wtorek, 29 grudnia 2015

31.

Wpatrywałam się z niepokojem w elegancką, białą kopertę. Nie mam pojęcia jakim cudem znalazła się w wieży Tytanów skoro nigdzie nie podawałam jej jako miejsce mojego zamieszkania. Mimo, że była zaadresowana do mnie, bałam się jej otworzyć. Ale z ciebie tchórz, Melanie. Papier nie gryzie.
 Westchnęłam i rozdarłam kopertę. Arkusik śnieżnobiałego papieru upadł na elegancki stół. Rozejrzałam się po kuchni jakby ktoś miał przeczytać moją wiadomość.
Dyrekcja szkoły średniej numer sześć w Jump City uprzejmie informuje panią Melanie Alison Smith, że notoryczne opuszczanie zajęć może skutkować wydaleniem ze szkoły. Uprzejmie prosimy o wyjaśnienie zaistniałej sytuacji.
 Super. Ostatnia klasa szkoły średniej, egzaminy za pasem a ja się nawet nie raczyłam pojawić się na jednej lekcji. Wszystko przez to, że tyle się ostatnio dzieje.. Jakim cudem mogłabym skupić się na nauce? Ale muszę to zmienić, jeżeli nie wezmę się w garść to nie skończę szkoły średniej.. A tak chciałam iść na studia.
- Co to jest?
- Yyy.. no ten.. - jęknęłam próbując nieudolnie zasłonić dokumenty dłońmi.
 Robin delikatnie odepchnął moje dłonie i pochylił się ze zmarszczonym czołem aby odczytać treść. Poczułam zapach jego męskich perfum i czułam, że robię się czerwona. Wariatko, myśl o szkole.
- Wracasz do szkoły - mruknął oddając mi kartkę.
 Odwrócił się w stronę lodówki.
- Ale ja chcę wam pomóc odzyskać Cyborga! - sprzeciwiłam się.
 Robin otworzył napój energetyczny z kwaśną miną.
- Nic nie zrobimy - stwierdził ponuro.
- Jak to? Zamierzasz się poddać?
 Otworzyły się drzwi w których stanęła wściekła Raven.
- Nikt się nie będzie poddawał. Ale musimy poprosić o pomoc pewnego debila.


