Na jednej z lekcji wychowania fizycznego kolega niechcący uderzył mnie piłką w sam środek brzucha. Przez kilkanaście minut zwijałam się z bólu i nie mogłam złapać oddechu. Po wszystkim przyjechała po mnie mama i zabrała do szpitala. Na szczęście to nie było nic poważnego i na drugi dzień mogłam wrócić na zajęcia. Kolega w sposób przesadny przepraszał za wszystko. Wzruszyłam ramionami i udawałam dzielną.
Dokładnie tak się czuję. Jakbym dostała rozpędzoną piłką prosto w brzuch.
- Odsuń się - powtórzył niecierpliwie Slade.
Jak mam się odsunąć skoro krew przestała dopływać do moich nóg, a w brzuchu utkwiła gigantyczna kula? James był zbyt zachwycony zaistniałą sytuacją żeby zwrócić na mnie uwagę. Z resztą kim ja dla niego jestem? Przyjrzałam się mu uważnie. Miał na sobie to samo, podarte już ubranie i podkrążone oczy. W jaki sposób wymknął się policji? Obezwładnił funkcjonariuszy? Niemożliwe. Brudnoczerwone ściany celi zaczynały zachodzić mi mgłą. Czułam, że zaraz eksploduję. Jason minął szybko Jamesa i Slade'a i złapał mnie za nadgarstek. Siłą odciągnął mnie na bok.
Chciałam krzyczeć ale nie mogłam odnaleźć ust.
- James, nagrywaj. Pewna osoba w Gotham musi to zobaczyć.
Jason wzdrygnął się z obrzydzeniem.
Miałam wrażenie, że Slade zacznie skakać i piszczeć z radości niczym mała dziewczynka ale nie zrobił tego. Naładował spokojnie pistolet i wymierzył w kierunku Robina.
Nie okazywał strachu. Patrzył w połyskującą czernią broń z kamiennym wyrazem twarzy. Wydawać by się mogło, że jest na coś obrażony. Niebieskie oczy przestały mi przypominać niebo w pogodny dzień.
- Pamiętasz nasze pierwsze spotkanie? Byłeś taki skupiony.. Za wszelką cenę chciałeś mnie powstrzymać. Uratować Jump City przed takim potworem jak ja. Myślałeś, że ci się uda. A tu proszę. Nikt mnie nie pokona. Nigdy. Mam nadzieję, że to do ciebie wreszcie dotarło. Zniszczyłem twoich żałosnych przyjaciół.
Robin zadarł głowę do góry żeby patrzeć Slade'owi prosto w twarz. Był wściekły, nie zgadzał się z tym co jego prześladowca do niego mówi.
- Nigdy ich nie zniszczysz. Jesteś pierdolonym zerem - warknął.
Slade zaśmiał się pogardliwie.
- Ależ mój drogi. Ja już to zrobiłem. Melanie jest tego najlepszym przykładem.
Słysząc, że wypowiedział moje imię zadrżałam. Jason odsunął się ode mnie jakbym była czymś obrzydliwym. Nie rozumiem.
- Ona nigdy nie była moją przyjaciółką. Nie zasługuje na miano Tytana - stwierdził Robin nawet nie obdarzając mnie spojrzeniem - ona nawet nie zasługuje na określenie "człowiek".
Poczułam się jakbym mnie spoliczkował. Oprócz panicznego strachu o jego życie doszło jeszcze poczucie winy i zażenowanie.
- Odszczekaj to - warknął James trzymający telefon z włączoną kamerką.
- Zostaw go to już trup - mruknął obojętnie Jason.
Slade ich zignorował.
Podszedł jak najbliżej Robina i docisnął pistolet do jego głowy. Jeden mały ruch i pocisk przeszyje chłopakowi czaszkę.
Nie zastanawiając się zbytnio nad tym co robię powiedziałam spokojnym głosem:
- Czekaj. Ja chcę to zrobić.
Czterem mężczyznom dosłownie opadły szczęki. James wydawał się być ze mnie dumny a Jason jakby nie wierzył w to co usłyszał.
- Jestem wzruszony. Robisz się coraz bardziej podobna do mnie - powiedział rozbawiony Slade.
Chcąc jak najlepiej odegrać swoją rolę oznajmiłam:
- Uczyłam się od najlepszych.
Slade pokręcił z niedowierzaniem głową i wręczył mi broń.
Poczułam ciepło, wiedziałam, że jeśli pociągnę za spust mogę zabić. Podeszłam do Robina bardzo powoli, patrząc w jego niebieskie oczy. Mimo mojej opanowanej miny chciałam żeby odczytał moje intencje. Raczej na próżno. Był wściekły, patrzył na mnie z niedowierzaniem.
- Pożegnaj się z życiem, Richardzie.
Dostawiłam broń do jego czoła. Oddech mi przyspieszył, serce zagłuszało.
- Policzę do trzech i cię zabiję.
Jason i James wpatrywali się we mnie w niemym szoku. W końcu robię to czego ode mnie oczekują.
- Raz.
Tak jest głośno i wyraźnie. Slade stoi tuż za mną.
- Dwa.
Słabiej, ciszej. James przeklął.
- Trzy! - wrzasnęłam i odwróciłam się jak najszybciej potrafiłam.
