo próśb i błagań nic nie wskóraliśmy. Zasmucona zajęłam się stosem zadań z matematyki a mój brat lekturą na angielski. Wieczorem wyszliśmy do kina na komedię. Popłakałam się ze śmiechu i nie miałam siły dojeść popcornu co Adam przywitał szerokim uśmiechem. On bardzo dużo je a i tak nie tyje.
Tak bardzo chcę powrócić do tamtego czasu. Kiedy nie miałam żadnych problemów, zmartwień. Nikt mnie do niczego nie zmuszał, nikt mi nie rozkazywał. Nie żyłam jak w więzieniu.
- Nie interesuje mnie w jaki sposób.. - zaczął Slade.
Zawołał nas do siebie. Wstaliśmy dosyć późno, zjedliśmy śniadanie a ja z nudów zrobiłam dla Jamesa mały pokaz moich umiejętności. Zamroziłam wodę w butelce, rozmroziłam a następnie wysadziłam plastik. Nie powiem, było to dosyć ciekawe ale po wszystkim musiałam posprzątać.
- Macie zniszczyć Młodych Tytanów - oznajmił.
James ucieszony klasnął w dłonie. Gdyby nie to co się stało w nocy z pewnością bym się z nim pokłóciła. Slade to jest inteligenty. Jak niby mamy to zrobić? Piątka superbohaterów to nie to samo co bezmózgi potwór.
- I ja wam w tym pomogę. Proszę, poznajcie osobę która zgodziła się nam pomóc.
Odwróciliśmy się w kierunku schodów. Schodziła po nich piękna, wysoka i zgrabna dziewczyna. Miała długie, ciemne włosy i fiołkowe oczy. Jej niezwykła uroda a nawet kształt oczu przypomniał mi Gwiazdkę. Nieznajoma była do niej bardzo podobna.
- Nazywam się Kometa - uśmiechnęła się uroczo.
James nie dawał po sobie poznać jak bardzo uroda nowo przybyłej zrobiła na nim wrażenie. Uścisnął tylko jej dłoń. Slade kontynuował:
- Nie możemy zaatakować kiedy są razem. Będziemy niszczyć pojedynczo, nie od razu. Stopniowo. Na początek Kometa usunie Gwiazdkę, Jinx obiecała zająć się Raven, Czerwony X Bestią, James Cyborgiem.
Czyli to ja miałam pokonać Robina? Skąd on bierze te swoje genialne pomysły? Jak ja mam tego dokonać sama? Jest zbyt silny, szybki i doświadczony. Moje sztuczki w niczym mi nie pomogą.
James ścisnął moją drżącą dłoń chcąc dodać mi otuchy. Miałam ochotę krzyczeć aby zostawili moich przyjaciół w spokoju. Ale nie mogę nic zrobić. Będę patrzeć jak ich tracę.
***
Przez resztę dnia razem z Jamsem ćwiczyliśmy na sali treningowej. Pobiegałam trochę na bieżni, porozciągałam się natomiast mój towarzysz podnosił ciężary. Później dla zabicia czasu włączyliśmy sobie telewizor. Kiedy wreszcie dzień dobiegł końca a słońce schowało się za horyzont Kometa pojawiła się w salonie. Szczerzyła do nas zęby i bawiła się lśniącymi włosami. Jest tak niesamowicie podobna do Gwiazdki.. Muszą być jakoś spokrewnione tylko nic mi o tym nie wiadomo.
Zgodnie z planem ja i James włamujemy się do laboratorium aby ukraść pożądaną przez Slade'a substancję. Narobimy niezłego bałaganu a to wszystko ma na celu odwrócenie uwagi Tytanów od naszego rzeczywistego celu: pozbycia się Gwiazdki. Nie mam pojęcia w jaki sposób Kometa tego dokona ale boję się o tym pomyśleć. Pocieszam się, że przecież dziewczyna jest silna i z pewnością da sobie radę z przeciwniczką. James starał się ignorować podniecony szczebiot dziewczyny która bezceremonialnie wpakowała się na siedzenie obok kierowcy. Ja usiadłam z tyłu i wbiłam wzrok w swoje ciemne buty. Starałam się nie myśleć o pojedynku Czerwonego X'a z Bestią. Jak mój przyjaciel sobie z nim poradzi? Kto będzie po Gwiazdce? Muszę przyznać, że pomysł Slade'a z eliminowaniem ich po kolei jest bardzo dobry. Z biegiem czasu będą coraz słabsi zarówno fizycznie jak i psychicznie.