***

  Robin postawił sobie za punkt honoru pilnowanie mnie. Co rano sprawdzał czy wyszłam do szkoły a po lekcjach przyjeżdżał po mnie wypasionym autem Cyborga. Prosiłam go żeby tego nie robił, bo wzbudza w ten sposób mieszane uczucia wśród moich szkolnych znajomych ale mnie nie posłuchał. Podczas pewnej przerwy usłyszałam jak Angela Johnson opowiada swoim przyjaciółkom, że "ten typ, który wozi mnie do budy" to nie kto inny tylko mój sponsor. Zezłościłam się jak nie wiem, miałam ochotę jej przywalić ale zapanowałam nad emocjami. Nauczyciele i tak się na mnie wściekają za to, że nie chodziłam cały wrzesień na lekcje. Teraz kułam do późna aby nadrobić wszystkie zaległości, przepisywałam notatki i pozaliczałam większość  testów. Kupiłam nawet dodatkowe książki, które przygotowywały do egzaminów. Chociaż nie wiedziałam jeszcze co będę studiować, wiem, że będę zdawać rozszerzony język angielski, historię, wiedzę o społeczeństwie i język hiszpański. Matematykę i biologię piszę w zakresie podstawowym. Przez obowiązki miałam bardzo mało czasu dla Bestii, który bardzo źle to znosił. Brak Cyborga źle na niego wypłynął a teraz kiedy ja nie spędzałam z nim czasu zrobił się bardzo drażliwy i wybuchowy. Źle znosił samotność.
 Tego wieczoru po odrobieniu sterty zadań z matematyki, napisaniu wypracowania na angielski i pouczeniu się gramatyki na hiszpański miałam wreszcie czas żeby coś zjeść. Jednak kiedy zmierzałam do kuchni aby przygotować sobie mocno spóźnioną kolację Raven pojawiła się tuż przede mną.
- Jesteś nam potrzebna.
 Wsiadłam więc razem z Robinem na czerwony motocykl i mimo bardzo późnej pory pędziliśmy po ruchliwych ulicach w centrum miasta. Nie mam pojęcia co takiego ważnego się wydarzyło, że lider zezwolił mi odejść na chwilę od podręczników. Twierdził, że to powinno być teraz dla mnie priorytetem ponieważ narobiłam sobie zaległości.
 Objęłam go z całej siły w pasie i oparłam policzek o jego plecy. Nie znoszę jeździć tak szybko, boję się, że uderzymy w samochód albo drzewo.
 Zaparkowaliśmy pod starą kamienicą niedaleko centrum miasta. Po co tu przyjechaliśmy? Spojrzałam na Raven, która ukryła się za swoim kapturem. Bestia otworzył drzwi i weszliśmy do śmierdzącej klatki schodowej. Było bardzo ciemno, odruchowo złapałam stojącą obok mnie osobę za rękę. Pech chciał, że był to oczywiście Robin.
 Raven pchnęła drzwi, którym nie byłam się w stanie przyjrzeć z powodu egipskich ciemności.
 W mieszkaniu było bardzo brudno. Wszędzie walały się kable, baterie, jakieś maszyny. Nie dostrzegłam  mebli czy normalnych sprzętów gospodarstwa domowego. Mdłe światło starej żarówki rzucało cienie na zakurzoną podłogę i obtarte ściany. Usłyszałam cichy szum pracującego komputera. Zmarszczyłam czoło zastanawiając się po co tu przyjechaliśmy.
- Eee.. jest tu ktoś? - spytał Bestia.
  Trzasnęły brązowe drzwi i naszym oczom ukazał się niski chłopiec w zielonym stroju z dużym plecakiem. Miał pucułowatą buzię i sprawiał wrażenie złośliwego, rozpieszczonego dziecka. Zobaczywszy nas uśmiechnął się drwiąco.
- O kogo moje piękne oczy widzą? Te cymbały Młode Tytany! - pisnął chłopiec.
 Zerknęłam na Robina, który westchnął ciężko.
- Wątpię, żeby to się udało - oznajmił mierząc wzrokiem dzieciaka.
 Bestia wściekły podszedł do niego i pchnął go z całej siły. Zaskoczony chłopak, zatoczył się na szarawą ścianę.
- Bestio! Nie bij tego chłopczyka! - krzyknęłam łapiąc go za ramię.
- Gizmo to nie jakiś tam dzieciak, Mel - wyjaśnił zniecierpliwiony i machnął ręką.
 Gizmo zmrużył oczy przyglądając mi się.
- Kim ona jest? Nie przypominam jej sobie.
 Raven bezszelestnie przybliżyła się do mojego prawego boku i z przerażającym uśmiechem spojrzała na Gizma z góry.
- Ale mnie chyba pamiętasz, co? - wychrypiała a jej oczy błysnęły czerwienią.
 Chłopak pobladł przerażony. Ja również odsunęłam się odruchowo. W takich sytuacjach zwyczajnie bałam się Raven.
- T-tak - wyjąkał w końcu.
- Gizmo, potrzebujemy twojej pomocy - oznajmił Robin spokojnym głosem.
- I co myślisz, że będę odwalał za was jakąś robotę za frajer, tak?
 Robin otworzył usta, żeby odpowiedzieć ale Raven wyciągnęła szponiastą rękę w kierunku Gizma i ucapiła go za koszulkę. Podniosła go do góry i powiedziała cicho:
- Posłuchaj, ty kupo gówna. Albo zrobisz co ci karzemy albo będziesz miał ze mną do czynienia. A pamiętasz chyba co ja potrafię, nie? Sztuczki twojej starej koleżaneczki Jinx to tandeta w porównaniu z moimi zaklęciami.
- Dobra, dobra tylko mnie puść, wiedźmo - warknął.
- Ty..
- Daj mu spokój. Pogadamy na spokojnie.