Strzeliłam prosto w nogę Slade'a. Mężczyzna upadł a z jego trysnęła krew.
Uklękłam przy nim i wyrwałam pęk kluczy.
Położyłam pistolet na ziemi i drżącymi dłońmi uwolniłam Robina. Jego mina wyrażała szok i zdezorientowanie.
- Już dobrze. Uciekamy, przeżyjesz - wydusiłam z siebie w końcu.
Pomogłam mu wstać.
Jason klęknął przy leżącym Slade'a i zaczął robić opatrunek na jego nodze. Krew zabarwiła materiał na ciemny brąz. Nie wiem czy mój były szef stracił przytomność czy ból nie pozwala mu mówić w każdym razie chwilowo jest nieobecny.
- Nie tak szybko - warknął James tarasując przejście.
Robin zasłonił mnie własnym ciałem przed atakiem mojego przyjaciela.
Przebiegłam obok nieruchomego ciała Slade'a i ratującego go Jasona i podniosłam z ziemi broń. Wycelowałam w Jamesa i wrzasnęłam:
- Zostaw go, słyszysz?!
Przestał walczyć i spojrzał na mnie tak jak w restauracji. Kiedy widzieliśmy się po raz pierwszy. Jak na nic nie znaczącą, słabą i bezwartościową dziewczynę. Zapomniał o naszym uczuciu, wspólnych chwilach. Teraz zaślepiła go moja zdrada.
- Nie zastrzelisz mnie - stwierdził.
- A założymy się?! - warknęłam zaciskając palec na spuście.
Pozwoliłam Robinowi pierwszemu opuścić celę i wybiegłam tuż za nim. Oglądając się przez ramię dostrzegłam utraconą bezpowrotnie miłość.
***
Wybiegliśmy z wielkiego domu. Wszędzie znajdowało się mnóstwo drzew a przed nami ciemna droga. Musiały to być jakieś obrzeża miasta skoro nie ma tu żadnego mieszkania oprócz tego. Jest jednak pewien problem. Nie mamy czym się stąd wydostać.
- Co teraz, Robin? - wysapałam wykończona emocjami i ucieczką.
Chłopak nacisnął jeden z przycisków na swoim pasie.
- Zaraz powinni się pojawić przyjaciele.
Kiwnęłam głową zagryzając z całej siły wargę. Lada moment, kiedy tylko Slade dojdzie do siebie zabije mnie. Ale najpierw..
- Musimy się dostać do mojego domu, jak najszybciej! - krzyknęłam przerażona - Nie mam czasu na wyjaśnienia..
Panika która mnie ogarnęła sprawiła, że przestałam racjonalnie myśleć. Widziałam tylko mój stojący w płomieniach dom. Mama i mój brat którzy nie zdołali uciec.. Wolę żeby Slade mnie zabił, ale czy jego obchodzi czego sobie życzę? Ma mnie gdzieś tak samo jak Jamesa który jest na tyle tępy, że tego nie dostrzega.
- Nie mogę uwierzyć, że to zrobiłaś...
Robin patrzył na mnie jakby widział mnie po raz pierwszy w życiu. Na jego pięknej twarzy widziałam tak ogromny szok, że mimo tragizmu sytuacji zachciało mi się śmiać. Nie wierzył we mnie nawet przez sekundę. Nie dopuszczał do siebie myśli, że jestem dobra, że wcale nie jestem zdrajcą. Nie mam mu tego za złe. Chwilami sama mam wątpliwości po której stoję stronie. Melanie dobra i Melanie zła przeżywa prawdziwy dramat tocząc ciągłą walkę. Wyrzuty sumienia i poczucie winy kontra chwilowe przebłyski odwagi.
- Posłuchaj, później pogadamy ja naprawdę muszę..
Wielki, zielony ptak który pojawił się dosłownie tuż przed nami sprawił, że zaczęłam dosłownie piszczeć z radości. Dosłownie chwilę później znalazłam się w ramionach Bestii który podobnie jak ja miał minę jak dziecko które dostało lizaka. On we mnie wierzył, mimo, że ja sama w siebie zwątpiłam. Również teraz nie ma wątpliwości co do moich intencji.
- Melka, wiedziałem, wiedziałem.. - usłyszałam kiedy wreszcie mnie puścił.
- Garfieldzie Loganie jak ja się za tobą stęskniłam! - pisnęłam na co on wybuchnął śmiechem.
Raven i Robin patrzyli na nas mając zamiar umieścić nas w zakładzie psychiatrycznym. Dobra, nie nie jest może tak źle. Robin tylko kiwnął głową do dziewczyny a ona przestała zadawać pytania. Rozumieją się bez słów.
- Do mnie do domu, Bestio! - pisnęłam bliska łez i zdeterminowana żeby uratować rodzinę.
---------------------------------------------------
Witajcie moi drodzy!
Chcę bardzo podziękować wszystkim za komentarze pod ostatnim postem, bardzo motywujecie do pisania :*
Nie wiem jak u Was ale u mnie nauki jest w ciul ;( Na dodatek w ten weekend prawie nic nie robiłam bo wyjechałam do Rzeszowa do rodziny xD
Przepraszam za zaległości na Waszych blogach, ale często jest tak że czytam notki na telefonie i zapomnę skomentować ;/
Miłego tygodnia wszystkim!