Za oknem mijałam najpierw piękne lasy, drzewa później z wielką prędkością przejechaliśmy przez miasto. Szare bloki, sklepy, zadbane wieżowce. Ludzie zadowoleni i uśmiechnięci wychodzili ze stadionu. Pewnie odbywał się mecz lub koncert. Zazdrość i smutek które mnie teraz ogarnęły musiałam zepchnąć na dalszy plan bo usłyszałam ciekawą rozmowę.
- Gwiazdka jest moją tępą siostrunią. Na pewno uwierzy w bajkę którą jej przedstawię. Nie będę musiała nawet z nią walczyć.
James zacisnął mocniej dłonie na kierownicy.
- Więc co jej powiesz? - spytał.
- Że na naszej biednej, rodzinnej planecie wybuchła straszliwa wojna.. oj, straszny karambol. Tylko we dwie możemy zapobiec dalszemu rozlewowi krwi, musimy stąd wyruszać. Natychmiast - zaniosła się śmiechem.
Znam Gwiazdkę. Jest wrażliwa na krzywdę innych i za wszelką cenę będzie broniła niewinnych. Tylko, że tym razem jej rodzona siostra ją oszuka. Jak można być tak podłym? Dlaczego ta dziewczyna chce zniszczyć najbliższą osobę?
Wielki, prostokątny budynek w którym było dużo szkła i metalu wyglądał niepozornie. Slade wspominał, że mam ukraść truciznę. Nie mam pojęcia po co mu potrzebna. Uświadomiłam sobie, że mam naładowany pistolet przypięty do spodni. Mam walczyć ponieważ ostatnio nie spisałam się tak dobrze jak się spodziewano. Nawet mnie to interesuje.
Obok laboratorium była wielka fabryka. Pięknie, więcej świadków.
- Wchodźcie - usłyszałam polecenie w słuchawce.
Nie wiem skąd James to wszystko umie ale jakimś cudem otwiera drzwi nie włączając alarmu antywłamaniowego. Kometa pobiegła w całkiem innym kierunku. Będzie zapewne czekała aż Tytani się rozdzielą i wtedy dopadnie swoją siostrę.
James cisnął ciężkim dyskiem w jedne z drzwi uruchamiając syrenę. Zrobiliśmy to celowo żeby Tytani wiedzieli gdzie nas szukać ale nie na tyle łatwo żeby się zorientowali. Poszliśmy kilka sal dalej.
Zakryłam sobie nos ze wstrętem. Pomieszczenie było ogromne, pełno blatów ze sprzętem laboratoryjnym. Na haczykach powieszone białe fartuch a na białych półkach stało mnóstwo butelek z jaskrawymi nalepkami.
James podszedł do półek i zaczął uważnie czytać. Ja wyciągnęłam pistolet. Jest naładowany. Przez ostatnich kilka dni mój towarzysz uczył mnie strzelać. Początkowo szło mi dosyć opornie ale wreszcie mi się udało trafiać do celów.
Chłopak schował mała buteleczkę do kieszeni kurtki kiedy usłyszeliśmy pewny siebie głos:
- Odłóż to na miejsce, złodzieju.
Pojawili się wszyscy oprócz Cyborga. Co się ostatnio z nim dzieje? Dlaczego nie bierze udziału w akcjach tak jak wszyscy inni?
- Bo co mi zrobisz, co? Polecisz do tatusia na skargę? - uśmiechnął się drwiąco James.