***

  Okazało się, że mały Gizmo jest prawie tak dobry w technologii jak nasz Cyborg. Potrafi konstruować maszyny, komputery jak również skutecznie je naprawiać. Zgodził się przyjrzeć się systemowi naszego przyjaciela ale pod pewnymi warunkami. To my mamy złapać Cyborga i unieruchomić go na czas trwania przeglądu. W zamian za pomoc Gizmo zażądał znacznej sumy pieniędzy. Chcąc nie chcąc, Robin musiał przystać na tę propozycję.
 Wyszliśmy przed starą kamienicę a Bestia przeciągnął się i ziewnął donośnie.
- Mam ochotę na pizzę a wy?
 Robin podał mi skórzaną kurtkę i sam ubrał swoją.
- Jest pierwsza w nocy - mruknęła Raven.
- No to chodźmy na coś do picia.
 Dziewczyna westchnęła. Bestia wskazał na znajdującą się nieopodal knajpę.
- Proooszę - jęczał.
- No dobra - powiedziałam.
 Ruszyliśmy w kierunku starego pubu oświetlonego przez najbliższą latarnię. Bestia zachwalał jego ulubione cappucino, Raven zachowywała się tak jak zawsze a Robin rozglądał się uważnie.
 Pchnęłam łuszczące się drzwi i weszliśmy do dużego lokalu. Pełno tu było drewnianych stolików z kartami menu, ściany były czerwone, żaluzje już zasłonięte. W kącie siedział starszy mężczyzna raczący się piwem. Spojrzał na mnie zdziwiony jakby zastanawiał się co ja tu robię. Uniosłam ironicznie brwi powstrzymując się od komentarzy.
 Usiedliśmy blisko drzwi. Bestia zamachał do pulchnej kelnerki, która natychmiast do nas podeszła.
- W czym można służyć? - spytała szczerząc zęby.
 Nie uszło mojej uwagi, że ciemnowłosa kelnerka zatrzymuje wzrok na Robinie. Nic dziwnego w końcu, każda kobieta tak robi. Stłumiłam ziewnięcie. Wstałam dzisiaj o świcie, byłam w szkole a po południu się uczyłam nic dziwnego, że jestem wyczerpana.
- Cztery cappucino - oznajmił Bestia puszczając do niej oczko.
 Pulchna dziewczyna odeszła do baru stukając obcasami. Raven z obojętną miną przeglądała menu od czasu do czasu komentując proponowane potrawy.
- Hej, Robin, dlaczego zmuszasz Melanie do nauki, co? - zapytał rozbawionym tonem.
 Robin, który siedział tuż obok mnie wzruszył ramionami.
- Nie chcę żeby przez nas marnowała sobie życie.
 Bestia objął siedzącą obok Raven naciągając jej kaptur na głowę. Zaśmiał się a ona warknęła rozwścieczona. Nie rozumiem jakim cudem oni ze sobą wytrzymują.
- No to co bierzesz teraz na historii, Mela? - spytał Robin.
 Zachichotałam widząc minę siedzącej na przeciw mnie Raven i odpowiedziałam:
- Pierwszą wojnę światową. A na angielskim omawialiśmy ostatnio "Folwark zwierzęcy", na hiszpański uczę się słownictwa związanego z pracą. Wiesz, nic specjalnego - uśmiechnęłam się słabo.
 Bestia, który dał sobie spokój z dręczeniem Raven uśmiechnął się szeroko.
- Kujon!
 Chciałam się odgryźć ale zamilkłam widząc, że na z twarzy Bestii w ciągu sekundy spełza uśmiech. Raven sparaliżowana otworzyła szeroko usta. Robin nie zdążył się nawet odwrócić kiedy poczułam na gardle nieprzyjemny chłód metalu. Pistolet szczęknął głośno. Kelnerka zaczęła wrzeszczeć.
- Nie ruszaj się, bo poplamię sobie kurtkę krwią, skarbie - usłyszałam znajomy głos tuż przy lewym uchu.


 --------------------------------------------------------------
Hej kochani!
U mnie no cóż.. nie jest ciekawie. Małe problemy zdrowotne, które nadal się za mną ciągną i wiele konfliktów (o dziwo i w szkole i w domu). Co nas nie zabije to nas wzmocni, prawda? Staram się jakoś naprawić te skomplikowane relacje, ale to nie będzie proste ;/
Jeśli chodzi o oceny to nie jest źle. Parę trójek ale to chyba nie tak źle w liceum, prawda? Wyrobię na średnią coś koło 4. Jestem zadowolona bo z polskiego i z historii jak na razie jest okej. A na tym mi najbardziej zależy.
Jak Wam święta minęły? Czy też przytyliście? :D Ja się załamałam jak weszłam na wagę, no chcę znowu moje 54 kilogramów! xD
Od kiedy macie ferie? Bo ja już od 15 stycznia!
Planuję zacząć pisać drugiego bloga, ale o tym na razie ciiicho bo to dopiero taka kiełkująca idea :P
Życzę Wam udanego Sylwestra i szczęśliwego Nowego Roku!

niedziela, 6 grudnia 2015

30.

James:
Wpatrywałem się tępo we wschodzące słońce. Pamiętam ja ona była przy mnie i robiliśmy to razem. Lubiłem patrzeć jak złote promienie odbijają się w jej orzechowych oczach a usta rozpływają  w łagodnym uśmiechu. Śmiesznie marszczyła nos kiedy się nad czymś zastanawiała, miała trochę piegów. Jasne włosy były zawsze idealnie proste, choćby nie wiem jak starała się je rozczochrać. Nie była chuda, wyglądała bardzo kobieco. Muszę przyznać, że jej długie nogi robiły wrażenie. 
  Była niezłą laską to fakt. Ale to nie powód żebym cały czas o niej myślał. W końcu swoim życiu zaliczyłem już niejedną panienkę. Żadna jednak nie pozostała w mojej pamięci tak długo jak ona. Czy dlatego, że ta dziewczyna poznała mnie naprawdę? Mimo, że znaliśmy się tak krótko, wie o mnie więcej niż ktokolwiek inny. Była taka wrażliwa, delikatna a jednocześnie odważna i zdeterminowana. Nigdy nie pomyślałbym, że jakakolwiek kobieta może łączyć jednocześnie te cechy. Ale aniołem z nieba też nie jest. Często przeklinała, łatwo wpadała w gniew i zdarzało się jej panikować bez powodu. Na dodatek była strasznie lekkomyślna. 
 Kłamczucha i oszustka. Oto kim jest Melanie Smith. Od początku knuła, udawała pokrzywdzoną aby wyłudzić ode mnie cenne informacje. A ja głupi dałem się podejść jak dziecko. Od początku leciała na tego cymbała, Graysona. "Och, Robin! Nic ci nie jest?". Bohaterka się znalazła. Slade dał jej wszystko czego można tylko zapragnąć, mogła mieć władzę i pieniądze. Ba, jeśli by chciała podporządkowałaby sobie każdego! Ale nie, ona wolała zaszyć się w tej przeklętej wieży i robić wiadomo co ze swoim koleżką. 
 Przeniosłem wzrok na zalaną porannym słońcem kuchnię. Wydawała się być jakaś dziwnie pusta i czysta. Melanie najbardziej lubiła jeść tosty, pamiętam jak opowiadała, że  spaliła toster. No cóż, spostrzegawczością to ona nigdy nie grzeszyła. Gdyby było inaczej nie musiałbym jej ciągle ratować. 
 Ty idioto, zrugałem się. Gdybyś nie chciał tobyś jej nie ratował! Mogłeś przy pierwszej lepszej okazji wpakować jej kulkę w łeb i byłoby po sprawie. Nie przeżywałbyś teraz takiego cyrku rodem tandetnego romansu dla głupich bab. Marnujesz poranek na rozmyślaniu o tej podłej intrygantce, a masz tyle do zrobienia..
- James? - usłyszałem od frontowych drzwi. 
- Tak? 
 Czerwony X oparł się niedbale o framugę drzwi. Nie miał maski, uśmiechał się drwiąco. Dobra, ten uśmiech może oznaczać tylko jedno. Wdepnąłem w niezłe gówno.
- Twoja laska uciekła z moim bratem a ty ratujesz jej życie, jesteś niesamowity - wyszczerzył się.
 Miałem ochotę podejść i zmasakrować tę jego perfekcyjną buźkę ale się powstrzymałem. Nie chcę drażnić Slade'a.
- Wcale jej nie ratowałem - burknąłem.
 Jason pokiwał głową z miną znawcy.
- Tak, tak. Dlatego błagałeś Slade'a żeby w zamian za zabicie tego blaszaka ocalił twoją ukochaną?