Zerknęłam na idealnie obojętną Raven, Gwiazdkę która miała nogę w bandażu i smutnego Bestię. Popatrzyłam prosto w jego zielone oczy starając się przekazać mu w myślach, że jestem niewinna. Do licha ciężkiego, jak mogę być bez winy trzymając pistolet w dłoni? Przecież wszystko wskazuje na to, że jestem przestępcą. Zacisnęłam mocno palce na broni.
Pokonanie Gwiazdki nie było dla mnie trudne. Pocisk minął jej twarz o kilkanaście centymetrów, prawie ją zabiłam. Dziewczyna była przerażona, ból w rannej nodze dał o sobie znać. Gorzej z Raven, nigdy nie miałam okazji się nią zmierzyć. Jej moce, zdolność znikania w najmniej oczekiwanym momencie i szybki zaklęcia całkowicie mnie rozbroiły. Nie wiem ile bym jeszcze wytrzymała latających w moim kierunku ciężkich przedmiotów kiedy James rzucił kilka ciężkich kul. Wybuchły, gęsty czarny dym. Nie widziałam nikogo i niczego. Ktoś chwycił mnie za ramię i wyprowadził z pomieszczenia.
- Teraz Kometa wkroczy do akcji - szepnął James - my musimy uciekać.
***
Wszystko odbyło się zgodnie z planem. Tytani rozdzielili się, Gwiazdka została sama. Jej siostra początkowo udawała zaskoczenie kiedy ją spotkała. Musiałą długo przekonywać dziewczynę aby jej uwierzyła. Jednak była tak przejęta losem swoich biednych, pokrzywdzonych przez wojnę rodaków, że bez zastanowienia wyleciała razem z Kometą zostawiwszy jedynie krótki liścik z przeprosinami dla przyjaciół. Slade był taki szczęśliwy jakby wygrał milion w totka.
- O jednego Tytana mniej - powtórzył kilkakrotnie.
Domyślam się co teraz się dzieje w wieży. Robin jest wściekły, że stracił wojowniczkę ze swojej drużyny. Mało tego przecież jest jego dziewczyną. Jeżeli wcześniej mnie nie lubił teraz już mnie nienawidzi. Raven pewnie udaje niewzruszoną i obojętną a w środku rozgrywa się prawdziwe piekło. Bestia zaszył się w swoim pokoju i jest tak smutny, że nie ma siły się kłócić z Cyborgiem z którym nadal nie wiadomo co się dzieje.
Ponieważ dochodziła już czwarta nad ranem uznaliśmy, że pora wreszcie się położyć spać. Wspinając się po drewnianych schodach zauważyłam, że James jest bardzo zamyślony.
Przystanęłam przy drzwiach swojego pokoju i zażartowałam:
- Zakochałeś się w Komecie czy co?
Zdziwiony nawet się nie roześmiał.
- Ta lala nie zrobiła na mnie żadnego wrażenia - mruknął obojętnie.
- Więc o co chodzi?
Czyżby miał wyrzuty sumienia, że pozbyliśmy się Gwiazdki? Obawiał się o dalszą część naszego planu? Nie to niemożliwe żeby aż tak się bał. To ja tu jestem tchórzem.
- Dobranoc, Melanie - szepnął i pocałował mnie w policzek.
Obserwowałam jak znika za drzwiami swojego pokoju nadal czując na twarzy rozkoszne gorąco.
----------------------------------------------------------------
Witajcie moi drodzy!
Wiem, wiem jestem bardzo okropna nie dodając rozdziałów regularnie. Ale ostatnio jest tyle spraw do załatwienia; kupienie książek, przyborów i ubrań.. Nie znam nawet jednej osoby z mojej nowej klasy, w liceum byłam dwa razy xD Boję się strasznie nie wiem jak Wy :D może ktoś mi doradzi jak sobie radzić ze stresem?
Macie już kupione wszystko do szkoły? Bo ja tradycyjnie nakupiłam ubrań a książek dalej nie mam xD
Dobrze, biorę się za czytanie Waszych blogów!
Uczcijmy ostatni dzień wakacji! (bez alkoholowo oczywiście xD)