 ***

Melanie:
- Och, nie ktoś wyjadł cały dżem - jęknął Bestia przeglądając zawartość lodówki.
 Wstaliśmy o świcie chcąc cały dzień poświęcić na poszukiwania Cyborga. Na początek planowaliśmy dokładnie przeszukać miejsce naszej ostatniej walki. To wtedy James w jakiś niepojęty sposób sprawił, że nasz przyjaciel zniknął. James. Ciekawe co teraz robi? Czy myśli o mnie tak często jak ja o nim? Idiotka. Oczywiście, że nie. Przecież uważa cię za plugawą zdrajczynię. Z drugiej strony uratował mi życie i to nie raz. Chciałabym znowu móc z nim porozmawiać, usłyszeć jak śmieje się z moich chorych pomysłów..
- Melanie, pytam się setny raz czy jesz tosta? 
 Bestia nakładał na biały talerz pieczywo. 
- Ach, co.. hm.. nie - wyjąkałam myślami będąc daleko od śniadania i braku dżemu.
 Zacisnęłam mocniej palce w okół kubka z gorącą kawą. Czeka nas ciężki dzień. Nie mamy pojęcia co się dzieje z Cyborgiem. Najbardziej przerażała mnie możliwość, że on.. nie żyje. Nie potrafiłam dopuścić do siebie tych myśli, wyobrażałam sobie, że śpi w jakiejś magicznej komnacie. Wystarczy ją tylko odnaleźć, a wszystko dobrze się skończy. 
- Gdzie jest moja herbata? - mruczała Raven przeszukując szafki.
- Gwiazdka zawsze robiła zakupy - zauważył Bestia jedzący tosty bez nadzienia.
 Westchnęłam ciężko. Dzisiaj wieczorem wybieram się do sklepu. Wszystko moja wina. Gdybym się nie pojawiła w życiu Tytanów, z pewnością byli by teraz w komplecie a Bestia jadłby tosty z dżemem. Mimo dławiącego smutku uśmiechnęłam się blado. Gdyby jakimś cudem można byłoby czytać w myślach, ludzie umieściliby mnie w psychiatryku. Właściwie, chyba już chcą to zrobić.
- Posłuchajcie - powiedziała ponuro Raven zapinając niebieski płaszcz - nie ma sensu tego odkładać. Może znajdziemy jakieś ślady. 
 Bestia odsunął od siebie talerz ze śniadaniem.
- Nikt nie je teraz tyle mięsa w tym domu.. 
 Skwitowałam tę uwagę nerwowym chichotem. Czułam, że wydarzy się dzisiaj coś niedobrego.


***


  Jesień zachwycała w całej swojej okazałości. Zrobiło się chłodniej ale nie tyle żeby trzeba było nosić grube swetry, kurtki i czapki. Liście pożółkły, wszystko zdawało się zwalniać tempo. Nawet słońce świeciło słabszym kolorem nadając budynkom ponurą, metaliczną barwę.
 Robin został w wieży tłumacząc, że ma do załatwienia ważną sprawę. Bestia usłyszawszy tę nowinę zdenerwował się i nie omieszkał potraktować lidera wiązanką soczystych przekleństw kiedy ten nie słyszał. Raven z chłodną obojętnością zignorowała nas i rozglądała się po bocznych uliczkach wypytując przechodniów czy nie spotkali przypadkiem kogoś podejrzanego. Razem z Bestią postanowiliśmy "powęszyć" w miejscu w którym ostatnio widzieliśmy Cyborga. Mój kompan dosłownie węszył jako, że przybrał postać wielkiego, zielonego psa. 
 Dzielnica, którą zdemolowałam wróciła do swojego poprzedniego stanu. Zwyczajne budynki, kosze na śmieci, szary chodnik i spieszący się przechodnie. Nic co mogłoby wzbudzić nasze podejrzenia. Oparłam się o zimną ścianę najbliżej kamienicy starając się wyobrazić sobie co też James mógł zrobić Cyborgowi. 
 Bestia zaszczekał głośno. Zdziwiona poszłam w kierunku wielkiego kontenera na śmieci. Niemiłosiernie śmierdziało więc odruchowo zatkałam nos rękawem bluzy.
- O co chodzi? - spytałam.
 Zniecierpliwiony pies oparł się przednimi łapami o zielony kontener i zaskomlał głośno.
- Jeśli jakiś kot jest w środku to przysięgam ci, że.. - przełamując wstręt otworzyłam pokrywę śmietnika.
 To co zobaczyłam w środku sprawiło, że zamarłam przerażona. Bestia stanął obok mnie w ludzkiej postaci a jego twarz wyrażała mieszanka szoku i strachu. 
- O ja cię.. - jęknął.
 Wśród sterty odpadków i śmieci leżał nasz przyjaciel. Jego ludzka strona wydawała się być pogrążona w głębokim, spokojnym śnie natomiast robot był wyłączony. Leżał tutaj cały czas!
 Bestia wyjął z kieszeni dżinsów swój lokalizator:
- Rav, przyleć tutaj szybko..
 Po kilku minutach pojawiła się zdenerwowana Raven. Kaptur kładł głębokie cienie na jej bladych policzkach dzięki czemu nie dostrzegłam na jej twarzy żadnych emocji. Wystarczyło jedno jej zaklęcie żeby Cyborg znalazł się na ziemi, tuż przed nami.
- Hmm.. i co teraz? - spytał zrozpaczony Bestia.
 Raven podeszła do nieprzytomnego chłopaka i obróciła go na plecy.
- Stój! Ty umiesz go włączyć?! - pisnęłam.
 Dziewczyna burknęła coś w stylu "gdybym nie umiała to bym nie ruszała". Otworzyła białą klapkę na plecach i nacisnęła mały przycisk. Wstała i cofnęła się wstrzymując oddech.
 Kilka minut staliśmy w absolutnej ciszy słuchając cichego szumu przejeżdżających nieopodal samochodów i ludzkich kroków. Przygryzłam dolną wargę w nadziei, że to ukoi moje nerwy. 
 Cyborg wstał. Na chwilę oniemieliśmy z wrażenia, Bestia ruszył ku niemu z wyciągniętymi ramionami:
- Koleś, wreszcie do nas wróciłeś! 
 Cyborg był wściekły. Uderzył Bestię prosto w twarz.
- CO TY ROBISZ! - wrzasnęłam widząc jak niższy chłopak upada na ziemię a z jego nosa tryska strumień krwi. 
 Cyborg przeniósł wzrok na mnie. Wycelował w moją stronę ze swojej broni. Niebieski strumień światła zabiłby mnie gdyby nie czarna poświata, którą wyczarowała Raven. Zrozpaczona dziewczyna przemówiła kojącym głosem:
- Cyborg, Cyborg.. To my, twoi przyjaciele. Nie poznajesz nas? 
 Rozjuszony chłopak zaczął krzyczeć:
- Zamknij się, parszywa hybrydo! Obleśny mieszaniec!
 Wiedziałam, że musimy uciekać jeżeli chcemy żeby nic nam się nie stało. Bestia podniósł się ale nie chciał atakować przyjaciela. Nie mieliśmy wyjścia.
- W NOGI! - krzyknęłam i wybiegłam z zaułka.



***


James:
- Wyśmienicie, włączymy to sobie jeszcze raz - zachichotał Jason naciskając po raz setny przysik "replay".
 Na dużym ekranie pojawiły się zszokowane twarze Melanie, małej czarownicy i tego zielonego. Ich najlepszy przyjaciel spuszcza im łomot a oni stoją i się gapią. Okej, za pierwszym razem zabawnie było na to patrzeć ale ileż można? Na koniec moja odważna laska rozkazuje odwrót a wściekły robot drze się w niebogłosy.
- James, muszę ci przyznać, ze ty to masz łeb na karku - pochwalił mnie Jason sięgając po kolejnego chipsa. Wyżarł już pół paczki i wychlał moje piwo. 
- Mhm. W przeciwieństwie do ciebie - mruknąłem wyrywając mu z rąk paczkę chipsów.
 Chłopak wzruszył ramionami i rozisadł się wygodnie na fotelu. Był w znakomitym humorze. Szoda, mała awantura by nam nie zaszkodziła. 
- To co kiedy zabijemy blaszaka? 
 Wpakowałem sobie to ust słone krążki i wzruszyłem ramionami. Czy to ważne? Teraz czy później, najważniejsze, że Tytani wiedzą w jakim jest stanie. 
- Jinx nie będzie zadowolona kiedy się dowie..
 Zdziwiony uniosłem pytająco brew. Jason już otowrzył usta ale do salonu wpadła różowowłosa dziewczyna. Jej włosy były rozczochrane, ubranie miała zmięte i ogólnie wyglądała jakby całą noc była na nogach ale mimo to na jej twarzy goscił promnienny uśmiech. Jeśli Jinx się z czegoś cieszy na pewno nie jest to nic dobrego.
- Och, słyszałam! James słyszałam co zrobiłeś z Cyborgiem! 
 Jason posłał mi spojrzenie stylu "a nie mówiem" a ja skupiłem się na meczu. W tej chwili nie myślałem ani o Cyborgu ani o Jinx. Nawet ja mogę sobie czasem zrobić wolne, no nie?


-----------------------------------
Przepraszam za wszystko.. czasem myślę, że jestem fatalną bloggerką.. 
Mam mnóstwo nauki, z niczym się nie wyrabiam, pod koniec grudnia  występ w sztuce (należę do grupy teatralnej), ostatnio mam też małe problemy zdrowotne i opuszczam zajęcia z powodu wizyt u lekarza.. 
Kurczę, czy w też tak macie, że staracie się być mili, dobrzy a ludzie i tak was olewają? Zarówno w szkole jak i w domu. I te ciągłe pytania "dlaczego nie masz żadnych znajomych..?". 
Wybaczcie, nie powinnam tu wylewać swoich  żali, to idiotyczne, wiem.

No nic, mam nadzieję, że chociaż rozdział się Wam spodobał :(.